Kiedy poduszką łapy dotknęła białego puchu, poczuła, jak przez jej niewielkie ciałko rozchodzi się nieprzyjemny dreszcz. Nastroszyła trzykolorową sierść, po czym ruszyła przed siebie, czujnie trzepiąc uszami w kierunku wchodzącego patrolu. Błyskające Niebo weszła na polanę w towarzystwie byłego mentora Wydrowej Stopy, którego pozdrowiła nieśmiałym miauknięciem, i jakiegoś terminatora. Właśnie chciała wyjść na polowanie, aby w spokoju uporządkować myśli, kiedy usłyszał głębokie mruczenie tuż za sobą. Odwróciła pyszczek i zamarła.
— Dokąd się wybierasz, Wydrowa Stopo? — miauknął czystym, przecinającym mroźne powietrze jak sztylet, głosem.
Błękitne ślepia Jagodowego Futra wywiercały w jej ciele wielką dziurę, a sam kocur nie poruszył się ani o długość ogona. Wyraźnie czekał na jej odpowiedź, toteż koteczka słabo wymamrotała, że wybiera się na polowanie. Czarny kot zmrużył oczy.
— Chciałabyś, żebym ci towarzyszył? — odparł, oblizując różowym językiem pysk.
Calico nie oczekiwała tak otwartej propozycji. Mimo łagodnego tonu, widziała w jego ślepiach wyraźny rozkaz. Musiała się zgodzić, ponieważ odmówienie mu byłoby tylko gwoździem do trumny.
— Byłabym zaszczycona!... — wyszeptała słabo, spuszczając wzrok na swoje krótkie łapki.
Zastępca nieoczekiwanie zbliżył się zdecydowanie za blisko krągłej koteczki, którą sparaliżował strach. Był zbyt blisko. Automatycznie odsłoniła białe ząbki i wpiła pazury w zaśnieżoną glebę, jednak gdy zobaczyła, że kocur wpatruje się w nią osłupiały, schowała pazurki i nieco ochłonęła.
Jagodowe Futro warknął coś pod nosem i przesunął puszystym ogonem po jej kręgosłupie, po czym przylgnął do jej boku, kiedy zniknęli w tunelu.
- - -
Wschód słońca przybył później niżeli zazwyczaj, toteż wojowniczka miała więcej czasu, żeby wyspać się po wyczerpującym polowaniu z błękitnookim kocurem. Zbudziła się, kiedy nieśmiałe i jeszcze słabe promyki rozpoczęły mozolną wędrówkę po jej nosie, aż dotarły do zamkniętych, zielonych oczu. Wydrowa Stopa kichnęła cicho, po czym rozpoczęła poranną pielęgnację.
Wyskoczyła na śnieg, czując przeszywający mróz rozchodzący się po jej kolorowym futerku. Poduszki łap nadal ją lekko piekły, w nos i uszy szczypał mróz. Zmarszczyła nosek i przednią łapką pomasowała się po bolącej nasadzie, jednak natychmiastowo ją opuściła, kiedy zobaczyła swoją babkę. Pierzasta Gwiazda szła ku niej, z drżącą końcówką ogona i dumnie uniesioną głową.
— Prowadź, Wydrowa Stopo. — rozkazała głosem równie zimnym, co panujący tutaj ziąb.
Calico zadrżała, po czym ruszyła sprężystym krokiem w kierunku Siedlisk Dwunożnych.
<< Pierzasta Gwiazdo? >>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz