***
- Nich wszystkie koty zdolne by samodzielnie polować zbiorą się! - Koza zmarszczył brwi, słysząc donośny głos Lisiej Gwiazdy. Z tego co wiedział, ani kocięta Zaskrońcowego Syku, ani Trzmielik nie miały jeszcze 6 księżyców, więc o co może chodzić? Może Jodłowa Łapa w końcu zostanie wojowniczką? O, jednak nie mogło chodzić o Jodłę. Dlaczego? Ponieważ jakiś czas temu kotka została już wojowniczką o ładnie brzmiącym imieniu - Jodłowy Brzask. To może to Zlepek doczeka się rangi wojownika! Chociaż zawsze to mogło być jakieś ogłoszenie czy coś, prawda? Koza podniósł się z swojego posłania, a wychodząc z legowiska wojowników starał się omijać wzrokiem kociarnię. W pewnym momencie nawet poczuł na grzbiecie wzrok Śnieżnego Sopla, jednak jedyną jego reakcją było szybki ruch ogonem. Koza nie chciał myśleć o bengalce. Było mu po prostu źle. Wiedział, że jest bezsilny w takiej sytuacji, ale było mu bardzo przykro, gdy dowiedział się, co tak naprawdę kotka o nim myśli. Owszem, był również wściekły na nią, ale... koniec. Po prostu, on i ona potrzebują przerwy od siebie. Dosyć długiej przerwy. Kozia Nóżka potrząsnął głową, by pozbyć się uciążliwych myśli, po czym zajął miejsce przed miejscem przemówień lidera. Rudzielec już stał na swoim miejscu i dojrzawszy pewnego kota, ruchem ogona przywołał go bliżej. Koza próbował dojrzeć, kogo to Lisia Gwiazda wywołał z tłumu i co przeskrobał. Co dziwne, w stronę miejsca przemówień nieśmiało kroczył Trzmielik, chowając niewielką główkę miedzy barki. Liliowy przekrzywił łeb, zastanawiając się, co właściwie się dzieje.
- Trzmieliku, ukończyłeś cztery księżyce i nadszedł czas, żebyś został uczniem. - powiedział chłodnym tonem lider. Kozie zjeżyło się futro na karku. To tylko sen, nie? Czy Lisia Gwiazda się z myszą na mózgi pozamieniał? Lis nie miał prawa mianować kociaka w wieku 4 księżyców na ucznia! To przecież jeszcze tylko dzieciak! Wśród zebranych klanowiczów rozeszły się zdziwione pomruki i ciche szepty.
- Od tego dnia, aż do otrzymania imienia wojownika będziesz znany jako Trzmielowa Łapa. Twoim mentorem zostanę ja. Jestem pewien, że przekażę ci niezbędną wiedzę.
Liliowego bicolora normalnie sparaliżowało. Nie dość, że maluch jest mianowany o dwa księżyce za wcześnie, to jeszcze za mentora ma Lisią Gwiazdę! Nikt oprócz Kozy nie wiedział, jaki Lis jest na treningach. Przypuszczał, że nawet Cyprysowy Gąszcz nie domyśla się, co Kozia Nóżka przechodził, będąc jeszcze Kozią Łapą. A co do Trzmielka - on tego nie przeżyje! Przez nagromadzenie emocji w ostatnim czasie i teraz nagły ich przypływ, coś posunęło kocura do popełnienia pewnego błędu, mianowicie - sprzeciwieniu się Lisiej Gwieździe. Bo co jeśli rudzielec mianuje i dzieci Śnieżnego Sopla w tym wieku? Nie mógł na to pozwolić, bez względu na to, czy będą jego czy Barana.
- Nie zgadzam się! - odezwał się donośnym głosem bicolor, zanim ktokolwiek zdążył zabrać głos. Wszystkie głowy zwróciły się w jego kierunku, a sam lider wlepił w niego to samo mordercze spojrzenie, jakim uraczył go niedawno. - Lisia Gwiazdo, Trzmielik to jeszcze kocię!
- Klan POTRZEBUJE nowych wojowników jak najszybciej. Nie mam zamiaru zwlekać z mianowaniem kociąt na uczniów. - warknął chłodno, rysując pazurami skałę. - Wiesz, takie coś jak ty w ogóle nie powinno się odzywać. Szczególnie, że wszyscy wiemy, z jakiego "związku" pochodzisz... Klan Klifu nie potrzebuje takich łajdaków jak ty. - prychnął, marszcząc złowieszczo brwi. Koza skulił się, widząc, jak Lisia Gwiazda szykuje się do skoku. W złotych oczach bicolora zatańczyły łzy w momencie, gdy łapy lidera oderwały się od ziemi. Już po nim! Zginie na oczach całego klanu, zapamiętany jako zdrajca sprzeciwiający się przywódcy! A na dodatek nigdy nie zobaczy swoich dzieci! Koza w ostatnim momencie uskoczył przed ostrymi szponami brązowookiego. usiał szybko coś wymyślić, zanim Lis go zabije! Aktualnie musiał skupić się na unikaniu pazurów, co wcale nie było takie łatwe. W pewnym momencie Lis delikatnie drasnął jego szyję, wyrywając jasną kępkę sierści. Czyli taki miał plan rudy - dobrać się do jego szyi. W końcu, Koza napędzany adrenaliną zaczął atakować. Nie miał zamiaru zginąć z łap lidera! Jego ciosy nie były szybkie, jednak zgrabne uniki i szybkie kontrataki dawały mu możliwość nie zginięcia tak szybko. Oba kocury na zmianę zadawały sobie kolejne obrażenia. Wokół zaczęły latać kępki liliowego, białego i rudego futra, a reszta klanu ze strachem oglądała zmagania młodego wojownika i lidera. Kozia Nóżka syknął głośno, czując, jak zęby Lisiej Gwiazdy wbijają się w jego bark. Szybko zrzucił pręgowanego, jednak zanim zdążył się obejrzeć, pazury Lisa zaorały jego podgardle. Na szczęście, nie na tyle głęboko, by zabić liliowego. Bolało, ale adrenalina pulsująca w jego żyłach szybko spowodowała, że Kozia Nóżka zapomniał o bólu. Przez chwilę miał wrażenie, jakby przybyło mu sił i właśnie wtedy dosięgnął gardła Lisiej Gwiazdy. Miał wrażenie, że wszystko działo się w zwolnionym tempie, gdy Lis zaczynał się dusić i powoli umierał. Jego ciało zaczęło powoli sztywnieć, a oczy stawały się coraz bardziej mętne. Koza puścił gardło Lisa, gdy ten przestał się całkowicie ruszać. Oddychał ciężko, wyczerpany pojedynkiem, a z pyska kapała mu krew. Z początku liliowy nie do końca zdawał sobie sprawę z tego, co własnie zrobił. Chwiejnym krokiem oddalił się od truchła lidera, po czym obejrzał się po twarzach współklanowiczów. Nie widział zbyt wiele, ale czuł, że nie patrzą na niego jak na bohatera. Potrząsnął głową, po czym ostatni raz skierował swój wzrok na martwe ciało. Nie miał dużo czasu - Lisia Gwiazda może się zaraz ocknąć, a wtedy Koza na pewno polegnie. Musiał uciekać. Jak najszybciej! Zachwiał się jeszcze delikatnie i nie czekając na atak ze strony wspólników Lisa, pręgo skierował się do wyjścia z obozu. W tym momencie jedynie adrenalina trzymała go na drżących łapach.
- Poczekaj, kochanie, idę z tobą! - Kózka usłyszał za sobą głos bengalki. No pięknie, jeszcze tego brakowało! Koza zmarszczył brwi, po czym posłał kotce chłodne spojrzenie. Każda konfrontacja z kotką kosztowała go mnóstwo wysiłku i energii, a tym aktualnie nie dysponował.
- Nie, Śnieżny Soplu, zostań. - warknął krótko bicolor, wyplunąwszy czerwoną ciecz z pyska.
- Nie ma mowy! Nie idziesz tam sam! - powiedziała. Koza chciał jeszcze dodać parę słów, ale kątem oka dojrzał delikatny ruch rudego cielska Lisiej Gwiazdy. Kozia Nóżka zamknął oczy, po czym razem z Śnieżką, co się do niego przyczepiła jak rzep do ogona wybiegł z obozu Klanu Klifu.
- Zabić. - wycharczał Lisia Gwiazda, wracając do życia.
< Lisia Gwiazdo? >
- Trzmieliku, ukończyłeś cztery księżyce i nadszedł czas, żebyś został uczniem. - powiedział chłodnym tonem lider. Kozie zjeżyło się futro na karku. To tylko sen, nie? Czy Lisia Gwiazda się z myszą na mózgi pozamieniał? Lis nie miał prawa mianować kociaka w wieku 4 księżyców na ucznia! To przecież jeszcze tylko dzieciak! Wśród zebranych klanowiczów rozeszły się zdziwione pomruki i ciche szepty.
- Od tego dnia, aż do otrzymania imienia wojownika będziesz znany jako Trzmielowa Łapa. Twoim mentorem zostanę ja. Jestem pewien, że przekażę ci niezbędną wiedzę.
Liliowego bicolora normalnie sparaliżowało. Nie dość, że maluch jest mianowany o dwa księżyce za wcześnie, to jeszcze za mentora ma Lisią Gwiazdę! Nikt oprócz Kozy nie wiedział, jaki Lis jest na treningach. Przypuszczał, że nawet Cyprysowy Gąszcz nie domyśla się, co Kozia Nóżka przechodził, będąc jeszcze Kozią Łapą. A co do Trzmielka - on tego nie przeżyje! Przez nagromadzenie emocji w ostatnim czasie i teraz nagły ich przypływ, coś posunęło kocura do popełnienia pewnego błędu, mianowicie - sprzeciwieniu się Lisiej Gwieździe. Bo co jeśli rudzielec mianuje i dzieci Śnieżnego Sopla w tym wieku? Nie mógł na to pozwolić, bez względu na to, czy będą jego czy Barana.
- Nie zgadzam się! - odezwał się donośnym głosem bicolor, zanim ktokolwiek zdążył zabrać głos. Wszystkie głowy zwróciły się w jego kierunku, a sam lider wlepił w niego to samo mordercze spojrzenie, jakim uraczył go niedawno. - Lisia Gwiazdo, Trzmielik to jeszcze kocię!
- Klan POTRZEBUJE nowych wojowników jak najszybciej. Nie mam zamiaru zwlekać z mianowaniem kociąt na uczniów. - warknął chłodno, rysując pazurami skałę. - Wiesz, takie coś jak ty w ogóle nie powinno się odzywać. Szczególnie, że wszyscy wiemy, z jakiego "związku" pochodzisz... Klan Klifu nie potrzebuje takich łajdaków jak ty. - prychnął, marszcząc złowieszczo brwi. Koza skulił się, widząc, jak Lisia Gwiazda szykuje się do skoku. W złotych oczach bicolora zatańczyły łzy w momencie, gdy łapy lidera oderwały się od ziemi. Już po nim! Zginie na oczach całego klanu, zapamiętany jako zdrajca sprzeciwiający się przywódcy! A na dodatek nigdy nie zobaczy swoich dzieci! Koza w ostatnim momencie uskoczył przed ostrymi szponami brązowookiego. usiał szybko coś wymyślić, zanim Lis go zabije! Aktualnie musiał skupić się na unikaniu pazurów, co wcale nie było takie łatwe. W pewnym momencie Lis delikatnie drasnął jego szyję, wyrywając jasną kępkę sierści. Czyli taki miał plan rudy - dobrać się do jego szyi. W końcu, Koza napędzany adrenaliną zaczął atakować. Nie miał zamiaru zginąć z łap lidera! Jego ciosy nie były szybkie, jednak zgrabne uniki i szybkie kontrataki dawały mu możliwość nie zginięcia tak szybko. Oba kocury na zmianę zadawały sobie kolejne obrażenia. Wokół zaczęły latać kępki liliowego, białego i rudego futra, a reszta klanu ze strachem oglądała zmagania młodego wojownika i lidera. Kozia Nóżka syknął głośno, czując, jak zęby Lisiej Gwiazdy wbijają się w jego bark. Szybko zrzucił pręgowanego, jednak zanim zdążył się obejrzeć, pazury Lisa zaorały jego podgardle. Na szczęście, nie na tyle głęboko, by zabić liliowego. Bolało, ale adrenalina pulsująca w jego żyłach szybko spowodowała, że Kozia Nóżka zapomniał o bólu. Przez chwilę miał wrażenie, jakby przybyło mu sił i właśnie wtedy dosięgnął gardła Lisiej Gwiazdy. Miał wrażenie, że wszystko działo się w zwolnionym tempie, gdy Lis zaczynał się dusić i powoli umierał. Jego ciało zaczęło powoli sztywnieć, a oczy stawały się coraz bardziej mętne. Koza puścił gardło Lisa, gdy ten przestał się całkowicie ruszać. Oddychał ciężko, wyczerpany pojedynkiem, a z pyska kapała mu krew. Z początku liliowy nie do końca zdawał sobie sprawę z tego, co własnie zrobił. Chwiejnym krokiem oddalił się od truchła lidera, po czym obejrzał się po twarzach współklanowiczów. Nie widział zbyt wiele, ale czuł, że nie patrzą na niego jak na bohatera. Potrząsnął głową, po czym ostatni raz skierował swój wzrok na martwe ciało. Nie miał dużo czasu - Lisia Gwiazda może się zaraz ocknąć, a wtedy Koza na pewno polegnie. Musiał uciekać. Jak najszybciej! Zachwiał się jeszcze delikatnie i nie czekając na atak ze strony wspólników Lisa, pręgo skierował się do wyjścia z obozu. W tym momencie jedynie adrenalina trzymała go na drżących łapach.
- Poczekaj, kochanie, idę z tobą! - Kózka usłyszał za sobą głos bengalki. No pięknie, jeszcze tego brakowało! Koza zmarszczył brwi, po czym posłał kotce chłodne spojrzenie. Każda konfrontacja z kotką kosztowała go mnóstwo wysiłku i energii, a tym aktualnie nie dysponował.
- Nie, Śnieżny Soplu, zostań. - warknął krótko bicolor, wyplunąwszy czerwoną ciecz z pyska.
- Nie ma mowy! Nie idziesz tam sam! - powiedziała. Koza chciał jeszcze dodać parę słów, ale kątem oka dojrzał delikatny ruch rudego cielska Lisiej Gwiazdy. Kozia Nóżka zamknął oczy, po czym razem z Śnieżką, co się do niego przyczepiła jak rzep do ogona wybiegł z obozu Klanu Klifu.
- Zabić. - wycharczał Lisia Gwiazda, wracając do życia.
< Lisia Gwiazdo? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz