Liderka Klanu Burzy odprowadziła swojego syna, ze znakiem zapytania wymalowanym na pyszczku. Zauważyła co prawda, że spędzał coraz więcej czasu z Drżącą Łapą, ale randka? Z drugiej strony, czemu nie. Koteczka była całkiem w porządku, chociaż miała skłonności do dramatyzowania. Mimo wszystko, bura powstanowiła wybadać później grunt. Cóż, Fiołkowa Bryza ładnie wkopała swojego braciszka, to trzeba jej przeznać! Wróćmy jednak do samej szylkretki i ucznia Ciernistej Gwiazdy, tego Zakręconego Idioty. O ile Drżącą mogła przeżyć, tak on? Na osty i ciernie, on? Toć to pierdoła, jakich mało! Fiołka na pewno stać na kogoś lepszego. Kiedy jednak córka zwróciła się do niej, Cierń posłała jej wypełnione ciepłem i miłością spojrzenie. Wyglądała teraz bardzo, bardzo słabo, chociaż lepiej, niż gdy tutaj trafiła. Liderka miała nadzieję, że przez następne księżyce wróci do zdrowia, chociaż była pewna, że nie weźmie jej na zbliżające się zgromadzenie. Musiała odpocząć. Wiedziała też, że odebranie ucznia na pewno było dlań smutne, ale nie mogły opóźniać treningu Szałwiej Łapy.
— Cześć, skarbie — powiedziała w końcu, siadając przy niej, jednak nie tuż obok, aby nie dotykać zbolałych miejsc i dać jej trochę przestrzeni po tym, jak był tu ten debil, Kręcioł. — Jak się dzisiaj czujesz?
Fiołek spróbowała się uśmiechnąć, acz wyszło to dość krzywo.
— Mniej źle, jak zwykle — stwierdziła. Ciernista Gwiazda uśmiechnęła się blado, słysząc to. Prosiła Gwiezdnych, aby już jej się nic nie pogarszało. Dosyć przebolała. Do leża medyka wkroczyła Brzoskwiniowa Gałązka, zapewne kończąc trening ze Splątaną Łapą. Podeszła do obu kocic i liznęła swoją partnerkę za uchem, po czym delikatnie, aby nie uczynić jej żadnej krzywdy, liznęła swoją córeczkę w czubek głowy.
— Jadłaś coś dzisiaj? — zapytała troskliwie w kierunku szylkretki.
< Fiołas? Ugh, gniot, gniocisz, ale nie miałam pomysłu>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz