Zapuchnięte ślepia piekły go od płaczu. Wciąż nie mógł w to uwierzyć. Słodka nie żyła. Zabita przez Rysi Puch, kotkę, którą codziennie mijał w obozie, wojowniczkę… Prawie zabiła Fiolet.
Bluszczowe Pnącze zapewniał go, że jej życiu nic nie zagraża. Musiała odpoczywać, dopóki jej rany całkiem się nie zagoją. Jej rany… Kocur nawet nie wyobrażał sobie, jak teraz się czuła. Zawsze była wrażliwa, a po czymś takim… Obiecał sobie, że zrobi wszystko, żeby jakoś jej pomóc. Chociażby miał siedzieć przy niej dzień i noc.
– Czy ja wyglądam brzydko, tato?
Uniósł łeb i jego zmęczone spojrzenie spotkało się z niebieskimi oczami córki. Od razu zaprzeczył.
– O-oczywiście, że nie, kochanie. Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy?
Nigdy nie przyszło mu do głowy żeby zastanawiać się nad tym, czy Fiolet była ładna czy brzydka. Była wyjątkowo szczupła, co zawsze trochę go martwiło, miał wrażenie, że przewróci ją pierwszy mocniejszy podmuch wiatru. Jej ślepia w odziedziczonym po nim kolorze patrzyły na świat z lękiem, przez który miał ochotę chronić ją przed całym światem. Kolor futra miała po mamie, podobnie pędzelki na uszach, które zawsze go rozczulały. I gdy się złościła, robiła dokładnie taką minę jak Iskierka. Czy była ładna? Według niego tak, w końcu była jego córką. Czy jej wygląd miał dla niego jakiekolwiek znaczenie? Nie bardzo. Wśród tego wszystkiego, co się działo, wygląd był najmniej istotny.
– Rysi Puch rozdarła mi ucho – miauknęła. – Bluszczowe Pnącze mówi, że po jej pazurach zostaną mi ślady.
– I tak p-pięknie wyglądasz. – Spróbował się uśmiechnąć. – Teraz tylko trochę bardziej przypominasz swojego dziadka.
– Dziadka?
Kocur skinął głową. Szybkim ruchem otarł ślepia.
– S-stoczył wiele walk i odniósł niejedną ranę, a część z nich zostawiła na jego ciele blizny. Stracił też ucho. Ale to nie miało znaczenia. Wszyscy go szanowali, bo był silnym wojownikiem. Tak jak… tak jak najodważniejszą wojowniczkę, którą kiedykolwiek znałem.
<Fiolet?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz