Jednak nie potrafił. Coś go zablokowało. Mógł tylko obserwować, jak cały klan opanowała śmiertelna cisza. Ni to szelestu liści, ni to szumu wielkiej wody za klifem. Zwierzęta również zamilkły, podobnie jak świst wiatru. Natura umarła.
Chociaż...
Lada moment przybiegły tu dwa dorosłe wilki. Jeden ścigał drugiego i tak zagonił go na krawędź klifu. Kocurek z całej siły woli pragnął uciec, ale jego mięśnie wciąż odmawiały posłuszeństwa. Zostało mu obserwować bieg wydarzeń i błagać Gwiezdnych, by dali mu przeżyć.
Zapędzony w pułapkę zaczął skomleć, spuściwszy po sobie uszy. Drugi z wilków nie przyjmował przeprosin i warczał, powoli przebierając nogami w jego kierunku. Jego ofiara pospiesznie rozejrzała się. Patrzył w kierunku Sokoła, co wywołało w młodym szybsze bicie serca, aczkolwiek zdawało się, iż go nie dostrzegł. Cóż, w jego sytuacji ciężko o reakcje.
Wtedy doszło do niespodziewanego zwrotu akcji. Zwierzę, które wcześniej grało niewiniątko w potrzasku, skoczyło na swojego oprawcę. Szarpali się, turlając się po klifie - raz to bliżej przepaści, a raz dalej. Szarpali się za futro i drapali, póki nie znaleźli się na krawędzi przepaści. To był moment, kiedy oba wilki zaślepione żądzą mordu zlekceważyły niebezpieczeństwo i runęły w dół. Słyszał skomlenie i wycie, ale czym prędzej ucichło. Wtedy obraz się rozmazał.
***
Sokole Skrzydło odetchnął z ulgą, iż to wariactwo okazało się snem. Niestety, chwilę później wróciło do niego wspomnienie z dnia poprzedniego, kiedy Lśniące Słońce uświadamiał go, że medycy dzielą sny z Klanem Gwiazd, a oni... no cóż. Te sny są symboliczne. Asystent medyka natychmiast musiał opowiedzieć o nim swojemu mentorowi. Trącił pyszczkiem liliowego, aby ten się obudził.
— Lśniące Słońce... miałem okropny sen...
Starszy z kocurów ziewnął soczyście i wyprostował się. Obdarzył ucznia zaniepokojonym spojrzeniem.
— Opowiadaj — polecił.
— Byłem w naszym obozie. Był pusty i było dużo krwi... — Sokolik zadrżał. — Potem pojawiły się te dwa wilki, które walczyły ze sobą, a potem spadły z klifu. J-Ja nie wiedziałem, co się dzieje. I poza tym, że księżyc był w pełni to nie pamiętam niczego więcej. Co to wszystko znaczy?
Lśniące Słońce milczał przez dłuższy czas. Chyba nie miał dobrych wieści.
— Musimy opowiedzieć o tym Potokowej Gwieździe. Natychmiast.
<Lśniący?>
Wtedy doszło do niespodziewanego zwrotu akcji. Zwierzę, które wcześniej grało niewiniątko w potrzasku, skoczyło na swojego oprawcę. Szarpali się, turlając się po klifie - raz to bliżej przepaści, a raz dalej. Szarpali się za futro i drapali, póki nie znaleźli się na krawędzi przepaści. To był moment, kiedy oba wilki zaślepione żądzą mordu zlekceważyły niebezpieczeństwo i runęły w dół. Słyszał skomlenie i wycie, ale czym prędzej ucichło. Wtedy obraz się rozmazał.
***
Sokole Skrzydło odetchnął z ulgą, iż to wariactwo okazało się snem. Niestety, chwilę później wróciło do niego wspomnienie z dnia poprzedniego, kiedy Lśniące Słońce uświadamiał go, że medycy dzielą sny z Klanem Gwiazd, a oni... no cóż. Te sny są symboliczne. Asystent medyka natychmiast musiał opowiedzieć o nim swojemu mentorowi. Trącił pyszczkiem liliowego, aby ten się obudził.
— Lśniące Słońce... miałem okropny sen...
Starszy z kocurów ziewnął soczyście i wyprostował się. Obdarzył ucznia zaniepokojonym spojrzeniem.
— Opowiadaj — polecił.
— Byłem w naszym obozie. Był pusty i było dużo krwi... — Sokolik zadrżał. — Potem pojawiły się te dwa wilki, które walczyły ze sobą, a potem spadły z klifu. J-Ja nie wiedziałem, co się dzieje. I poza tym, że księżyc był w pełni to nie pamiętam niczego więcej. Co to wszystko znaczy?
Lśniące Słońce milczał przez dłuższy czas. Chyba nie miał dobrych wieści.
— Musimy opowiedzieć o tym Potokowej Gwieździe. Natychmiast.
<Lśniący?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz