Łzawy Taniec udała się na samotne polowanie nad rzeką. W końcu uwolniła się od Maślakowej Łapy i mogła coś zrobić sama! Szczerze powiedziawszy, miała już dosyć terminatorki i dawała jej to odczuć na każdym kroku. Bo ile można siedzieć w leżu uczniów? Klan Nocy jest jakiś zacofany, czy co? Idąc przed siebie, dojrzała dwie sylwetki, jedną, ciemną, a drugą, jaśniejszą, dopiero co wychodzącą z wody. W córkę Żurawinowego Krzewu uderzył żal, rozpoznając z oddali dawną mentorkę. Czuła się źle, odkąd tylko usłyszała, że Rybi Ogon ma nowego ucznia. Łzawa zaliczała pointkę do tych "swoich" kotów, których nie wolno ruszyć nikomu innemu. Była jej mentorką, ewentualnie mentorką jej mamy, ale nie... Nie j e g o mentorką! Nie umiejąc się powstrzymać, ruszyła w ich kierunku. Nie będzie im przeszkadzać. Nie... Tylko trochę pogada z Rybką. Przecież to nic złego, prawda?
Mentorka zadała młodziakowi jakieś pytanie, ale to nie do końca doszło do uszu cętkowanej. Widziała tylko, że się na to zgodził. To właśnie on zauważył ją pierwszy, marszcząc przy tym brwi, jakby dostrzegając, że idzie w tym kierunku, chciał zapytać, czego chce i dlaczego zamierza mu przeszkadzać w treningu. Łzawa uśmiechnęła się pod nosem, widząc to domniemane spojrzenie. Rybi Ogon odwróciła się, najpewniej wyczuwając jej zapach, a następnie wyszczerzyła zęby w szczerym, czułym uśmiechu.
— Łezka! — zawołała, szybko ruszając w kierunku swojej dawnej uczennicy. Vanka odwzajemniła uśmiech, pozwalając kocicy polizać się po obu policzkach. Zawsze była taka kochana! Ciekawe, czy z równą czułością traktowała swojego nowego ucznia? Wojowniczka skrzywiła się na tę myśl.
— Hej, Rybko i cześć... Eh... — przechyliła główkę, jakby chcąc niewerbalnie przekazać "wybacz młody, ale uciekło mi gdzieś twoje imię". Liliowy przewrócił oczami, ale odpowiedział.
— Szakłakowa Łapo — burknął. Starsza z uczniów pointki przywołała na swój pysk wymuszony uśmiech.
— Och, tak. Szakłakowa Łapo! Wybacz, jestem okropnie zabiegana — powiedziała, kierując jednak swoją uwagę na Rybi Ogon. Kocica spoglądała nań z delikatnym uśmiechem. — Co porabiacie?
— Szakłak właśnie uczył się pływać. Całkiem nieźle mu poszło, chociaż walka była zacięta — pochwaliła ucznia mentorka. Łzawa powstrzymała chęć skrzywienia się. W końcu, hej, niby czemu miałaby to teraz zrobić? Bo nie lubi faktu, że to ten grzdyl jest chwalona, a nie ona? Nonsens.
— Och, pierwsze kontakty z wodą to porażka — stwierdziła, wspominając swoje. Zawsze miała wrażenie, że nurt ją porwie i zginie, chociaż Rybi Ogon zapewniała ją, że to wcale nie takie trudne. Łzawa Łapa, podobnie zresztą do jej starszego odpowiednika, miała jednak tendencję do wymyślania czarnych scenariuszy niemalże na poczekaniu! Zgodnie z przewidywaniami kotki, wciągnęła ona dawną mentorkę w luźną rozmowę o niczym. Nie zerkała na zapewne zirytowanego nowego ucznia, była jednak pewna, że utarła mu nosa, przerywając w ten sposób trening.
Mentorka zadała młodziakowi jakieś pytanie, ale to nie do końca doszło do uszu cętkowanej. Widziała tylko, że się na to zgodził. To właśnie on zauważył ją pierwszy, marszcząc przy tym brwi, jakby dostrzegając, że idzie w tym kierunku, chciał zapytać, czego chce i dlaczego zamierza mu przeszkadzać w treningu. Łzawa uśmiechnęła się pod nosem, widząc to domniemane spojrzenie. Rybi Ogon odwróciła się, najpewniej wyczuwając jej zapach, a następnie wyszczerzyła zęby w szczerym, czułym uśmiechu.
— Łezka! — zawołała, szybko ruszając w kierunku swojej dawnej uczennicy. Vanka odwzajemniła uśmiech, pozwalając kocicy polizać się po obu policzkach. Zawsze była taka kochana! Ciekawe, czy z równą czułością traktowała swojego nowego ucznia? Wojowniczka skrzywiła się na tę myśl.
— Hej, Rybko i cześć... Eh... — przechyliła główkę, jakby chcąc niewerbalnie przekazać "wybacz młody, ale uciekło mi gdzieś twoje imię". Liliowy przewrócił oczami, ale odpowiedział.
— Szakłakowa Łapo — burknął. Starsza z uczniów pointki przywołała na swój pysk wymuszony uśmiech.
— Och, tak. Szakłakowa Łapo! Wybacz, jestem okropnie zabiegana — powiedziała, kierując jednak swoją uwagę na Rybi Ogon. Kocica spoglądała nań z delikatnym uśmiechem. — Co porabiacie?
— Szakłak właśnie uczył się pływać. Całkiem nieźle mu poszło, chociaż walka była zacięta — pochwaliła ucznia mentorka. Łzawa powstrzymała chęć skrzywienia się. W końcu, hej, niby czemu miałaby to teraz zrobić? Bo nie lubi faktu, że to ten grzdyl jest chwalona, a nie ona? Nonsens.
— Och, pierwsze kontakty z wodą to porażka — stwierdziła, wspominając swoje. Zawsze miała wrażenie, że nurt ją porwie i zginie, chociaż Rybi Ogon zapewniała ją, że to wcale nie takie trudne. Łzawa Łapa, podobnie zresztą do jej starszego odpowiednika, miała jednak tendencję do wymyślania czarnych scenariuszy niemalże na poczekaniu! Zgodnie z przewidywaniami kotki, wciągnęła ona dawną mentorkę w luźną rozmowę o niczym. Nie zerkała na zapewne zirytowanego nowego ucznia, była jednak pewna, że utarła mu nosa, przerywając w ten sposób trening.
< Szakłak? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz