Niewielki kocurek nie bardzo rozumiał, co się wokół niego dzieje. Był okropnie zmęczony i zmarnowany, chociaż nie mógł mieć o tym mglistego pojęcia. Podróż, jaką odbył wraz ze swoją biologiczną matką była zdecydowanie zbyt długa. W dodatku teraz ciepło, które okrywało go przez ostatnich dwa wschody słońca zniknęło, pojawiło się nowe, a wokół niego było jeszcze parę innych, mniejszych i głośniejszych ciepełek od tego "głównego". Było ich dużo i miały zupełnie różne rozmiary, przez co Zlepek początkowo miał problem z połamaniem się, kto jest kim. W dodatku brzmiały i reagowały zupełnie inaczej! Kocurek przeprowadził test "pacnięcia łapką" każdego z nich i ich reakcje były doprawdy różne! Od dziwnego, acz wesołego dźwięku (jak się potem dowiedział, był to śmiech), przez okrzyki zdziwienia, po gardłowe, złowrogie dźwięki. Z czasem liliowy coraz to mniej pokracznie odróżniał w swoim łebku poszczególne postaci, chociaż minęło wiele wschodów słońca, nim zrozumiał, że mają one swoje imiona i są to Cyprys, Wiatr, Jodła, Baran i Kózka. Zlepek lubił ich, ale nie tak bardzo, jak "główne ciepło" Wschodząca Falę! Wszystko było w niej fajne! Jej ciepłe, miękkie futerko, miły głosik, uśmiech na pyszczku! Jedyną jej wadą była według Zlepka długość imienia. Sprawiała mu ona nie mały problem. Z czasem w legowisku pojawiali się "duzi". Wchodzili oni przez szparę, z której na przemian padało jasne światło, bądź złowrogi mrok. Zlepek z przerażeniem pojął, że dużych jest naprawdę dużo i mają równie skomplikowane imiona, co Wschodząca Fala, a w dodatku różnią się od siebie! Niektórych lubił, innych się bał. Szczególnie przerażał go liliowy kocur, pachnący inaczej od reszty. No dobrze, sam zapach był cudowny i Zlepek mógłby wdychać go dłuuugi czas! Problem był w jego minie i spojrzeniu. Wyglądał tak, jakby miał zaraz pożreć wszystkie maluchy w kociarni!
~*~
W końcu Zlepek osiągnął pierwszy księżyc swojego życia i coraz lepiej rozumiał otaczający go świat. Z zazdrością obserwował, jak Wiatr, Cyprys i Jodła odwiedzają "świat dużych", kiedy to on, Kózka i Baran siedzieli w kociarni i czekali, aż duzi sami do nich przyjdą! Zlepek wiele razy chciał wyjść, ale Wschodząca Fala mówiła, że tam jest "zimno" i się "przeziębi", a kocurek nie chciał się jej sprzeciwiać, chociaż nie do końca rozumiał, o co jej chodzi. Była już ta "mroczna" pora, gdy Zlepek obudził się zlany potem! Śniło mu się, że ten ślicznie pachnący liliowy kocur wszedł do żłobka i zjadł wszystkie kociaki! Miał zjeść też jego, ale wówczas Zlepek w swoim śnie zaczął płakać wniebogłosy i się przebudził. Mimo iż wiedział już, że to był sen, po jego policzkach spłynęło kilka łez przerażenia. Przyjrzał się otoczeniu i zobaczył, że Kózka i Baran kręcą się przy wyjściu do dużych. Czekaj, czekaj! A może to nie sen, tylko ostrzeżenie?! A jeśli liliowy ich dopadnie?! Wyrwał do przodu, po drodze przewracając się na placuszka, ale bardzo szybko stając do piony przy starszych kolegach.
— Ne icie tam! — pisnął do nich — sły lijowy kociur was zje!
Baran i Kózka spojrzeli po sobie, a pierwszy roześmiał się z politowaniem.
— Lśniące Słońce nas zje? Oszalałeś? Medycy nie jedzą kociąt. Ponoć żywią się wiarą w Klan Gwiazd!
Medycy? Klan Gwiazd? Zlepek przechylił główkę zdezorientowany. O czym on znowu wygaduje! Przecież mały kocurek właśnie powiedział, że Lśniące Słońce ich zje, jak wyjdą! Czemu używa słów, których syn Księżycowego Pyłu nie rozumie, zamiast przesunąć się z dala od przejścia?
— On na sje, mówie wam. Kłózka, ty mi wierzys, prawda? — zwrócił się do drugiego ze starszych kocurów, naprawdę przerażony, ale jednocześnie zaangażowany w sprawę! W końcu hej, nie codziennie ostrzegasz swoich kolegów przed "medykiem" kociakożercom!
< Kózko? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz