Piękna kotka, która doprowadza do szały swoim gadaniem. Ta... w końcu ideałów nie ma, zaś każda piękność ma jakąś skazę.
Uniósł kącik pyska ku górze, widząc liliową kupę futra, która wylegiwała się w słońcu. Podszedł bliżej, liżąc liliową za uchem, po czym zamruczał.
- Witaj, moja droga - przysiadł się do kotki, która popatrzyła nań dosyć zdziwiona. Rudzielec przewrócił oczami, jednak odezwał się w końcu - Bardzo się cieszę, że pamiętałaś o naszym spotkaniu - wymruczał, wprost do ucha zielonookiej.Oblizał pysk, wstając, po czym przeciągnął się, aż coś w jego kręgosłupie chrupnęło. Wyprostował się dumnie, podchodząc bliżej Niezapominajkowego Szlaku, naparł na kocicę klatką piersiową, aż ta z lekkim piskiem przewróciła się na grzbiet.
- Pamiętasz chyba na czym ostatnio skończyliśmy~? - wymruczał, przesuwając nosem po futrze na szyi burzowiczki - Oh, coś ty taka niedostępna~? - zaśmiał się chrapliwie, widząc jak kulka futra pod nim, zakrywa mordkę łapkami. Przesunął pazurem po brodzie córki Nowiu, zaś ta chwilę później, co prawda zawstydzona, odkryła swój pyszczek.
O.
Psia.
Mać.
- NA OSTY I CIERNIE ZLEPIONA ŁAPO!!!! - pręgowany chyba nigdy wcześniej nie był tak przerażony jak teraz. Dobierał się do kocura. DO KOCURA!!! Mysz, którą zjadł na śniadanie dosłownie podeszła mu do gardła, a nawet mała jej część skapnęła z jego pyska na trawę. Kocury popatrzyły na siebie szeroko otwartymi oczami - Ani słowa o tym. Bo zabiję - splunął Lisia Gwiazda, chcąc chociaż odrobinę uratować swój honor...
~*~
Od dnia, kiedy Lis otwarcie dobierał się do Zlepionej Łapy minęły dwa księżyce, przez które zarówno ten biologiczny jak i adoptowany syn Księżycowego Pyłu omijali się szerokim łukiem. W końcu jednak Lis postanowił - ta zniewaga krwi wymaga.- Więc mówisz, że chcesz aby ojciec był z ciebie dumny? - mruknął niechętnie, gdy kierował się z liliowym kocurkiem wprost do lasu, pod pretekstem rozmowy. Uczeń skinął niemrawo łebkiem. Lis przystanął, gdy był już pewien, że są w bezpiecznej odległości od obozu.
- Więc wsadź tu łapę - miauknął zdecydowanie, biorąc w pysk gałąź, odsłaniając tym samym pułapkę na lisy - Nic się nie stanie, zaufaj mi - dodał zaraz, jednak w jego głosie dało się słyszeć kpinę.
- No n-nie w-wie-em... - szepnął Zlepek, pesząc się lekko.
- Oh, rozumiem, w takim razie wracamy do domu. Właściwie to podejrzewałem, że jesteś żałosnym tchórzem - zaśmiał się - Domyślam się, że włożenie łapy do zepsutej pułapki jest dla ciebie aż nazbyt trudne... - zamruczał wstając, po czym wyminął Zlepka i ruszył w drogę powrotną do obozu.
- N-nie jestem t-tchó-órzem! - wrzasnął kocurek, po czym jednym, zdecydowanym ruchem wsadził łapę do pułapki. Rozległ się donośny trzask, zmieszany z przeraźliwym krzykiem.
Lisia Gwiazda obrócił się za siebie, dostrzegając liliowego krzyczącego z przerażającego bólu, oraz jego łapę oddzieloną od ciała.
Ups...
< Zlepiona Łapo? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz