dawno dawno temu
"Wiesz, czego uczy ta historia?"
Głos wujka dalej rozbrzmiewał w jej głowie. Czy potrafiłaby odpowiedzieć na to pytanie? Nie, bo bardziej skupiała się na tym jak zachowywał się Niezapominajek. A było to coś niesamowitego. Tak dawno nikt do niej niczego nie powiedział w geście przyjacielstwa czy zwykłej życzliwości.
A on poświęcił swój czas, na opowiedzenie z reguły czegoś prostego, a jednocześnie mądrego co pewnie ma jakieś swoje drugie dno oprócz zawartej treści będącej częścią ich przeszłości. Zrobił to DLA NIEJ. Dla niej wypowiedział te kilka słów. Swoim ciepłym głosem ukoił jej nerwy. Stres, który pewnie już ogarnąłby jej ciałem, odleciał hen daleko, tam gdzie nikt jeszcze nie zaszedł.
To było niesamowite. Chciała częściej czuć to ciepło, wynikające z tego, że ktoś poświęcił dla niej cząstkę siebie, pokazał, że mimo własnych zmartwień, może tu być.
Nie odpowiedziała. Uśmiechnęła się lekko, spoglądając bez strachu na wujka.
Z jej pyska wyrwało się zwykłe "dziękuję" i objęła Niezapominajkowy Sen, roniąc łzy z byle powodu.
"Wiesz, czego uczy ta historia?"
Głos wujka dalej rozbrzmiewał w jej głowie. Czy potrafiłaby odpowiedzieć na to pytanie? Nie, bo bardziej skupiała się na tym jak zachowywał się Niezapominajek. A było to coś niesamowitego. Tak dawno nikt do niej niczego nie powiedział w geście przyjacielstwa czy zwykłej życzliwości.
A on poświęcił swój czas, na opowiedzenie z reguły czegoś prostego, a jednocześnie mądrego co pewnie ma jakieś swoje drugie dno oprócz zawartej treści będącej częścią ich przeszłości. Zrobił to DLA NIEJ. Dla niej wypowiedział te kilka słów. Swoim ciepłym głosem ukoił jej nerwy. Stres, który pewnie już ogarnąłby jej ciałem, odleciał hen daleko, tam gdzie nikt jeszcze nie zaszedł.
To było niesamowite. Chciała częściej czuć to ciepło, wynikające z tego, że ktoś poświęcił dla niej cząstkę siebie, pokazał, że mimo własnych zmartwień, może tu być.
Nie odpowiedziała. Uśmiechnęła się lekko, spoglądając bez strachu na wujka.
Z jej pyska wyrwało się zwykłe "dziękuję" i objęła Niezapominajkowy Sen, roniąc łzy z byle powodu.
***
Ciemność.
Wokół krzyki.
Gdzieś kolejna plama krwii.
Ciała leżące na ciemnym podłożu.
A w cieniu to, co najstraszniejsze.
Nie ma ucieczki.
Tylko wszechobecna ciemność.
Wokół krzyki.
Gdzieś kolejna plama krwii.
Ciała leżące na ciemnym podłożu.
A w cieniu to, co najstraszniejsze.
Nie ma ucieczki.
Tylko wszechobecna ciemność.
***
Obudziła się z niemym krzykiem. Zamglonym wzrokiem spojrzała na rozrzucone kawałki mchu oraz drobinki ziemi. Śpiących wojowników, niezdających sobie sprawy z tego, co przeżyła.
Ale całe szczęście to tylko sen. Koszmar. Jak zawsze obudziła się zlana potem, odtwarzając w myślach przerażające sceny, jakich jej oczy w prawdziwym życiu by nie zniosły. Ciągle to samo.
Od wielu księżyców.
Non stop.
Chciałaby przerwać tą monotonię swoim wrzaskiem, który mógłby rozbić to zwierciadło grozy, szybkim stwierdzeniem "Nie chcę tego, boję się tej rzeczy". Ale nie miała komu to powiedzieć. Nikt. Jej. Nie. Usłyszy. Bo kto by słyszał. Sny nie posłuchają. Zostaną. Nikt nie przyjdzie jej pomóc uciec, gdy nie widzi wyjścia. Pozostanie sama.
Z ciemnością.
Trupami.
Wszyscy inni są daleko. Nawet jeżeli centymetry od niej leży jakiś kot i obecnie przeżywa własny sen. To ona dalej jest tu, czując świeży zapach krwii, słysząc ostatnie wrzaski, skowyty i oddechy istot, które nawiedzają ją prawie każdej nocy.
Ale na co dzień nie zwracała na to uwagi. Na co dzień była taka jak każdy. Wykonywała swoje obowiązki najlepiej jak umiała, starała się przystosowywać do każdego. Gdy wypadało coś powiedzieć, to to robiła. Gdy nie musiała, to siedziała cicho. Była jak każdy inny, oczywiście stojąc na uboczu by się nie wyróżniać.
A w nocy żyła w zamkniętym świecie pełnym strachu, bojąc się, czy upiór nie wyskoczy jej przed oczy. Czy nie zobaczy nagle czyjegoś trupa. Będąc w tym odległym miejscu, dla innych zawsze będzie tym samym. Tą samą cichą kotką bez zapowiadającej się przyszłości. Istotą, która może kiedyś na serio zamorduje jak jej matka. Kimś, o kim można plotkować ile wlezie, ale nikt tego nie robił bo nikomu nie podpadła. To były właśnie plusy siedzenia cicho. Noce miała wtedy tylko dla siebie i własnych lęków, bez kogoś, kto rozpowiedziałby o wojowniczce, która zawsze gdy się budziła najpierw rozglądała się czy dalej nie jest we śnie. A potem jedynie drgania strachu, trwoga przejmowała jej ciało tak jak.
To tyle.
I nikt nie musiał o tym wiedzieć. Prawda? Przecież to jej sprawa.
Znowu musiała wyjść z legowiska, czuła już tą chęć ucieczki z miejsca, gdzie było tak dużo kotów, by nikomu nie robić kłopotu i jak zawsze przemyśleć to co się stało na spokojnie. W końcu, jeszcze kogoś obudzi. Analiza była prosta. Co widziała? Ciemność, trupy, krew, istoty, duchy, plamy, iskry. Wszystko. Stanowczo za wiele. A czy bała się tego? Oczywiście. Nie potrafiła powstrzymać tego dreszczu, owijającego ją aż po sam koniuszek ogona, sprawiający, że przerażona wpatrywała się we własne odbicie w kałuży. Łapy przeszywał jakby skurcz, przez co nie potrafiła ustać na nogach. Sama nawet nie zauważyła kiedy wyszła z legowiska. Nie chciała nikomu przeszkodzić, naprawdę. Dlatego pewnie poczyniła to tak szybko. Odruchowo. Niemal nie zastanawiając się nad tym, co zrobiła.
Co jeżeli kiedyś zabije kogoś nie wiedząc o tym?
Tak jak to, odruchowo?
Gdyby nie samo przerażenie tym, że kogoś obudzi, już by wybuchła płaczem. Najlepiej to by przytuliła mamę. Ale mama zawsze była daleko. Niedostępna. Przerażająca na swój sposób. A tata starał się być, lecz go nie było do tej pory. Zniknął i nie wrócił. Musiał najpierw wyjść ze swoich problemów. Nie mogła mu w tym przeszkadzać. To byłoby niemiłe. Więc nie miała do kogo się zwrócić.
W cichej toni niby zwykłej plamy wody, widziała wiele. Księżyc, budzący respekt największy obiekt na niebie. Wiele małych punktów, będących ich zmarłymi przodkami. Również były tam chmury, ciemne i nieprzewidywalne jak również białe, lekkie obłoczki.
Tylko, że po co o tym myślała, jak na samym środku była ona. To, czego nie chciała widzieć. Pragnęła jedynie odizolować się od reszty, która była piękna i nieskazitelna. Być dodatkiem, który na swój sposób nigdy nie będzie idealnie miły, idealnie cichy czy odważny. Zawsze pozostaną noce, gdzie wszystkie strachy dnia, zbierają się razem i mówią jej o tym, że nigdy z tego sama nie wyjdzie. A ona ich nie słucha. Ma ich gdzieś. Może dalej tli w niej się to poczucie, że da radę?
Ale już dawno przestała być na siłach.
Inaczej spałaby już w legowisku, a nie leżała przy kałuży w obozie.
Ale całe szczęście to tylko sen. Koszmar. Jak zawsze obudziła się zlana potem, odtwarzając w myślach przerażające sceny, jakich jej oczy w prawdziwym życiu by nie zniosły. Ciągle to samo.
Od wielu księżyców.
Non stop.
Chciałaby przerwać tą monotonię swoim wrzaskiem, który mógłby rozbić to zwierciadło grozy, szybkim stwierdzeniem "Nie chcę tego, boję się tej rzeczy". Ale nie miała komu to powiedzieć. Nikt. Jej. Nie. Usłyszy. Bo kto by słyszał. Sny nie posłuchają. Zostaną. Nikt nie przyjdzie jej pomóc uciec, gdy nie widzi wyjścia. Pozostanie sama.
Z ciemnością.
Trupami.
Wszyscy inni są daleko. Nawet jeżeli centymetry od niej leży jakiś kot i obecnie przeżywa własny sen. To ona dalej jest tu, czując świeży zapach krwii, słysząc ostatnie wrzaski, skowyty i oddechy istot, które nawiedzają ją prawie każdej nocy.
Ale na co dzień nie zwracała na to uwagi. Na co dzień była taka jak każdy. Wykonywała swoje obowiązki najlepiej jak umiała, starała się przystosowywać do każdego. Gdy wypadało coś powiedzieć, to to robiła. Gdy nie musiała, to siedziała cicho. Była jak każdy inny, oczywiście stojąc na uboczu by się nie wyróżniać.
A w nocy żyła w zamkniętym świecie pełnym strachu, bojąc się, czy upiór nie wyskoczy jej przed oczy. Czy nie zobaczy nagle czyjegoś trupa. Będąc w tym odległym miejscu, dla innych zawsze będzie tym samym. Tą samą cichą kotką bez zapowiadającej się przyszłości. Istotą, która może kiedyś na serio zamorduje jak jej matka. Kimś, o kim można plotkować ile wlezie, ale nikt tego nie robił bo nikomu nie podpadła. To były właśnie plusy siedzenia cicho. Noce miała wtedy tylko dla siebie i własnych lęków, bez kogoś, kto rozpowiedziałby o wojowniczce, która zawsze gdy się budziła najpierw rozglądała się czy dalej nie jest we śnie. A potem jedynie drgania strachu, trwoga przejmowała jej ciało tak jak.
To tyle.
I nikt nie musiał o tym wiedzieć. Prawda? Przecież to jej sprawa.
Znowu musiała wyjść z legowiska, czuła już tą chęć ucieczki z miejsca, gdzie było tak dużo kotów, by nikomu nie robić kłopotu i jak zawsze przemyśleć to co się stało na spokojnie. W końcu, jeszcze kogoś obudzi. Analiza była prosta. Co widziała? Ciemność, trupy, krew, istoty, duchy, plamy, iskry. Wszystko. Stanowczo za wiele. A czy bała się tego? Oczywiście. Nie potrafiła powstrzymać tego dreszczu, owijającego ją aż po sam koniuszek ogona, sprawiający, że przerażona wpatrywała się we własne odbicie w kałuży. Łapy przeszywał jakby skurcz, przez co nie potrafiła ustać na nogach. Sama nawet nie zauważyła kiedy wyszła z legowiska. Nie chciała nikomu przeszkodzić, naprawdę. Dlatego pewnie poczyniła to tak szybko. Odruchowo. Niemal nie zastanawiając się nad tym, co zrobiła.
Co jeżeli kiedyś zabije kogoś nie wiedząc o tym?
Tak jak to, odruchowo?
Gdyby nie samo przerażenie tym, że kogoś obudzi, już by wybuchła płaczem. Najlepiej to by przytuliła mamę. Ale mama zawsze była daleko. Niedostępna. Przerażająca na swój sposób. A tata starał się być, lecz go nie było do tej pory. Zniknął i nie wrócił. Musiał najpierw wyjść ze swoich problemów. Nie mogła mu w tym przeszkadzać. To byłoby niemiłe. Więc nie miała do kogo się zwrócić.
W cichej toni niby zwykłej plamy wody, widziała wiele. Księżyc, budzący respekt największy obiekt na niebie. Wiele małych punktów, będących ich zmarłymi przodkami. Również były tam chmury, ciemne i nieprzewidywalne jak również białe, lekkie obłoczki.
Tylko, że po co o tym myślała, jak na samym środku była ona. To, czego nie chciała widzieć. Pragnęła jedynie odizolować się od reszty, która była piękna i nieskazitelna. Być dodatkiem, który na swój sposób nigdy nie będzie idealnie miły, idealnie cichy czy odważny. Zawsze pozostaną noce, gdzie wszystkie strachy dnia, zbierają się razem i mówią jej o tym, że nigdy z tego sama nie wyjdzie. A ona ich nie słucha. Ma ich gdzieś. Może dalej tli w niej się to poczucie, że da radę?
Ale już dawno przestała być na siłach.
Inaczej spałaby już w legowisku, a nie leżała przy kałuży w obozie.
<Niezapominajek? Ah te koszmary…>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz