Sczołgał się z łóżka, jeszcze przez chwilę obserwując Ellie. Nie rozumiał, jak ona w ogóle może robić coś tak mozolnego. Bez sensu. Następnie wybył z pokoju dziewczynki i zszedł na dół po schodach, szukając Biełki. Wiedział, że kotka go nie rozumie. Sam siebie nie rozumiał. Był jednak zbyt przerażony, aby się poprawić. Ostatnim kotem, z jakim rozmawiał, była jego siostra, którą zadeptał potwór. Ważka była niezwykła. Chciała, aby mimo wszystko był normalny. Niestety, nawet teraz nie umiał tego podarować siostrzyczce. Dreszcze nachodziły na jego ciało w losowych momentach, a on sam wręcz gubił się we własnym języku. Może miał jakiś stres pourazowy?
Na dole dojrzał zapełnioną miseczkę, jego i jeszcze jedną. Poczuł zapach Biełki. Widocznie była tutaj niedawno, ale nawet nie tknęła jedzenia. Pewnie minie trochę czasu, nim przyzwyczai się do życia pieszczoszki, chociaż Lavik był pewny, że jej się ono nie podoba. Podążył za jej zapachem. Z jednej strony, wcale tego nie chciał, a z drugiej, nie chciał też ciągle uciekać. Trafił na nią przed wejściem do zagadkowego pomieszczenia. Miejsca oddawania nieczystości dwunożnych. Co też Biełka mogła tutaj robić? Wszedł powoli na chłodne podłoże. Biała kotka rozglądała się wokół, analizując dziwne pomieszczenie. Odwróciła się, wyczuwając jego zapach.
– Nie rozumiem tych twoich bezwłosych – mruknęła, jeżdżąc łapą po chłodnej posadzce. Lavik wykonał dziwny grymas, z jednej strony podobny do uśmiechu, a z drugiej, bardzo mu odległy. – Co to za miejsce?
– Tut-taj dwunogi oddają swo-swoje nieczystości – wytłumaczył, na co biała kotka wybuchła śmiechem. Pokręciła głową z rozbawieniem, przewracając oczami.
Na dole dojrzał zapełnioną miseczkę, jego i jeszcze jedną. Poczuł zapach Biełki. Widocznie była tutaj niedawno, ale nawet nie tknęła jedzenia. Pewnie minie trochę czasu, nim przyzwyczai się do życia pieszczoszki, chociaż Lavik był pewny, że jej się ono nie podoba. Podążył za jej zapachem. Z jednej strony, wcale tego nie chciał, a z drugiej, nie chciał też ciągle uciekać. Trafił na nią przed wejściem do zagadkowego pomieszczenia. Miejsca oddawania nieczystości dwunożnych. Co też Biełka mogła tutaj robić? Wszedł powoli na chłodne podłoże. Biała kotka rozglądała się wokół, analizując dziwne pomieszczenie. Odwróciła się, wyczuwając jego zapach.
– Nie rozumiem tych twoich bezwłosych – mruknęła, jeżdżąc łapą po chłodnej posadzce. Lavik wykonał dziwny grymas, z jednej strony podobny do uśmiechu, a z drugiej, bardzo mu odległy. – Co to za miejsce?
– Tut-taj dwunogi oddają swo-swoje nieczystości – wytłumaczył, na co biała kotka wybuchła śmiechem. Pokręciła głową z rozbawieniem, przewracając oczami.
~*~
Nastał poranek, jeden z tych, których Lavik nienawidził. Wszyscy w pośpiechu opuszczali schronienie, idąc gdzieś i zostawiając go samego. No, niezupełnie. Śpiąca na kanapie kotka, Biełka, była jego towarzystwem. Nie wiedział jeszcze, czy może ją tak nazywać, ani czy z nimi zostanie, jednak zaczynał starać się akceptować jej osobę w swoim otoczeniu. Przełamanie się w kontaktach z nią nie będzie łatwe, jednak chyba musiał. Skoczył na blat, ziewając przeciągle. Jeszcze czuć było tutaj zapach pani, która wcześniej się krzątała. Przez jakiś czas po prostu leżał w miejscu, sam nie wiedział, jak długo. Po tym jednak usłyszał żałosne jęknięcie.
– Znowu ta papka? – Kocurek dźwignął się na łapy, przechodząc na drugą część blatu, pod którym dostrzegł Biełkę, patrzącą na swoją miskę.
– Znowu ta papka? – Kocurek dźwignął się na łapy, przechodząc na drugą część blatu, pod którym dostrzegł Biełkę, patrzącą na swoją miskę.
<Biełko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz