Poranki były najgorsze. Nawet, jeśli byłą prawdziwą popielicą, to i tak budził ją Burzowa Łapa, zajmując się jej mięśniami. Na szczęście, owe z dnia na dzień bolały coraz mniej, chociaż nadal były dotkliwe. Kto wie, może niedługo buraska będzie miała spokój, od tej całej kuracji? Niby mogła się przespać, gdy kocur już wychodził, jednak od czasu zachorowania jej brata źle sypiała, a jadła niemalże tyle, co gdy trenowała za dużo. Zaśnięcie było torturą, która nużyła ją i ciągnęła się godzinami, przez liczne zmartwienia, jakie przechodziły przez jej łebek.
A jeśli nie wyzdrowieje? Co zrobią Biała Sadzawka i Ćmia Łapa, jeśli Księżycowa Łapa umrze? Co ona wtedy zrobi? Starała się jak mogła, raz za razem wymyślać to nowsze kombinacje, wiedziała także, że Gradowa Mordka i Burzowa Łapa ciężko pracują... ale jeśli sobie nie poradzą? Lub jeśli Księżycowa Łapa pozaraża resztę klanu? Jeśli wszyscy umrą? Te myśli wprawiały, że niezależnie od położenia słońca na niebie, Ciernista rozglądała się po legowisku terminatorów. Nie chciała ich stracić. Co by zrobiła, bez historii, oraz uroczego roztrzepania Brzoskwiniowej Łapy? Albo, gdyby zabrakło Błądzącej Łapy? Przyzwyczaiła się już do towarzystwa tego tajemniczego kocura, ba, bardzo go polubiła i na pewno nie chciała stracić. A Ćmia Łapa? Po ciele Ciernistej przebiegł dreszcz. Za nic w świecie nie chciałaby, aby jej siostrzyczka gdziekolwiek odeszła. Wydawała się taka krucha i delikatna... Ciernistej brakowałoby nawet wesołej Przepiórczej Łapy, oraz Deszczowej Łapy, nawet jeśli się z nim nie dogadywała. A kiedy już oplotła legowisko terminatorów, jej myśli szły dalej. Mama. Zniknęła gdzieś jakiś czas temu. Lamparcia Gwiazda wysłał nawet za nią patrol, nic się jednak nie znalazło. Z jednej strony Ciernista bała się o rodzicielkę, a z drugiej cieszyła, że nie widzi brata w takim stanie. Na pewno byłaby bardzo zmartwiona. Bura miała nadzieję, że znajdzie się na dniach. Nie potrafiła wyobrazić sobie, aby było inaczej. Burzowa Łapa. Był jej przyjacielem od kiedy pamiętała, zawsze się o nią troszczył, chociaż nigdy nie dostrzegał jej uczuć w jego kierunku. Wyglądali bardzo podobnie, ich charaktery i zainteresowania odbiegały jednak od siebie. Nie umiała sobie nawet wyobrazić, aby zachorował. Rdzawy Ogon. Czy w ogóle zniosłaby tą stratę? Przez długi czas widywała się z nią niemalże codziennie. Rdzawa pokazała jej życie
wojownika, nie zaś jedynie
kota. Nie była dla niej jak nauczycielka, nie wydawała się wcale sztywna, chociaż umiała ją skrytykować w taki sposób, aby Ciernista łapa więcej nie popełniła błędu. Nie, Rdzawa nie była tylko mentorką. Była dla niej, jak przyjaciółka. Każde kolejne imię przechodziło przez jej głowę, niczym strzała, a ona zaczynała gapić się w martwy punkt ziemi przed nią i rozumieć, że nie wie nic o śmierci. Żadnej nigdy nie widziała, co najwyżej słyszała o Lawendowym Płatku i Piaskowej Mgle. A to okropnie ją przerażało. Bo może i zachowywała się dojrzale, jednak w środku wrzała w niej świadomość, że nie rozumie pewnych rzeczy. A kiedy je zrozumie, jej światopogląd zostanie zszargany. Dochodziła do tego z każdym dniem po raz kolejny, gdy leżała sama, nie mogąc nic poczynić, z nikim porozmawiać. Dochodziła do tego, jak mało wie i jak wiele czeka ją i jej bliskich. Dochodziła do etapu, w którym pochłaniało ją przygnębienie, aby następnie wyjść z niego i wrócić tam następnego dnia, lub w czasie nocy.
Dochodziła do miejsca, gdzie zadręczała samą siebie. Chyba po prostu była zbyt wrażliwa, a przy tym nazbyt usilnie próbowała to ukryć. Nie chciała zwyczajnie, aby ktoś się o nią martwił. Każdy miał co innego na głowie.
Jednak dzisiaj było inaczej. Dzisiejsza sesja goryczy została przerwana. Zielone oczy ożywiły się, widząc dwoje kotów zmierzających do leża terminatorów. Rdzawy Ogon i Cienisty Pazur! Poderwała się lekko, widząc ich, nie wstała jednak, nie chcąc rozgniewać mentorki, która dostrzegając jej wzrok odsunęła się od kocura. Ciernista Łapa uśmiechnęła się lekko, widząc owy ruch.
– Witaj, Ciernista Łapo – odezwał się Cienisty Pazur, kiwając jej głową. Kotka odwzajemniła gest.
– Witaj, Cienisty Pazurze – mruknęła, po czym spojrzała na mentorkę – i wi-
Rdzawa pokręciła głową.
– Daruj sobie te formalności – burknęła, obrzucając ją poważnym wzrokiem. Wystarczyło spojrzenie, aby zrozumieć, że nie przyszła na przyjazne pogawędki. – Nadal nie mogę zrozumieć, co tobą kierowało.
– Chciałam się wykazać – mruknęła Ciernista, jej głos nie przybrał jednak owego potulnego tonu, w jaki przybarwiony był ostatnio. Wiedziała, że zawiodła mentorkę i żałowała tego, jednak ostatnimi czasy była w podłym nastroju.
– Może następnym razem, jak zechcesz się wykazać, pomyśl o tym przednią, a nie tylną częścią ciała? – odparła tamta, na co Ciernista cichutko fuknęła.
– Moja tylna część ciała myśli równie znakomicie, co przednia – powiedziała, a widząc lekkie zdziwienie w oczach mentorki, dodała, już trochę potulniej – nadal się na mnie gniewasz, Rdzawy Ogonie?
<Rdzawa?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz