Wiedziała, że ten czas już nadszedł. W końcu, ile mogła czekać? Sama już ledwo doczekiwała spotkania z Horyzontem. Dobra, może przez jakiś czas była na niego trochę zła, ale... Kochała go, tego była pewna. A skoro go kochała, musiała to zrobić. Poprosiła Oszroniony Płatek, aby powiadomiła Horyzonta, że się pojawi i ma na nią czekać. W końcu, szylkretowa doskonale wiedziała, jak kocur wygląda. To było takie dziwne, gdy nawzajem sobie pomagały, bądź stawały w swojej obronie. Przecież Łezka przez prawie całe swoje życie nie znosiła tej "wywłoki". Jednak ostatnio, wiele się zmieniło.
Łzawy Taniec także się zmieniła.
Rzuciła swoim maluszkom pełne czułości spojrzenie. Były coraz to większe, piękniejsze i mądrzejsze. Za każdym razem, gdy na nie spoglądała, chciała być zawsze przy nich, bronić je i sprawiać, aby były szczęśliwe.
I chciała także, aby Horyzont czuł to samo.
Trąciła lekko koteczki, aby je zbudzić. Był wczesny poranek i większość członków Klanu Nocy jeszcze spała, więc bura mogła w spokoju zrealizować swój plan bez żadnych podejrzeń. Rozczuliły ją zmęczone spojrzenia i ziewnięcia, jakie skierowały do niej jej córki. Uśmiechnęła się w ich kierunku, chcąc dać im do zrozumienia, że wszystko jest w porządku.
— Idziemy na wycieczkę, będzie fajnie — mruknęła do nich ciepło, pomagając im wstać. Czas naglił, a ona mimo iż nie chciała ich męczyć, nie chciała także robić afery wokół ich postaci. Szop przeciągnęła się powoli, niechętnie spoglądając na wyjście z kociarni, jednak nie wyglądała, jakby chciało jej się oponować. W oczach Świetlika zaś błyszczała pewna ekscytacja. W końcu, mama często gdzieś wychodziła, chociażby rozprostować łapy, jednak nigdy nie brała ich ze sobą. Nareszcie mogły zrobić to razem!
Vanka wyprowadziła swoje dzieci z obozu i dyskretnie ruszyła w kierunku Klanu Lisa. Niebieski kocur miał czekać na nie na skraju ich terenów. Była ciekawa, czy w ogóle go to stresuje? Chociaż w połowie tak, jak stresowało to ją. Całą drogę starała się umilać czas swoim dzieciom i żartować, jednak sama nie czuła się najpewniej. A było jeszcze gorzej, gdy faktycznie go dostrzegła, po całych trzech, a może już czterech księżycach rozłąki.
Dostojna, niebieska postać siedziała pośród kolorowych, jesiennych liści, oczyszczając swój ogon ze wszystkiego, co tylko miałoby czelność go zabrudzić. Nie wydawał się ani trochę spięty. Kilka drzew stało za jego plecami, raz za razem gdzieś dalej przemknął potwór. Łzawy Taniec głośno przełknęła ślinę.
Wszystko będzie dobrze.
Westchnęła cicho, po czym ruszyła w kierunku ukochanego.
— H-Horyzoncie... — zaczęła. Kocur uniósł głowę i obdarzył ją spojrzeniem pomarańczowych oczu, a ona uśmiechnęła się delikatnie. Wszystko będzie dobrze. On także posłał jej uśmiech, chociaż był całkiem krzywy, nie do końca taki, jakie miała przyjemność oglądać w Klanie Nocy. W końcu znaleźli się obok siebie i chyba sami nie wiedzieli, co zrobić. Łezka delikatnie oparła łeb o jego klatkę piersiową, a on na moment przytrzymał pysk na jej głowie. To było przyjemne, nawet bardzo, ale kocica, najwyraźniej panikując, szybko się od niego odsunęła.
— To są twoje córki, Szop i Światło — oznajmiła, wskazując ogonem na swoje ukochane kuleczki. — Dzieci... To wasz ojciec — zwróciła się do nich, uśmiechając się przyjaźnie.
