Kotka speszyła się lekko, gdy zetknęli się nosami, słysząc jednak słowa Błądzącej Łapy uśmiechnęła się zadziornie. Miała nadzieję, że nie zauważył tego cienia niepewności, jaki przez krótką sekundę przemknął w jej oczach. Może i była pewną siebie uczennicą, jednak w kontaktach z innymi często czuła się taka... Mała. I nie chodziło tu wcale o wzrost, którym również i point zaczynał nad nią górować.
— Może, może — poruszyła lekko ogonkiem — jeśli nie czujesz się zmęczony po treningu.
Rudy uśmiechnął się lekko, patrząc w jej ciemne oczy. W końcu kotka nie wytrzymała i zawstydzona cofnęła lekko łebek, uśmiechając się nieśmiało.
— Wiesz... Może nie dzisiaj? Padam z łap. — Bura zeszła z syna Pręgowanego Piórka. Ostatnio coraz częściej szukała okazji, aby spędzać z nim czas. Był po prostu... ciekawy. Nie tak rozbrykany, jak kocury w ich wieku, lecz ciężko było nazwać go nudnym. Było w nim coś intrygującego, co sprawiało, że albo chciałbyś poznać go dogłębnie, albo uciec jak najdalej. A Ciernista Łapa coraz bardziej pragnęła go poznać. Dowiedzieć się co lubi, co go martwi, czy ma jakieś dziwne, acz urocze marzenia. Odzywała się w niej jednak nieśmiała, wstydliwa część natury, którą starała się maskować, a ta jej część po prostu bała się zagłębiania w jakiekolwiek znajomości.
— Cienias — burknęła. Kocur uniósł uszy, w pytającym geście, a na jego pyszczku zagrała tajemnicza mimika. Córka Białej Sadzawki tylko się uśmiechnęła, a następnie obróciła się, aby opuścić legowisko, kiedy to ona wylądowała na plecach, pomiędzy łapami Błądzącej Łapy. Zdziwiona dojrzała, jak przyjaciel staje nad nią, zamieniając się miejscami.
— Kogo nazywasz cieniasem? — zapytał, pochylając się nad kotką. Czuła jego ciepły oddech. — Straciłaś czujność, nie ładnie.
— Może, może — poruszyła lekko ogonkiem — jeśli nie czujesz się zmęczony po treningu.
Rudy uśmiechnął się lekko, patrząc w jej ciemne oczy. W końcu kotka nie wytrzymała i zawstydzona cofnęła lekko łebek, uśmiechając się nieśmiało.
— Wiesz... Może nie dzisiaj? Padam z łap. — Bura zeszła z syna Pręgowanego Piórka. Ostatnio coraz częściej szukała okazji, aby spędzać z nim czas. Był po prostu... ciekawy. Nie tak rozbrykany, jak kocury w ich wieku, lecz ciężko było nazwać go nudnym. Było w nim coś intrygującego, co sprawiało, że albo chciałbyś poznać go dogłębnie, albo uciec jak najdalej. A Ciernista Łapa coraz bardziej pragnęła go poznać. Dowiedzieć się co lubi, co go martwi, czy ma jakieś dziwne, acz urocze marzenia. Odzywała się w niej jednak nieśmiała, wstydliwa część natury, którą starała się maskować, a ta jej część po prostu bała się zagłębiania w jakiekolwiek znajomości.
— Cienias — burknęła. Kocur uniósł uszy, w pytającym geście, a na jego pyszczku zagrała tajemnicza mimika. Córka Białej Sadzawki tylko się uśmiechnęła, a następnie obróciła się, aby opuścić legowisko, kiedy to ona wylądowała na plecach, pomiędzy łapami Błądzącej Łapy. Zdziwiona dojrzała, jak przyjaciel staje nad nią, zamieniając się miejscami.
— Kogo nazywasz cieniasem? — zapytał, pochylając się nad kotką. Czuła jego ciepły oddech. — Straciłaś czujność, nie ładnie.
Przewróciła oczami, rozbawiona.
— Dobrze, dobrze — mruknęła z pokorą. — Złapałeś mnie. I co teraz?
— Dobrze, dobrze — mruknęła z pokorą. — Złapałeś mnie. I co teraz?
Kocur już otwierał usta, kiedy coś go zatrzymało. Usłyszeli za sobą chrząknięcie i oboje odwrócili głowy. Ciernista dojrzała swą mentorkę, obserwującą tę scenę z cieniem rozbawienia.
— Teraz mamy trening — przypomniała jej kotka — trzeba Cię troszkę podszlifować, pamiętasz?
Błądząca Łapa zszedł szybko z burej, która otarła się o niego lekko głową na pożegnanie, a następnie wybyła, wraz z Rdzawym Ogonem. Ostatnio polubiła wszelkie wieczorne aktywności, kiedy bardziej polegała na węchu i słuchu, niż wzroku. Musiała być wówczas ostrożniejsza, dawało jej to jednak więcej satysfakcji. Niestety, takowe treningi były króciutkie. Szybki wypad, trochę ruchu, powrót.
— Teraz mamy trening — przypomniała jej kotka — trzeba Cię troszkę podszlifować, pamiętasz?
Błądząca Łapa zszedł szybko z burej, która otarła się o niego lekko głową na pożegnanie, a następnie wybyła, wraz z Rdzawym Ogonem. Ostatnio polubiła wszelkie wieczorne aktywności, kiedy bardziej polegała na węchu i słuchu, niż wzroku. Musiała być wówczas ostrożniejsza, dawało jej to jednak więcej satysfakcji. Niestety, takowe treningi były króciutkie. Szybki wypad, trochę ruchu, powrót.
~*~
Rdzawa nie wiedziała o tym, bo kotka chciała zrobić jej niespodziankę, jednak ostatnimi czasy Ciernista Łapa wciąż wymykała się na samotne treningi. Szylkretka zazwyczaj pozwalała jej opuścić obóz - wiedziała, że nie jest małym kociakiem i zadba o siebie - więc nie był to dla Ciernistej duży problem. Pojawiał się jednak inny, w postaci jej bolących stawów. Doskwierały niezmiernie, jednak bura uznała to po prostu za brak przyzwyczajenia. Sama prócz tego nie widziała w sobie żadnej innej zmiany. Podeszła do stosu, kiedy nadeszła pora na uczniów. Uprzednio zaniosła trochę pokarmu do starszyzny. Kiedy był w jej ząbkach wydawał się taki soczysty i dobry... teraz jednak, patrząc na stos, poczuła lekkie... obrzydzenie? Chęć zjedzenia czegokolwiek uszła z niej niemalże całkowicie. Wzdrygnęła się lekko, a jej łapki ponownie zabolały. Odwróciła się i już miała pójść na poranny trening, kiedy wręcz wpadła na Błądzącą Łapę.
— W-wybacz — powiedziała cicho, patrząc na kocura. Ten zmierzył ją swym przenikliwym wzrokiem.
— Nie jesz śniadania? — zapytał, lekko zdziwiony. Przez moment poczuła się, jak gdy za kociaka mama nakryła ją na opuszczaniu obozu. Nie pozwoliła sobie jednak na przygarbienie się.
— Nie jestem głodna — wytłumaczyła, mimowolnie grzebiąc łapką w śniegu.
<Błądząca Łapo?>
— W-wybacz — powiedziała cicho, patrząc na kocura. Ten zmierzył ją swym przenikliwym wzrokiem.
— Nie jesz śniadania? — zapytał, lekko zdziwiony. Przez moment poczuła się, jak gdy za kociaka mama nakryła ją na opuszczaniu obozu. Nie pozwoliła sobie jednak na przygarbienie się.
— Nie jestem głodna — wytłumaczyła, mimowolnie grzebiąc łapką w śniegu.
<Błądząca Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz