– Terminator, którego nie trzeba budzić. Czy o tak wiele proszę? – Otworzył oczy, rozpoznając głos Rozżarzonego Popiołu. Mentor stał nad nim, uśmiechając się lekko. Srebrny poderwał się z miejsca, zadowolony.
– To już? – zapytał, szczerząc się – Idziemy na trening? Taki prawdziwy? – Żar zaśmiał się, słysząc jego ekscytację. Pokręcił jednak głową, gasząc jego entuzjazm.
– Nie dzisiaj – odparł, po czym wskazał głową na wejście – najpierw trzeba Cię zanudzić. Chodź, zjesz coś, a potem pokażę Ci nasze tereny.
Srebrna ŁApa posłusznie ruszył w ślad za swym nauczycielem, wędrując do stosu. Imbirowa Łapa i Szeleszcząca Łapa zanieśli coś królowym, więc tym nie musiał się martwić. Pochwycił w pyszczek niewielką rybkę, której kolejne kęsy zdawały się znikać w jego gardle, nim jeszcze się pojawiły. Tak bardzo chciał już wyjść z obozu!
– Hej! – mruknął Rozżarzony Popiół, patrząc na swego terminatora – uważaj na ości.
Srebrny poruszył wymijająco ogonem.
– Jakie tam oś... pfu! – Z jego pyszczka na ziemię upadła ość, która to wcześniej ukuła go w język. Żar pokręcił głową rozbawiony, widząc ową scenę. Czekały go długie księżyce, w towarzystwie tej narwanej, włochatej kulki. Chyba powinien już się zacząć przyzwyczajać.
Kiedy posiłek nareszcie dotarł do końca, uczeń i mentor zakopali szczątki ryb i opuścili teren obozu.
~*~
Z gracją jemu godną przeskoczył na kolejny głaz, jednak cały efekt zepsuła tylna łapa, która ssunęła się lekko, zupełnie tak, jakby miał się potknąć. Szybko zapanował nad swawolną kończyną i ruszył dalej, zmniejszając odległość, jaka dzieliła go od mokradeł. Jeszcze jeden, może dwa susy, a będzie na miejscu. Niestrudzony dotarł więc na drugi brzeg, aby następnie Rozżarzony Popiół stanął nieopodal i rozpoczął.
– Przed nami Mokradła, jak już mówiłem – urwał na moment, po czym chrząknął, a gdy się ponownie odezwał, jego głos przyjął majestatyczną, trochę zabawną formę. – Nie znajdziesz tutaj ryb, masz jednak inne pole do popisu. Ptaki często polują tutaj na żaby. Co prawda, po Porze Łysych Drzew jest ich mało, ale nowe liście już pojawiają się na drzewach, więc niedługo, jeśli szczęście dopisze, może sam jakiegoś upolujesz. Tym czasem, idziemy dalej.
Srebrna Łapa kiwnął głową. Nie mógł się doczekać, aby móc już polować na ptactwo.
~*~
Z nutką żalu wracał do obozu. Tereny Klany Nocy były tak niezwykłe i ciekawe! Ciężko było mu mówić o monotonii... a szczególnie Płaczący Strażnik zrobił na nim dobre wrażenie. Był taki dumny i wielki, a jego liście z gracją opadały tak nisko, że gdy stanął na dwóch łapach był w stanie dotknąć nosem jednego z nich! Bardzo chciał tam jeszcze wrócić. W drodze powrotnej Żar odpytywał go z wiedzy o klanach i wyszło na jaw, że nie wie zupełnie nic. No dobrze, znał hierarchię i nazwy innych klanów, z opowiadań Sarny, jednak to było wszystko. Ciężko było mu nawet powiedzieć, z kim graniczyli. Rudy kocur, odkrywając to, stwierdził, że następnego dnia czeka go porządny wykład. Obiecał mu jednak, że zaczną także treningi praktyczne, co ucieszyło kocurka. Chciał mu pokazać, że już trochę potrafi! Pochwycił swój posiłek i już miał ruszyć do grupy terminatorów, która jadła, gdy dostrzegł jednego kocura, oddalonego od innych. To był Jasna Łapa, pieszczoch, którego jakiś czas temu Pierzasta Gwiazda przyjęła do klanu. Wszyscy zawsze traktowali go z dystansem, co nie koniecznie dziwiło van'a, jednak było trochę... nie fair? Tak samo, jak Srebrna Łapa, nie pochodził z Klanu Nocy. Może i zaczął swoje życie z jedzeniem od dwunogów, ale czy to jego wina? Srebrna Łapa wyprostował się i ruszył w kierunku jasnego kocura, stając nad nim.
– Cześć – powiedział z uśmiechem – mogę się przyłączyć?
< Jasna Łapo? >
A właśnie myślałam by ci napisać XD
OdpowiedzUsuń~ Flightmareł