Wszystko będzie dobrze.
A co, jeśli nie?
Łzawy Taniec także się zmieniła.
Rzuciła swoim maluszkom pełne czułości spojrzenie. Były coraz to większe, piękniejsze i mądrzejsze. Za każdym razem, gdy na nie spoglądała, chciała być zawsze przy nich, bronić je i sprawiać, aby były szczęśliwe.
I chciała także, aby Horyzont czuł to samo.
Trąciła lekko koteczki, aby je zbudzić. Był wczesny poranek i większość członków Klanu Nocy jeszcze spała, więc bura mogła w spokoju zrealizować swój plan bez żadnych podejrzeń. Rozczuliły ją zmęczone spojrzenia i ziewnięcia, jakie skierowały do niej jej córki. Uśmiechnęła się w ich kierunku, chcąc dać im do zrozumienia, że wszystko jest w porządku.
— Idziemy na wycieczkę, będzie fajnie — mruknęła do nich ciepło, pomagając im wstać. Czas naglił, a ona mimo iż nie chciała ich męczyć, nie chciała także robić afery wokół ich postaci. Szop przeciągnęła się powoli, niechętnie spoglądając na wyjście z kociarni, jednak nie wyglądała, jakby chciało jej się oponować. W oczach Świetlika zaś błyszczała pewna ekscytacja. W końcu, mama często gdzieś wychodziła, chociażby rozprostować łapy, jednak nigdy nie brała ich ze sobą. Nareszcie mogły zrobić to razem!
Vanka wyprowadziła swoje dzieci z obozu i dyskretnie ruszyła w kierunku Klanu Lisa. Niebieski kocur miał czekać na nie na skraju ich terenów. Była ciekawa, czy w ogóle go to stresuje? Chociaż w połowie tak, jak stresowało to ją. Całą drogę starała się umilać czas swoim dzieciom i żartować, jednak sama nie czuła się najpewniej. A było jeszcze gorzej, gdy faktycznie go dostrzegła, po całych trzech, a może już czterech księżycach rozłąki.
Dostojna, niebieska postać siedziała pośród kolorowych, jesiennych liści, oczyszczając swój ogon ze wszystkiego, co tylko miałoby czelność go zabrudzić. Nie wydawał się ani trochę spięty. Kilka drzew stało za jego plecami, raz za razem gdzieś dalej przemknął potwór. Łzawy Taniec głośno przełknęła ślinę.
Wszystko będzie dobrze.
Westchnęła cicho, po czym ruszyła w kierunku ukochanego.
— H-Horyzoncie... — zaczęła. Kocur uniósł głowę i obdarzył ją spojrzeniem pomarańczowych oczu, a ona uśmiechnęła się delikatnie. Wszystko będzie dobrze. On także posłał jej uśmiech, chociaż był całkiem krzywy, nie do końca taki, jakie miała przyjemność oglądać w Klanie Nocy. W końcu znaleźli się obok siebie i chyba sami nie wiedzieli, co zrobić. Łezka delikatnie oparła łeb o jego klatkę piersiową, a on na moment przytrzymał pysk na jej głowie. To było przyjemne, nawet bardzo, ale kocica, najwyraźniej panikując, szybko się od niego odsunęła.
— To są twoje córki, Szop i Światło — oznajmiła, wskazując ogonem na swoje ukochane kuleczki. — Dzieci... To wasz ojciec — zwróciła się do nich, uśmiechając się przyjaźnie.
Wszystko będzie dobrze.
A co, jeśli nie?
< Szop? Światło? >
Horyzont do dzieci podchodzi dość niepewnie, na pewno ich nie przytuli. Raczej się uśmiechnie lekko, skinie głową i powie, że miło ich poznać i są bardzo ładnymi i uroczymi kotkami. Może również coś wspomnieć o Klanie Lisa.
OdpowiedzUsuńPonieważ dla Horyzonta jest najważniejszy Klan Lisa, a swoje dzieci i Łezkę kocha, ale mniej niż Klan.
Dlatego tak do nich podchodzi