To… nie szło zgodnie z jego planem…
Uśmiechnął się lekko. - Trochę... To co, jaka twoja decyzja?
To… przecież był żart… prawda?
- Tylko się z nim droczyłem. No weź, po prostu powiedz, że nie chcesz skoro tak…
Po co ja się na to zgadzałem?
“- Jeśli taaaak baaaardzo ci zależyyy”
Ugh…
Zamruczał cicho i zbliżył się do niego. - No tak trochę... Fajnie by było…
Co ja do chuja zrobiłem?
Ucieczka od Urdzikowej Łapy była prosta. Najwyraźniej nie szukał go, na jego szczęście. Teraz musiał poszukać kogoś, kto mógłby mu pomóc. Chyba już piętnaście razy wpadł na jakieś koty, jednak żadne nie były z jego klanu.
Szedł, szedł i szedł tak długo jak to było możliwe. Natrafił na Różaną Łapę. Na szczęście. Nie lubił jej jakoś mocno, ale jako jedyną dostrzegł w tym tłumie.
- Hej Różyczkoooo - podszedł trochę bliżej kotki. Ta uniosła brew, zdziwiona zachowaniem kocura. Chciał Być dla niej miły, czy co? A może, chciał ją poderwać? Jeśli tak, to niech nie liczy na jej miłość, ale komplementy to przyjmie z chęcią.
- Cześć - rzuciła, podchodząc do niego
- Co porabiasz?- zaczął z początku miło, nie chciał od razu zostać odrzucony przez nią, miał w końcu ważną sprawę. BARDZO ważną.
- Właściwie, to się nudzę. Nie miałam z kim rozmawiać, a cały ten tłum jest skupiony na liderach - mruknęła. - Znudziło mi się po kilku minutach. A ty?
- Bo, eheh... naszła śmieszna sytuacja... i potrzebuję pomocy....- pisnął speszony. - Co jeśli przypadkowo zaakceptowałem czyjąś miłość myśląc, że to żart i przypadkowo jesteśmy parą i przypadkowo chcę jakoś... no nie wiem. Potrzebuję rady bo nie wiem co mam robić. - spuścił głowę.
- Ciekawy przypadek - przyznała, siadając. - To ktoś z spoza klanu?
- Tak, Klifiak, chyba przed wyznaniem mi miłości gadaliśmy z pięć minut? Coś około tego. Tak to nie znam go totalnie, i wiem że jego ulubiony kolor to zielony. - położył uszy i odwrócił wzrok.
- Dobre chociaż to - pocieszała go. - Po zgromadzeniu się rozstaniecie, a do następnego zapewne zapomni, że coś takiego było. Próbowałeś mu powiedzieć, że to żart?
- Próbowałem... i co do tego że zapomni to jest taki mały kłopot.... Bo powiedział że mamy się jeszcze po zgromadzeniu spotkać w jakiejś norce... w co ja się wkopałem...
- Ukryjesz się gdzieś w tłumie - miauknęła. - Raczej nie będzie tam biegać i cię szukać, sądzę, że lider na pewno na coś takiego nie pozwoli. Będę mogła spróbować go odgonić. Jak on wygląda? Taki biały?
- Nie... Jest czarno bury, i ma morskie oczy. - mruknął starając się opisać go lepiej. - Jest wysoki, wyższy ode mnie, no i ma półdługie futro.
- Będę mogła spróbować go przegonić - prychnęła. - Co mi tam, jakiś paskuda z Klanu Klifu. I tak powinnam mieć już ukończony trening. Umiem tyle samo, co mój mentor.
- Niesamowite, że się taka miła zrobiłaś, ale dziękuję ci bardzo. - mruknął wdzięczny.
Kotka uśmiechnęła się sztucznie, ale chociaż to. Jak się okazało, nie była taka zła.
•·.·''·.·•
Zgromadzenie zakończyło się. Wracali do obozu. Teraz obmyśleć plan, jak przyjść na miejsce spotkania z Urdzikiem. Przez chwilę kręcił się w kółko jednak zdecydował się na jedną rzecz.
- Umm… przeszkadzam?- wszedł do legowiska lidera wypatrując za Przywódcą.
- Czego - van wyszedł z cienia patrząc na niego lodowatym wzrokiem.
- Przyszedłem zapytać czy mogę zapolować, trochę wyszedłem z wprawy i chcę też potrenować samotnie. - jak gdyby nigdy nic uśmiechnął się patrząc na niego błagalnie.
- Wolałbym żebyś nie wychodził z wprawy. Idź.- prychnął i odszedł.
Jest! Wszystko idzie super! Odszedł powoli bez słowa i wyszedł z obozu. Po dłuższej chwili poczuł smród nie-wilczaka. No świetnie, czyli był tutaj. Jeśli ktoś go wyczuje, jest po nim. No… chyba że przekona go do dołączenia do klanu Wilka…
Powoli wszedł do tunelu i spotkał burego siedzącego tyłem do niego.
-Hej…?
<Urdzik?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz