Cofnął się krok do tyłu.
"Widywano ją z Lisim Łajnem."
Pokręcił łbem, próbując wyrzucić tą informację ze łba. Wiedział, że Jesionowy Wicher by go nie okłamał. Więc dlaczego tak bardzo chciał wierzyć, ze to była pomyłka staruszka. Nie chciał przyjąć do wiadomości, że Wronia Strawa mogła mieć rację. Że faktycznie był spokrewniony z tym potworem.
— Dziękuję, Jesionowy Wichrze. I przepraszam, za męczenie cię w takiej sytuacji.
Starszy machnął łapą.
— Nic się nie stało. Cieszę się, że mogłem jakoś pomóc. — odparł, ponownie przenosząc wzrok na legowisko medyków.
Niezapominajek podążył za parą niebieskich ślipi.
— Martwię się o Muchomorzą Łapę. — wyznał cicho, starając się zająć myśli czymś innym. — Nadal nie ukończył szkolenia. A Kacze Pióro coraz bardziej potrzebuje pomocy.
Jesionowy Wicher westchnął.
— Dawno nie mieliśmy tylu chorych. — stwierdził czekoladowy. — Nawet tą porą roku.
Niezapominajkowy Sen zwiesił łeb. Chciał móc coś na to poradzić. Lecz szkolenia Muchomorka nie mógł przyspieszyć. Wierzył, że Kacze Pióro daje z siebie wszystko, by wyszkolić na dobrego medyka. Więc czym tkwił problem? Nie miał pojęcia.
— Mogę dotrzymać ci towarzystwa? — zapytał, nie wiedząc za bardzo co ze sobą zrobić. — Mógłbyś mi coś opowiedzieć? Jak kiedyś? — poprosił niczym małe kocie.
Nie chciał zostawać sam. Przetrawiać tą informację w nieskończoność. Snuć się po obozie, próbując samodzielnie dojść do tego, czy jest prawdziwa, czy nie.
Jesion uśmiechnął się słabo.
— Oczywiście. Kiedyś Malinka i Kaczorek jak byli jeszcze małymi szkrabami wymknęli się na zgromadzenie... — zaczął kocur.
— Mogę dotrzymać ci towarzystwa? — zapytał, nie wiedząc za bardzo co ze sobą zrobić. — Mógłbyś mi coś opowiedzieć? Jak kiedyś? — poprosił niczym małe kocie.
Nie chciał zostawać sam. Przetrawiać tą informację w nieskończoność. Snuć się po obozie, próbując samodzielnie dojść do tego, czy jest prawdziwa, czy nie.
Jesion uśmiechnął się słabo.
— Oczywiście. Kiedyś Malinka i Kaczorek jak byli jeszcze małymi szkrabami wymknęli się na zgromadzenie... — zaczął kocur.
* * *
żegnaj wujku całego kn
Nie chciał uwierzyć w to co usłyszał od Kasztanowego Dołu. Cały ten dzień nie miał prawa istnieć, To musiał być zły sen. Pokręcił łbem, czując zbierające się w ślipiach łzy. Kłamali. To nie mogła być prawda. Nie mogła. — Niezapominajku, wiem, że jest ci ciężko. Nam wszystkim jest. — miauknął bury, starając się uspokoić siostrzeńca.
Zastępca zaczął ścierać łzy łapami. Nie mógł w to uwierzyć. Chciał naprawdę liczyć, że to jakiś nieśmieszny żart.
— Kiedy. — padło pytanie z jego pyska.
Wujek spuścił łeb. Spojrzał na swoje łapy, które otulił ogonem.
— Niedługo po wyjściu trzeciego porannego patrolu. Odszedł we śnie. U boku Brzoskwiniowej Bryzy. — dodał, łamiącym się głosem wojownik.
Niezapominajek podszedł do kocura i przytulił go. Każdemu z nich było ciężko. Jesionowa Wicher był z nimi od narodzin. Zastępca nie wyobrażał sobie, że czekoladowego kiedyś zabraknie w jego życiu. Że już więcej nigdy nie porozmawiają. Nie usłyszy o jego opowieści o Aroniowej Gwieździe czy Pstrągowej Gwieździe. Nie doradzi. Nie wesprze go w trudnej chwili. Coraz trudniej vanowi było powstrzymać łzy. Nie wyobrażał sobie co musieli czuć Kacze Pióro i Malinowy Pląs. Nikt nie wierzył, że to pożegnanie w końcu nadejdzie.
żegnaj wujku całego kn
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz