Zbliżała się Pora Opadających Liści. Czuł to w kościach... A naprawdę, to widział na niebie, jak sunące obłoki gęstnieją, zapowiadając nadciągające burze i deszcze. Chcąc nacieszyć się jeszcze odrobiną ciepła, które ulatywało w zastraszającym tempie, usiadł w ogródku. Basen Mimira został zdemontowany i upakowany do małego pudła. Przynajmniej nie musiał już udawać, że wcale go nie ruszał widok bawiących się braci. Nadal nie zamierzał przyznawać się do błędu jaki popełnił. Ocalił tym sposobem swój honor.
Inna sprawa się miała z niebieskim, który pewnego razu postanowił go śledzić, ale źle wymierzył skok, przez co zranił się w łapę. Ich Wyprostowany nie był zadowolony, kiedy ujrzał mnóstwo krwi i stojącego jak słup Mimira. Zabrał go do Obcinacza i słuch po nich zaginął. Heimdall z niepokojem krążył po wszystkich dostępnych pomieszczeniach, wyglądając przez przezroczyste ściany. A on? Dalej siedział w ogrodzie, wbijając wzrok w krwawe smugi na drewnie, które pozostały po jego bracie.
- Kim jesteś i co robisz na moim płocie? - zwrócił się do obcego, który właśnie przekroczył granicę jego oazy spokoju.
- Uciekam przed psem! Ciebie by rozerwał na strzępy, bo tyłka byś nawet ze strachu nie ruszył!
A to ci dopiero... Nie znał go, a już osądzał. Nie należał do tchórzy. Osobnik jednak przed nim owszem, skoro skrył się przed tym psem na płocie.
- A kto to niby mówi! Przedstaw się, a nie stój tam bezimienny kocie!
- Mówi…- zniżył głos do konspiracyjnego szeptu.- Felix Varian Bazooka Łopata Psiżujek Jabłkowski Lapierog Kaczyński aka Felek Wafelek Eklerek Kartofelek Koperek przydomek Simba Traktorek Aslan Pacypiś Kastrax! A ty niby kim jesteś? Nie znam cię z widzenia coś! Siedzisz w tym ogródku całymi dniami? Nigdzie nie chodzisz?
- Jesteś bezczelny - skwitował. - Masz tak długie imię, więc pewnie i nie po kolei w głowie. - W sumie nie zdziwiłby się, gdyby tak było. Nie zwracał uwagi na to, że mógł tym stwierdzeniem urazić Felixa. Słynął z mówienia najbrutalniejszej prawdy. - Zwę się Loki i nie. Nie siedzę tu cały czas. Ostatnio byłem na wyprawie z Sigmą, takim jednym kocurem z sąsiedztwa i zaoraliśmy twarz Wyprostowanemu - miauknął z dumą. - Później poszliśmy do małego lasu w sercu Siedliska betonowych kloców, ale na tym nie kończą się miejsca w jakich byłem. - A mógł się pochwalić wieloma krainami, takimi nawet, gdzie nie było drzew, a sam piasek. W swoim życiu dużo podróżował z rodziną... Yh... no właśnie... Chyba zbyt dużo jak dla niego.
- To skoro tak, to czemu teraz tu siedzisz? - zadał kolejne głupie pytanie.
- Patrzę co zrobił mój brat. - Wskazał ogonem na płot, po którym chodził pieszczoszek.
Ten chyba nie zrozumiał. Zerknął w dół i dostrzegł w końcu stóżkę krwi, która zaschła na ogrodzeniu.
- Czy to... - zaczął.
- Tak. Krew. On uważa, że zawsze, gdy się skaleczy, widzi w plamie jakiś przekaz. Ale ja widzę tylko krzywą linię. Jak chcesz możesz tu zejść i sam stwierdzić, czy coś w tym widzisz - zaproponował. Może, gdy oboje powiedzą Mimirowi, że jego krew jest zwykła i nie jest żadnym boskim czynnikiem, który wpływa na jego postrzeganie przyszłości, ten w końcu się ogarnie.
<Felix [...]?>
Wyleczony: Mimir
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz