Szanta co prawda pamiętała, które z kociąt wpadło na pomysł udania się do starszyzny, odwiedzić ślepego kocura, będącego wujem Kruczka i Echo, jednak uznała, że lepiej tego nikomu nie mówić. A czemu? Bo nie miała w tym interesu, a miała interes w tym, aby wymknąć się z przyjaciółmi ze żłobka. Mieli mu wywinąć jakiś numer, żeby było śmiesznie. A poza tym, tak jak reszta kociąt, była zaciekawiona osobistością, jaką był Nagietkowy Wschód, od którego mieli się trzymać z daleka. Z tego powodu nie miała okazji poznać kocura wcześniej, ale nim weszła do kociarni, myślała, że to będzie jakiś siwy dziadzio z długimi wąsami i siwą bródką. Nie spodziewała się zobaczyć całkiem dobrze prezentującego się kota, oczywiście, jeśli pominąć szpecące go rany i brak oczu. I grymas, który wymalował się na pysku rudego kocura, gdy zdał sobie sprawę, że do jego legowiska wtargnęła zgraja mniej lub bardziej wychowanych członków Klanu Burzy.
– Zjeżdżać mi stąd smarkacze! Nie jestem niańką, tylko starszym!
– A nie mówiłem? To gbur.
– Ale ma śmieszne uszy!
– To była jedna z dwóch charakterystycznych cech naszej rodziny, ale coś powoli zanika. Śmiesznie wywinięte uszy i rude futro... – wytłumaczył Echo, przykładając łapkę do swojego uszka, próbując je nieco wygiąć, jednak bezskutecznie. – I można by dodać jeszcze do tego pomarańczowe bądź żółte ślepia. Tak można opisać prawie każdego z naszych przodków. Oprócz Nagietkowego Wschodu ciocia Bajkowa Stokrotka i wujek Płomienny Ryk mają te cechy. Pożarowa Łapa też, tylko jej uszy są normalne... Jak widzicie, przeważająca większość ruda.
– A jak myślisz, czemu te cechy zanikają, przemądrzała piszczko. – prychnął starszy, starając się skierować pysk na siostrzeńca. Gdyby kocur nie był ślepy, na pewno w jego spojrzeniu kocięta dostrzegły pogardę. – Bo szlachetna krew mieszana jest z krwią pospólstwa i bruka nasz ród.
– Co on wygaduje?
– Szlachetna krew?
– Ród? Coś jak ten nasz? – wyszeptał Rumianek do Szanty, a ta go lekko pacnęła łapką w bok, aby był cicho. Była ciekawa tego rodu, o którym mówił starszy. W końcu mama też użyła kiedyś tego słowa, mówiąc kociakom, że teraz one są przyszłością ich rodu. Może to był ten sam? Bo ile ich mogło być. Jeden lub dwa, czyli ich i jego. Musiała się tego dowiedzieć, a pewnie kocur zaraz im wszystko powie.
– Tak, dobrze słyszeliście. Wasi przyjaciele są spokrewnieni z wielką, szlachetną Piaskową Gwiazdą, założycielką naszego rodu, wspaniałą liderką, za której panowania koty żyły w dostatku. Klan Burzy nie był wtedy pośmiewiskiem jak teraz, a budził szacunek wśród innych klanów. Mieliśmy najlepszych wojowników i medyków, w żadnym klanie nie było tak utalentowanych kotów. – Kocur mówił to tak, jakby sam doświadczył tych czasów, nawet jeśli znał je tylko z opowieści matki, której opowiadał o nich jej dziadek. – Nie było takich głupich ról, jak kronikarz, którym nakazano napisać historię klanu na nowo. Jak będziecie już uczniami, popytajcie kotów spoza klanu, najlepiej takich starszych, czy znają imię legendarnej liderki. Nie ma kota na świecie, który by nie znał jej imienia. Na pewno usłyszycie o niej przekłamane historie, a być może już wasze umysły zostały nimi skażone. Niech zgadnę, o to pewnie zadbała moja ukochana siostra, Margaretkowy Zmierzch – zaśmiał się. – Właśnie takie koty jak ona, buntownicy, zniszczyli dziedzictwo, które moja prapraprababka budowała i próbowała utrzymać. Nie udało jej się. Gdy zbyt wiele kotów jest łasych na władze, tak się dzieje. Władze powinni sprawować tylko wybrańcy, czyli jej potomkowie. Ja czy nawet i wy... – Na jego pysku ponownie ukazał się grymas, gdy zwrócił się do siostrzeńców. – Mamy we krwi przewodzenie innymi kotami. Wy częściowo również. Niech to dla was będzie lekcja, aby obrać właściwą drogę. – Szanta tego nie wyłapała, ale gdyby żyła dłużej w klanie, być może zdziwiłaby się, że kocur po raz pierwszy w życiu zwraca się miło do dwójki czarnych kocurów. – A wy – Tym razem zwrócił się do reszty kociąt – lepiej trzymajcie się tych, w których żyłach płynie krew wybrańcy samego Klan Gwiazdy.
Na pyskach gromadki można było dostrzec różne emocje. Konsternację, zmieszanie, rozbawienie, a nawet złość. Za to pyszczek Szanty jasno mówił, że oddała się zadumie. Czy jej brat jakimś cudem dowiedział się wcześniej od niej, że Echo i Kruczek są potomkami tej kotki, którą starszy wychwalał, stąd udało mu się zakumplować z pierwszym z tej dwójki? Jeśli tak było, była zła, że jej o tym nie poinformował. Ona też chciała mieć znajomości, z ważnymi kotami, aby jej się lepiej żyło w klanie. Dlatego też dziabnęła rudego w ucho. Bo skoro byli potomkami liderki i synami lidera, to byli ultra do potęgi ważni!
– Ała! Za co to było?!
"Ty już dobrze wiesz!"
W legowisku pojawiła się babcia, razem z drugą królową, które ani trochę nie wydawały się zadowolone z odwiedzin kociąt u starszego. Szylkretka z rozczarowaniem wpatrywała się w swoich synów, którzy ze spuszczonymi głowami skierowali się do wyjścia.
– Na dzisiaj koniec. Jeśli jesteście ciekawi prawdziwej historii Klanu Burzy, polecam się, jako "prawdziwy kronikarz".
Szanta nic z tego już nie rozumiała. Jeden kot wychwalał tę dziwną rudą kotkę, a w opowieściach czy to królowych, czy kronikarki, kotka była przestawiona jako zła postać, która o mało co nie doprowadziła do upadku klanu przez swoją dziwną wizję dotycząca podziału kotów. Oczywiście, że wierzyła wersji babci, ale dlaczego na jej temat powstały tak oderwane od siebie historie? Postanowiła się tego dowiedzieć, teraz, w tej chwili, dlatego nie ruszyła się z miejsca.
– Dwa... Trzy... Szanta! Wracamy do żłobka. Szybko, chodź. – zawołała starsza.
– Nie widziałem, że zostałaś ponownie matką. Moje gratulacje. – rzucił sarkastycznie starszy, jednak babcia nie dała po sobie poznać, że ruszył ją komentarz
– No już Szanta. Twoje małe uszka nie powinny słuchać głupot, które wygaduje szalony kocur. Spójrz tylko. – Szepnęła, gdy szylkretka się do niej zbliżyła. – On nie widzi. Został oślepiony przez sam Klan Gwiazdy. Pamiętasz, co ci mówiłam o nich? Gwiezdni nie tolerują takich kotów jak Nagietek, takich, które są złe. Ukarali go za to, że uważał się za samego wybrańca Klanu Gwiazdy i podziela wizję tyranki.
"Czyli mnie też ukarzą? Za to, że udaje niemą? Bo uznają, że się z nich nabijam, nawet jak nie mam nic ciekawego do powiedzenia w danej chwili, bądź uznaję, że nie warto szczepić języka?"
Tak jak szybko się ta myśl pojawiła w łebku kociaka, tak szybko również zniknęła. Mała kotka wróciła z babcią do żłobka i oddała się zabiegom pielęgnacyjnym swojego kolorowego futerka.
– Dziwny z niego kocur – miauknęła cichutko, jednak nie na tyle, by babcia tego nie usłyszała. Starsza zaskoczona wpatrywała się we wnuczkę, być może zastanawiając się, czy nie ma omamów i się nie przesłyszała. A Szanta nic więcej nie powiedziała, zajmując się czyszczeniem swojego ogonka.
– Zjeżdżać mi stąd smarkacze! Nie jestem niańką, tylko starszym!
– A nie mówiłem? To gbur.
– Ale ma śmieszne uszy!
– To była jedna z dwóch charakterystycznych cech naszej rodziny, ale coś powoli zanika. Śmiesznie wywinięte uszy i rude futro... – wytłumaczył Echo, przykładając łapkę do swojego uszka, próbując je nieco wygiąć, jednak bezskutecznie. – I można by dodać jeszcze do tego pomarańczowe bądź żółte ślepia. Tak można opisać prawie każdego z naszych przodków. Oprócz Nagietkowego Wschodu ciocia Bajkowa Stokrotka i wujek Płomienny Ryk mają te cechy. Pożarowa Łapa też, tylko jej uszy są normalne... Jak widzicie, przeważająca większość ruda.
– A jak myślisz, czemu te cechy zanikają, przemądrzała piszczko. – prychnął starszy, starając się skierować pysk na siostrzeńca. Gdyby kocur nie był ślepy, na pewno w jego spojrzeniu kocięta dostrzegły pogardę. – Bo szlachetna krew mieszana jest z krwią pospólstwa i bruka nasz ród.
– Co on wygaduje?
– Szlachetna krew?
– Ród? Coś jak ten nasz? – wyszeptał Rumianek do Szanty, a ta go lekko pacnęła łapką w bok, aby był cicho. Była ciekawa tego rodu, o którym mówił starszy. W końcu mama też użyła kiedyś tego słowa, mówiąc kociakom, że teraz one są przyszłością ich rodu. Może to był ten sam? Bo ile ich mogło być. Jeden lub dwa, czyli ich i jego. Musiała się tego dowiedzieć, a pewnie kocur zaraz im wszystko powie.
– Tak, dobrze słyszeliście. Wasi przyjaciele są spokrewnieni z wielką, szlachetną Piaskową Gwiazdą, założycielką naszego rodu, wspaniałą liderką, za której panowania koty żyły w dostatku. Klan Burzy nie był wtedy pośmiewiskiem jak teraz, a budził szacunek wśród innych klanów. Mieliśmy najlepszych wojowników i medyków, w żadnym klanie nie było tak utalentowanych kotów. – Kocur mówił to tak, jakby sam doświadczył tych czasów, nawet jeśli znał je tylko z opowieści matki, której opowiadał o nich jej dziadek. – Nie było takich głupich ról, jak kronikarz, którym nakazano napisać historię klanu na nowo. Jak będziecie już uczniami, popytajcie kotów spoza klanu, najlepiej takich starszych, czy znają imię legendarnej liderki. Nie ma kota na świecie, który by nie znał jej imienia. Na pewno usłyszycie o niej przekłamane historie, a być może już wasze umysły zostały nimi skażone. Niech zgadnę, o to pewnie zadbała moja ukochana siostra, Margaretkowy Zmierzch – zaśmiał się. – Właśnie takie koty jak ona, buntownicy, zniszczyli dziedzictwo, które moja prapraprababka budowała i próbowała utrzymać. Nie udało jej się. Gdy zbyt wiele kotów jest łasych na władze, tak się dzieje. Władze powinni sprawować tylko wybrańcy, czyli jej potomkowie. Ja czy nawet i wy... – Na jego pysku ponownie ukazał się grymas, gdy zwrócił się do siostrzeńców. – Mamy we krwi przewodzenie innymi kotami. Wy częściowo również. Niech to dla was będzie lekcja, aby obrać właściwą drogę. – Szanta tego nie wyłapała, ale gdyby żyła dłużej w klanie, być może zdziwiłaby się, że kocur po raz pierwszy w życiu zwraca się miło do dwójki czarnych kocurów. – A wy – Tym razem zwrócił się do reszty kociąt – lepiej trzymajcie się tych, w których żyłach płynie krew wybrańcy samego Klan Gwiazdy.
Na pyskach gromadki można było dostrzec różne emocje. Konsternację, zmieszanie, rozbawienie, a nawet złość. Za to pyszczek Szanty jasno mówił, że oddała się zadumie. Czy jej brat jakimś cudem dowiedział się wcześniej od niej, że Echo i Kruczek są potomkami tej kotki, którą starszy wychwalał, stąd udało mu się zakumplować z pierwszym z tej dwójki? Jeśli tak było, była zła, że jej o tym nie poinformował. Ona też chciała mieć znajomości, z ważnymi kotami, aby jej się lepiej żyło w klanie. Dlatego też dziabnęła rudego w ucho. Bo skoro byli potomkami liderki i synami lidera, to byli ultra do potęgi ważni!
– Ała! Za co to było?!
"Ty już dobrze wiesz!"
W legowisku pojawiła się babcia, razem z drugą królową, które ani trochę nie wydawały się zadowolone z odwiedzin kociąt u starszego. Szylkretka z rozczarowaniem wpatrywała się w swoich synów, którzy ze spuszczonymi głowami skierowali się do wyjścia.
– Na dzisiaj koniec. Jeśli jesteście ciekawi prawdziwej historii Klanu Burzy, polecam się, jako "prawdziwy kronikarz".
Szanta nic z tego już nie rozumiała. Jeden kot wychwalał tę dziwną rudą kotkę, a w opowieściach czy to królowych, czy kronikarki, kotka była przestawiona jako zła postać, która o mało co nie doprowadziła do upadku klanu przez swoją dziwną wizję dotycząca podziału kotów. Oczywiście, że wierzyła wersji babci, ale dlaczego na jej temat powstały tak oderwane od siebie historie? Postanowiła się tego dowiedzieć, teraz, w tej chwili, dlatego nie ruszyła się z miejsca.
– Dwa... Trzy... Szanta! Wracamy do żłobka. Szybko, chodź. – zawołała starsza.
– Nie widziałem, że zostałaś ponownie matką. Moje gratulacje. – rzucił sarkastycznie starszy, jednak babcia nie dała po sobie poznać, że ruszył ją komentarz
– No już Szanta. Twoje małe uszka nie powinny słuchać głupot, które wygaduje szalony kocur. Spójrz tylko. – Szepnęła, gdy szylkretka się do niej zbliżyła. – On nie widzi. Został oślepiony przez sam Klan Gwiazdy. Pamiętasz, co ci mówiłam o nich? Gwiezdni nie tolerują takich kotów jak Nagietek, takich, które są złe. Ukarali go za to, że uważał się za samego wybrańca Klanu Gwiazdy i podziela wizję tyranki.
"Czyli mnie też ukarzą? Za to, że udaje niemą? Bo uznają, że się z nich nabijam, nawet jak nie mam nic ciekawego do powiedzenia w danej chwili, bądź uznaję, że nie warto szczepić języka?"
Tak jak szybko się ta myśl pojawiła w łebku kociaka, tak szybko również zniknęła. Mała kotka wróciła z babcią do żłobka i oddała się zabiegom pielęgnacyjnym swojego kolorowego futerka.
– Dziwny z niego kocur – miauknęła cichutko, jednak nie na tyle, by babcia tego nie usłyszała. Starsza zaskoczona wpatrywała się we wnuczkę, być może zastanawiając się, czy nie ma omamów i się nie przesłyszała. A Szanta nic więcej nie powiedziała, zajmując się czyszczeniem swojego ogonka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz