Kociczka prychnęła rozzłoszczona, marszcząc nos, po czym wkręciła się w dwuosobowy patrol wraz z wiecznie wściekłym pręgowanym, czarnym kocurem, co nie spotkało się z jego szaloną aprobatą - wręcz przeciwnie. Był wściekły.
- Żeby posyłać mnie na patrole z dzieciakiem, jeszcze czego - warknął syn martwego lidera, idąc przed siebie na sztywnych łapach. Dzień był cholernie gorący, przez co młoda kocica zastanawiała się, czy czarnuch jest chodzącą, cholerną górą lodową, czy piekło było dla niego chlebem powszednim i ten patafian był już uodporniony na upały.
- Zamknij dupe i posadź swój opasły zadek. Musimy porozmawiać, wu-ja-szku - maiuknęła sztucznym, śpiewnym tonem, krzywiąc pyszczek na koniec i wydając przy tym z siebie ciche "ble". Czarnuch podniósł brwi, spoglądając z nie małym zdziwieniem, zlustrował bojowo nastawioną kotkę od góry do doły, po czym palnął najbardziej oczywistym faktem, jaki mógł tylko powiedzieć.
- Jak matka. Zupełnie jak matka, swoją drogą, nie wiem jak mocno oberwałaś od Żmijowej Łuski, ale najwidoczniej za mocno, bo coś ci się poprzestawiało w tym małym łebku. Nie jesteś liderem, farfoclu, więc się nie unoś i chociaż pokory trochę dla starszych - warknął, jeżąc sierść na całym grzbiecie - A teraz daj mi spokój i idź się bawić, dorośli muszą zrobić patrol - warknął na odchodnym, po czym zawinął kitę i poszedł przed siebie.
- Burak - Fiołkowa Bryza pokazała mu język, po czym poszła w drugą stronę. Phi! Poradzi sobie sama!
~~**~~
Kolejnego dnia Fiołeczek chodziła nad wyraz dumna, z wysoko uniesionym ogonem, a także z rezolutnym uśmiechem na mordce, co też zdziwiła kilka kotów z klanu burzy. Zniknął też Sztormowe Niebo, nikt nie mógł znaleźć ponurego kocura, ale niespecjalnie martwiło to szylkretową.
- Te, Pliszka, co ty taka smutna? - spytała zatroskana, liżąc starszą koleżankę po policzku, na co ta zamruczała cicho.
- Myślałam, że ten burak weźmie mnie na trening, ale nigdzie go nie ma - mruknęła bengalka, marszcząc gniewnie brwi, po czym pacnęła niewinną szyszkę, która leżała obok jej lewej łapki.
- Ej, ej, ej, nie męcz szyszek, furiacie - zwróciła jej uwagę, na co ta tylko prychnęła - A co do Sztorma, to wiem gdzie on się podziewa - odparła tajemniczo i właśnie do obozu wparował wściekły, śmierdzący skunksem, mentor Pliszkowej Łapy.
< Pliszka? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz