– Rdzawy ogonie, mogłabym… nie wracać jeszcze do obozu? Chciałabym się przespacerować – zapytała. Pręgowana była typem samotniczki, lubiła czasem się przejść, bez kogokolwiek obok, więc nie zdziwiło to szczególnie szylkretowej. Uśmiechnęła się lekko do uczennicy.
– Przynieś coś do stosu, dobrze? – zaproponowała. Córka Białej Sadzawki pokiwała głową, zadowolona z takiego stanu rzeczy. To nawet lepiej! W takim wypadku mogła odbyć swój „nadprogramowy” trening bez zmartwień, że co miałaby zrobić z pożywieniem, jeśli w jego trakcie coś upoluje. – I zajrzyj do starszych, jak będziesz wracać – przypomniała jej jeszcze wojowniczka, na odchodnym. Ciernista Łapa ruszyła w swoim kierunku, rozglądając się po otwartym terytorium klanu. Postanowiła udać się do Północnego Zbocza, gdzie w norkach mogły poukrywać się króliki. Kiedy oddaliła się wystarczająco od obozu, zaczęła biec, odbijając śnieg od łap. Było to średnio przyjemne, acz bura była pewna, że jeśli będzie ćwiczyć więcej, pozytywnie zaskoczy swoją mentorkę. Chyba niczego nie pragnęła bardziej, od zadowolenia Rdzawej. Dotarłszy na miejsce, koteczka rozejrzała się z uśmiechem. Na tle białego puchu mogła dostrzec wyróżniające się, czarne oczka. Idealnie! Pochyliła się, aby jej ciało prawie stykało się z ziemią, ale na tyle, aby nie wydawać najcichszego dźwięku, co przez śnieg wcale nie było takie łatwe. Musiała zachować pełną dyskrecję, tak, jak uczyła jej tego Rdzawy Ogon. Powolnym krokiem ruszyła więc do swojej zdobyczy, która jeszcze niczego się nie spodziewała. Im była bliżej, tym wyraźniej widziała dość dorodnego osobnika. Królik co prawda nie był jakoś bardzo otyły, w Porę Łysych Drzew ciężko było jednak na takowego natrafić. Pewnym było jednak, że do najchudszych nie należał. Będąc dostatecznie blisko, aby z łatwością przechwycić zwierza, skoczyła, szybko i prawie bezboleśnie odbierając mu życie. Na oczach istotki malowało się wciąż zaskoczenie, zdawały się być lekko wytrzeszczone. Wziąć coś do stosu – odhaczone. Klan musi zostać nakarmiony pierwszy, uśmiechnęła się pod nosem, słysząc w uszach frazę, którą kiedyś usłyszała od Brzoskwiniowej Łapy. Jej przyjaciółka dużo czasu spędzała ze starszymi i niejednokrotnie powtarzała znane mniej lub bardziej zdania, zasłyszane od nich. Ciernista nie zamierzała jednak zaprzestać swojego treningu na złapaniu uszatka. Odłożyła swoją zdobycz na bok, aby zadecydować o przebiegnięciu jeszcze paru, nieznacznych dystansów, a może przy okazji, złapaniu jakiejś myszy.
~*~
Wracała do obozu dość szybkim krokiem, chociaż zmęczenie dawało jej w kość, a poduszki łap piekły okropnie, w czym nie pomagało nawet zetknięcie raz za razem z chłodną, śnieżną warstwą. Dobrze, może uważała puszek za piękny, ale zaczynała mieć go serdecznie dość, szczególnie, że już niejednokrotnie poślizgnęła się właśnie z jego winy. Bywała czasem niezdarna i to w zupełności wystarczyło, nie potrzebowała jeszcze super śnieżnej niezdarności, ani innych durnych czarów natury. Wstąpiła do domostwa, dzierżąc w pyszczku jedną myszkę za ogon, oraz swego wcześniejszego króliczka, który nie wyglądał już, jakby przeżywał właśnie największy szok w swoim życiu. Cóż, nawet jeśli w chwili śmierci tak było, był to zdecydowanie jego ostatni szok. Odłożyła należne do stosu, po czym udała się do legowiska starszych.
– Dzień dobry – rzuciła grzecznie, chociaż dość formalnie, wchodząc. Mysi nos uśmiechnęła się serdecznie, widząc niewielką koteczkę.
– Witaj, Ciernista Łapo! – zawołała wesoło. Pręgowanej nie zdziwił za bardzo ten entuzjazm. Tyle razy, ile miała do czynienia ze starszą, ta zawsze była pogodna. Zaskoczona jednak poczuła się, gdy niebieska kotka podeszła do niej, zagajając. – Ostatnio często widuję Cię z moim wnukiem. Dobrze się dogadujecie?
Uczennica zamrugała dwukrotnie, powstrzymując się od przechylenia łebka. W jej głowie pytanie pojawiło się powtórnie. Dobrze się dogadujecie?
Cóż – zdecydowanie czuła się miło w towarzystwie Błądzącej Łapy, chociaż nigdy specjalnie się nad tym nie zastanawiała. Był jej przyjacielem, za razem jednak wydawał się odległy. Na pewno wzbudzał w niej ciekawość, może też trochę onieśmielał?
Nie widziała jednak potrzeby rozgadywania się na ten temat, dlatego jedynie uśmiechnęła się lekko, odpowiadając kotce.
– Tak, Błądząca Łapa to świetny przyjaciel.
W oczach pręgowanej zabłysł dziwny blask.
– Przyjaciel? – zapytała, a sposób, w jaki wypowiedziała to słowo sprawił, że Ciernista pomyślała o Burzowej Łapie, chociaż wcale nie chciała. Myśli o asystencie medyka pojawiały się w jej głowie zupełnie znikąd i zawsze towarzyszyło im dziwne, wręcz kołujące ciepło. Bura zdawała sobie sprawę ze swoich uczuć do kocura, jednak nie znaczyło to wcale, że je akceptowała. Przeciwnie wręcz, niejednokrotnie zaklinała samą siebie, jaka to ona nie jest głupia. Bo co w ogóle znaczyły jej uczucia, w obliczu planów, jakie zielonooki miał na przyszłość? Tyle co nic i obojgu im o wiele łatwiej żyłoby się bez nich, nawet jeśli Burza o nich nie wiedział. Była dla niego jak mała, trochę szalona siostrzyczka, której trzeba pilnować, aby nie zrobiła sobie przypadkiem kuku. Nawet będąc wojownikiem nie zobaczyłby w niej kotki.
– Tak, myślę, że można to tak nazwać – odparła – w każdym razie, przyszłam sprawdzić, czy niczego wam nie potrzeba. Więc, jeśli jest coś, w czym mogę pomóc, chętnie się do tego zabiorę – zadeklarowała. Mysi nos pokręciła głową, uśmiechając się wciąż. Kwiecisty Wiatr obdarzyła Ciernistą jedynie przelotnym spojrzeniem. Po epizodzie, gdy Brzoskwiniowa Łapa i Ciernista Łapa zaczęły głośno kłócić się w legowisku wtedy jeszcze medyczki, szylkretowa raczej nie przepadała za ową uczennicą. Zresztą, burej również nie zależało zbytnio na zdaniu kocicy o niej. Gdyby mogła cofnąć czas i tak zrobiłaby cętkowanej aferę o jej stosunku do samej siebie.
– Ostatnio strasznie doskwierają mi stawy – westchnęła Blady Świt. To tak, jak mi, pomyślała Ciernista, uznała jednak za nie na miejscu wypowiedzenie tego na głos. Nawet teraz, jej łapki błagały o pomstę do nieba, mimo że nie wykonywała za bardzo żadnej czynności. Starość musi być do bani, jeśli jest tak cały czas, niezależnie czy trenujesz, czy nie. – Mogłabyś przynieść mi coś od Gradowej Mordki i Burzowej Łapy?
– Nie ma sprawy – zapewniła koteczka, odwracając się do wyjścia z leża – zaraz będę, dobrze?
Zastała obojga medyków w ich legowisku, gdzie objaśniła sytuację. Gradowa Mordka sięgnął po roślinkę, którą Ciernista rozpoznała – stokrotka, a następnie polecił Burzowej Łapie, aby ten przeżuł to. Kocury zawinęły wytwór w liść i kazały Ciernistej wetrzeć to w bolące miejsca arlekinki. Bura podziękowała i z niejaką ulgą opuściła ich legowisko, aby powrócić do Bladego Świtu i spełnić swą powinność.
~*~
W końcu mogła udać się na spoczynek, o który jej ciało wręcz BŁAGAŁO. Nie widziała nic złego w naginaniu swoich możliwości, co jednak odgrywało się na jej samopoczuciu. Uważała, że da sobie radę, to tylko kwestia przyzwyczajenia. Ruszyła do leża terminatorów, gdzie dostrzegła znaną jej sylwetkę, obróconą tyłem. Point prawdopodobnie się nad czymś zastanawiał. Bura przez moment zastanawiała się, czy wypada mu przerywać, po czym stwierdziła, że raczej się nie obrazi. Cichym krokiem podeszła do kocura, pochylając się nad jego zupełnie
– Bu – powiedziała cichutko, zupełnie odbiegając od zwyczajowego okrzyku, jaki miałby na celu „przestraszyć” odbiorcę. Kocur lekko zdziwiony obrócił głowę, uśmiechnął się jednak lekko, widząc ją, a ona nawet nie zdała sobie sprawy, gdy jej pyszczek przyjął podobny grymas.
– Słaby z ciebie postrach – zaśmiał się, na co buraska przewróciła oczami.
– Powiedział, co wiedział – skwitowała – Gdybym chciała, przestraszyłabym Cię jak nikt nigdy.
– Jasne, jasne. W takim wypadku czekam, może Ci się uda.
– Zdziwisz się – zadeklarowała z poważną miną, z którą… cóż, wyglądała dość śmiesznie. Kocur poruszył nieprzejęty ogonem, co tylko utwierdziło ją w chęci przestraszenia go. Gdzieś na dnie jej umysłu tworzył się już jako-taki plan, czekający na dogodny moment. Co jak co, ale Ciernista nieczęsto rzucała słowa na wiatr.
– Gdzie byłaś? Można odnieść wrażenie, że potrafisz się rozpłynąć w powietrzu. Raz wszędzie Cię pełno, a innym razem z mniejszym trudem przyszłoby znalezienie kamyka pod tą całą warstwą śniegu.
Ciernista zeszła z poważnej miny i zaśmiała się, słysząc tę wypowiedź.
– No wiesz, lubię sobie czasem wparować, poukładać pewne sprawy – odparła, siadając. Poczuła dziwną ulgę, nie musząc już stać. – Jak tam trening ze Złotą Melodią? Dzisiaj też „padasz z łap”?
– Niekoniecznie… za to złapałem swoją pierwszą zdobycz – poinformował z zadowoleniem. Bura uśmiechnęła się szeroko słysząc ową nowinę.
– No proszę… co to takiego? – zapytała. Kocur uśmiechnął się pod nosem.
– Nornica – poruszył ogonem. Ciernista z uznaniem pokiwała głową. Czasem zapominała, że Błądząca Łapa dopiero zaczął swój trening. Przebywając przy nim czuła się, jakby był w jej wieku, a może nawet trochę starszy? Co ciekawe, przy Burzowym sytuacja miała się zupełnie na odwrót. Był starszy od Ciernika i często uważał, aby nic jej się nie stało, jednak bura miała wrażenie, że to ona jest tą doroślejszą.
– Szybko Ci poszło – skomplementowała. Mimo zmęczenia, postanowiła spędzić z nim jeszcze trochę czasu, nim pozwoliła sobie na drzemkę.
~*~
Mijały kolejne wschody słońca, a ona z każdym następnym czuła coraz dobitniejszy ból i zmęczenie, a w dodatku zaczynała popadać w jadłowstręt, a jej chęć do jakichkolwiek aktywności malała. Mimo to szła jednak w zaparte i wykazywała się na treningach ze Rdzawą, jak i bez niej. I wszystko byłoby świetnie, gdyby nie ten cholerny śnieg. Poślizgnęła się po raz kolejny, lecąc przed siebie, a jej łapy zabolały o wiele dobitniej, niż dotychczas. Próbując się podnieść wydała z siebie dobitny pisk, co zwróciło uwagę mentorki.
– Ciernista Łapo? – Podbiegła do niej, przystając obok. – Nie wygłupiaj się, na pewno nic Ci się nie stało od zwykłego potknięcia.
Koteczka pokiwała głową i podniosła się, jej pyszczek wykrzywił się jednak w dziwnym grymasie. Czyżby jej wytrzymałość osiągnęła szczyt?
– Co Ci jest? – Rdzawa przechyliła łeb, bacznie obserwując uczennicę.
– Rdzawy Ogonie… ja… chyba muszę Ci się do czegoś przyznać – powiedziała niepewnie koteczka. Możliwe, że całe te „nadprogramowe treningi” trochę jej zaszkodziły.
~*~
Wychodząc z leża medyków, czuła się wręcz zawstydzona. Gradowa mordka stwierdził, że nadwyrężyła swoje mięśnie i definitywnie zabronił jej treningów w najbliższym czasie. Stwierdził, że potrzebuje regeneracji, oraz że niewiele brakowało, a powikłania mogłyby być o wiele gorsze, chociaż jej kończyny i tak należycie odpokutują kotce przesyt, jakim je obdarzyła. Nie jednak ból, ani nie jej samopoczucie były najgorsze. Zawiodła Rdzawy Ogon, a ta świadomość sprawiała, jakby na plecach dzierżyła ogromny głaz, który lada moment miał ją zgnieść.
– Co Ci strzeliło do łba? – warknęła poirytowana kotka – Twoje ciało ma swoje granice, na ostry i ciernie! Niby czemu uczniowie między treningami mają „wolne” dni, w których opiekują się tylko starszymi?
Bura położyła po sobie uszka.
– Nie myślałam, że to będzie poważny problem – powiedziała cichutko. Rdzawy Ogon prychnęła.
– Czy Ty W OGÓLE myślałaś, Ciernista Łapo? Daję słowo, że do końca swojego treningu nie wystawisz sama nosa poza teren obozu. – Bura westchnęła cichutko, patrząc na kotkę.
– Chciałam tylko, abyś była ze mnie zadowolona – wyznała, chyba nawet ciszej, niźli by chciała.
– Zawsze byłam z ciebie zadowolona, Ciernista Łapo – powiedziała chłodno – nie musiałaś się katować, aby zdobyć moje uznanie.
Ciernista powoli, niepewnie pokiwała głową. Szylkretka westchnęła głęboko, jakby chcąc się uspokoić. Wiele mogła się spodziewać po swej ambitnej uczennicy, ten wybryk jednak zaskoczył ją niebywale. Zresztą, nie tylko ją. Nawet Gradowa Mordka uznał, kręcąc głową, że bura jest niemożliwa. Sama delikwentka bała się zaś, że przez swoją głupotę pogorszą się jej umiejętności, czego by sobie nie wybaczyła. Jak ona niby ma teraz „odpocząć”, skoro wciąż będzie zadręczać się straconym czasem? Spojrzenia mentorki i uczennicy zetknęły się, a widząc strapienie w oczach Ciernistej, Rdzawy Ogon spokorniała trochę i dotknęła ogonem jej policzka.
– Przepraszam – niewielka koteczka przygładziła łapą śnieg przed nią.
– Wiem – mruknęła Rdzawa, po czym odsunęła się od uczennicy – wracaj szybko do zdrowia, będę Cię mieć na oku – poleciła, a Ciernista obiecała sobie gdzieś w środku, że już nigdy nie zdenerwuje tej szylkretowej kotki. Nawet nie zauważyła idącego w jej kierunku pointa, a gdy ten się odezwał, podskoczyła lekko.
< Błądząca Łapo? Troszku się rozpisałam >
– Powiedział, co wiedział – skwitowała – Gdybym chciała, przestraszyłabym Cię jak nikt nigdy.
– Jasne, jasne. W takim wypadku czekam, może Ci się uda.
– Zdziwisz się – zadeklarowała z poważną miną, z którą… cóż, wyglądała dość śmiesznie. Kocur poruszył nieprzejęty ogonem, co tylko utwierdziło ją w chęci przestraszenia go. Gdzieś na dnie jej umysłu tworzył się już jako-taki plan, czekający na dogodny moment. Co jak co, ale Ciernista nieczęsto rzucała słowa na wiatr.
– Gdzie byłaś? Można odnieść wrażenie, że potrafisz się rozpłynąć w powietrzu. Raz wszędzie Cię pełno, a innym razem z mniejszym trudem przyszłoby znalezienie kamyka pod tą całą warstwą śniegu.
Ciernista zeszła z poważnej miny i zaśmiała się, słysząc tę wypowiedź.
– No wiesz, lubię sobie czasem wparować, poukładać pewne sprawy – odparła, siadając. Poczuła dziwną ulgę, nie musząc już stać. – Jak tam trening ze Złotą Melodią? Dzisiaj też „padasz z łap”?
– Niekoniecznie… za to złapałem swoją pierwszą zdobycz – poinformował z zadowoleniem. Bura uśmiechnęła się szeroko słysząc ową nowinę.
– No proszę… co to takiego? – zapytała. Kocur uśmiechnął się pod nosem.
– Nornica – poruszył ogonem. Ciernista z uznaniem pokiwała głową. Czasem zapominała, że Błądząca Łapa dopiero zaczął swój trening. Przebywając przy nim czuła się, jakby był w jej wieku, a może nawet trochę starszy? Co ciekawe, przy Burzowym sytuacja miała się zupełnie na odwrót. Był starszy od Ciernika i często uważał, aby nic jej się nie stało, jednak bura miała wrażenie, że to ona jest tą doroślejszą.
– Szybko Ci poszło – skomplementowała. Mimo zmęczenia, postanowiła spędzić z nim jeszcze trochę czasu, nim pozwoliła sobie na drzemkę.
~*~
Mijały kolejne wschody słońca, a ona z każdym następnym czuła coraz dobitniejszy ból i zmęczenie, a w dodatku zaczynała popadać w jadłowstręt, a jej chęć do jakichkolwiek aktywności malała. Mimo to szła jednak w zaparte i wykazywała się na treningach ze Rdzawą, jak i bez niej. I wszystko byłoby świetnie, gdyby nie ten cholerny śnieg. Poślizgnęła się po raz kolejny, lecąc przed siebie, a jej łapy zabolały o wiele dobitniej, niż dotychczas. Próbując się podnieść wydała z siebie dobitny pisk, co zwróciło uwagę mentorki.
– Ciernista Łapo? – Podbiegła do niej, przystając obok. – Nie wygłupiaj się, na pewno nic Ci się nie stało od zwykłego potknięcia.
Koteczka pokiwała głową i podniosła się, jej pyszczek wykrzywił się jednak w dziwnym grymasie. Czyżby jej wytrzymałość osiągnęła szczyt?
– Co Ci jest? – Rdzawa przechyliła łeb, bacznie obserwując uczennicę.
– Rdzawy Ogonie… ja… chyba muszę Ci się do czegoś przyznać – powiedziała niepewnie koteczka. Możliwe, że całe te „nadprogramowe treningi” trochę jej zaszkodziły.
~*~
Wychodząc z leża medyków, czuła się wręcz zawstydzona. Gradowa mordka stwierdził, że nadwyrężyła swoje mięśnie i definitywnie zabronił jej treningów w najbliższym czasie. Stwierdził, że potrzebuje regeneracji, oraz że niewiele brakowało, a powikłania mogłyby być o wiele gorsze, chociaż jej kończyny i tak należycie odpokutują kotce przesyt, jakim je obdarzyła. Nie jednak ból, ani nie jej samopoczucie były najgorsze. Zawiodła Rdzawy Ogon, a ta świadomość sprawiała, jakby na plecach dzierżyła ogromny głaz, który lada moment miał ją zgnieść.
– Co Ci strzeliło do łba? – warknęła poirytowana kotka – Twoje ciało ma swoje granice, na ostry i ciernie! Niby czemu uczniowie między treningami mają „wolne” dni, w których opiekują się tylko starszymi?
Bura położyła po sobie uszka.
– Nie myślałam, że to będzie poważny problem – powiedziała cichutko. Rdzawy Ogon prychnęła.
– Czy Ty W OGÓLE myślałaś, Ciernista Łapo? Daję słowo, że do końca swojego treningu nie wystawisz sama nosa poza teren obozu. – Bura westchnęła cichutko, patrząc na kotkę.
– Chciałam tylko, abyś była ze mnie zadowolona – wyznała, chyba nawet ciszej, niźli by chciała.
– Zawsze byłam z ciebie zadowolona, Ciernista Łapo – powiedziała chłodno – nie musiałaś się katować, aby zdobyć moje uznanie.
Ciernista powoli, niepewnie pokiwała głową. Szylkretka westchnęła głęboko, jakby chcąc się uspokoić. Wiele mogła się spodziewać po swej ambitnej uczennicy, ten wybryk jednak zaskoczył ją niebywale. Zresztą, nie tylko ją. Nawet Gradowa Mordka uznał, kręcąc głową, że bura jest niemożliwa. Sama delikwentka bała się zaś, że przez swoją głupotę pogorszą się jej umiejętności, czego by sobie nie wybaczyła. Jak ona niby ma teraz „odpocząć”, skoro wciąż będzie zadręczać się straconym czasem? Spojrzenia mentorki i uczennicy zetknęły się, a widząc strapienie w oczach Ciernistej, Rdzawy Ogon spokorniała trochę i dotknęła ogonem jej policzka.
– Przepraszam – niewielka koteczka przygładziła łapą śnieg przed nią.
– Wiem – mruknęła Rdzawa, po czym odsunęła się od uczennicy – wracaj szybko do zdrowia, będę Cię mieć na oku – poleciła, a Ciernista obiecała sobie gdzieś w środku, że już nigdy nie zdenerwuje tej szylkretowej kotki. Nawet nie zauważyła idącego w jej kierunku pointa, a gdy ten się odezwał, podskoczyła lekko.
< Błądząca Łapo? Troszku się rozpisałam >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz