— Masz gościa, Milcząca Gwiazdo.
Przywódczyni Klanu Wilka powstała i z dumnie uniesionym podbródkiem wciągnęła mroźne powietrze. Wyraźnie wyczuła słaby zapach kocura z Klanu Wilka, jednak pachniał bardziej stodołą niżeli owym klanem. Trzepnęła wątłym ogonem, doskonale wyczuwając, iż jest to samotnik.
Towarzyszący jej wojownik pokazał łbem na trzymanego przez Błotnistego Pyska ciemnego kocura, który dosłownie skulił się pod ciężarem młodego kota. Burzowy Kwiat, w geście zadowolenia, odsłonił żółte kły i zamruczał, uśmiechając się szyderczo. Jednak Milcząca Gwiazda zamarła, dosłownie, jakby przymarzła do twardej gleby. Doskonale znała tego kota, ponieważ był synem jej najdroższej przyjaciółki, Liliowej Łodygi! Przełknęła ślinę.
— Błotnisty Pysku, natychmiast puść tego kota! — zawyła, doskakując niczym łania do zdezorientowanego wojownika, który z przestrachem w ślepiach, cofnął się od swojej liderki. — Mała Łapo, czy nic ci nie jest?
Oczy byłego terminatora zalśniły, jakby w uldze, że go rozpoznano. Sierść położył płasku, natomiast odór strachu znikł, jakby czuł się bezpiecznie w towarzystwie błękitnookiej. Jedynym znakiem, że młodzieniec się denerwuje, była jego drgająca końcówka ogona.
— N-nie, ale!... — wycharczał, cofając się i prędko liżąc w pierś. — Mam dla ciebie ważną informację, Milcząca Gwiazdo.
— Porozmawiamy o tym w moim legowisku. — oznajmiła twardo, przestając stroszyć sierść i wodząc oczami po wychudzonym kocurku. — Błotnisty Pysku, możesz odejść. Burzowy Kwiecie, wróć do pilnowania obozu.
Oba koty popatrzyły się na siebie niepewnie, jednak nie miały odwagi sprzeciwić się liderce. Starszy wojownik tylko fuknął na nowoprzybyłego i wygiął się w łuk, a Mała Łapa odskoczył wystraszony.
— Trzymaj się z dala od Klanu Wilka, mysia strawo! — wysyczał wściekle, strosząc swój gęsty ogon.
- - -
Kocica z kamiennym pyskiem wysłuchała relacji byłego ucznia, który drżał przez całą opowieść. Niekiedy musiała go uspokajać, by przemawiał dalej, ponieważ ciągle się jąkał. Jednak nie był to ten sam terminator, jak kiedyś. Urósł. Wydoroślał. Acz w jego ślepiach nadal widziała tą samą drżącą kulkę, która bała się najmniejszego szmeru.
— Klan Burzy porwał moją córeczkę. — wymruczała, a jej oczy zaszły mgłą. — Te lisie bobki pożałują każdego swojego oddechu.
Mała Łapa rzucił niepewne spojrzenie na Milczącą Gwiazdę i już otworzył pyszczek, aby coś dodać, ale do legowiska wparowała Burzowe Futro. Jej długa sierść była nastroszona, źrenice nienaturalnie wąskie, a ślepia lekko podkrążone. Zapewne była zmęczona, ponieważ całe dnie i noce czuwała przy szylkretowej wojowniczce. Wraz z Motylim Skrzydłem próbowała robić przeróżne lekarstwa.
— Milcząca Gwiazdo! Mam lek, mam lek! — piszczała podekscytowana. — Jaskółcze ziele, liść wrotyczu i złocień! To są składniki!
Błękitnooka chciała zaprotestować. Medyczka praktycznie codziennie mówiła to samo, ciągle była tak samo optymistycznie nastawiona, chociaż wyraźnie widziała, że jest diabelnie smutna. Zroszony Nos była w koszmarnym stanie, ale liderka dziękowała Klanowi Gwiazdy, że nie zaraziła reszty kotów. Lecz nadal obawiała się o życie swojej najdroższej przyjaciółki i o to, jak przeżyje to jej partner. Mała Łapa odskoczył jak oparzony i ponownie zaczął drżeć.
— Doskonale, Burzowe Futro, ale jak widzisz, rozmawiam i... — starała się jakoś wyjaśnić tę całą sytuację, ponieważ długowłosa dopiero teraz dostrzegła samotnika.
<< Mała Łapo? >>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz