- Dobrze, Sarenko. Zabiorę na patrol Zająca, dobrze? - Powiedziała zadowolona Jemioła, spoglądając z drwiącym uśmiechem na łaciatego kocura, który spal w najlepsze. Wczorajszego dnia spędził mnóstwo czasu na polowaniu, więc przywódczyni nie miała mu tego za złe, ale nie czuła się w obowiązku, aby go bronić przed spacerem. Tym bardziej jeżeli widziała, że spędzają ze sobą dosyć dużo czasu. Ich relacja przypominała jej trochę siebie i Jasia. Przymrużyła oczy, czując nagłe ukłucie gdzieś w okolicach serca. Z tym, że ona jedynie udawała, że go kocha. Chciała, aby Mały Synek i Miętus byli szczęśliwi. Nie zważała jednak na swoje szczęście i czuła się coraz bardziej w tym zagubiona. Nigdy nie chciała być matką.
Kiedy leżała w słomie przygotowując się do snu czasem rozmyślała jak wyglądałoby jej życie, gdyby nie ta gówniana podróż. Nigdy nie byłaby w tamtym Siedlisku Dwunożnych, nigdy nie trafiłaby do ogrodu, nigdy nie wpadłaby do kocimiętki i... nigdy nie urodziłaby kociaków. Nagle poczuła miły pyszczek, na którym futerko było miękkie jak meszek, a do jej uszu dotarł głosik Srebrnego. Mamo! - to słowo odbijało się jak echo w jej głowie. Z tej całej frustracji, jaka zebrała się w niej przez te przemyślenia nie wiedziała do końca co robi. A może wiedziała? Nikt tego nie wie, po prostu potok słów wypłynął z jej pyszczka:
- Srebrny, widzisz chyba, że rozmawiam?
Odepchnęła go delikatnie i zerknęła na niego kątem oka. Łzy zebrały się w kącikach jego oczu, a następnie kocurek odwrócił się na pięcie i po prostu odbiegł. Przywódczyni poczuła, że zrobiło jej się gorąco, ale po prostu zamknęła oczy i wzięła głębszy wdech. Po kilku biciach serca zamrugała kilka razy i spojrzała ponownie w stronę kotki.
- To ja już idę. - Wymruczała szylkretowa i zaraz odwróciła się, aby ruszyć w stronę brata Sarenki. Ta odprowadziła ją wzrokiem przygryzając wargi.
Piratka siedziała obok swojej starszej siostry patrząc jak ta z czułością liże po główce Płomykówkę, która wyrzucała swoim małym ciałkiem w każdą stronę, byleby się wyrwać. Przywódczyni patrzyła na to w ciszy. Normalny kot zapewne uśmiechnąłby się na widok takiego rozkosznego maleństwa, ale nie ona. Po prostu patrząc na to czuła smutek, który przepełniał jej całe ciało. Jedynie gdzieś w głębi cieszyła się z radości siostry, co było sprzeczne z innymi odczuciami.
- Szybko rosną, wiesz? - Wymruczała niebieska kocica pomiędzy liźnięciami. Na jej pyszczku gościł szczery uśmiech, a kiedy wymawiała kolejne zdania śmiała się nawet radośnie - Już dorastają do twoich dzieci!
- Nee, Srebrny jest taki duuuuzy! I Mały tes - Pokręciła głową Płomykówka, a Czereśnia kiwnęła jedynie głową. Najwyraźniej bała się, że jeżeli powie coś głośno to mama zaraz zajmie się też jej pielęgnacją. Srebro jednak jedynie zmrużyła oczy spoglądając na Sarnę, a po kilku biciach serca odezwała się niepewnie.
- Wiesz może gdzie jest Srebrny? Tylko się pytam, widziałam ostatnio jak uciekał urażony.
- Srebrny... nie. Nie wiem. - Wymamrotała zdezorientowana łaciata. Nie było go długo, ale była pewna, że nie umarł. Czuła złość na małego rozbójnika, ale z drugiej strony nie wiedziała, dlaczego czuła, że sobie poradził. Jako jedyny z rodzeństwa był taki niezależny. Gdyby jednak ktokolwiek ją o to zapytał ta zaprzeczyłaby.
Słońce już chyliło się ku zachodowi, a ten nadal nie przychodził. Wyszła ze stodoły pod pretekstem polowania - wolała, aby nikt o tym nie wiedział. Nie wiedziała dlaczego tak postąpiła, ale długo nad tym nie myślała. Wyruszyła na poszukiwania. Postawiała pewne kroki w trawie rozglądając się za szaro-białym kształtem. Żadne z jej dzieci nie było podobne do Jasia pod względem wyglądu, wszystkie miały szare łatki na białym futerku. Sama oszukiwała siebie, że jest jedynie na polowaniu, ale z pewnością tak nie było. Była tak rozkojarzona, że czarna myszka, która przemknęła w trawie nawet nie zdobyła jej uwagi. Aż w końcu zauważyła. Srebrny był na tyle daleko, że jej nie widział i czaił się na mysz, która mu umknęła. Skoczył na nią i uderzył łapką, a ta pisnęła i zakończyła swój marny żywot.
- Powinieneś nie szurać brzuchem po ziemi, wiesz? - Przywódczyni uniosła brew do góry i podeszła do niego, a ten spojrzał na nią z markotnym wyrazem pyszczka.
- Źle to, źle tamto. A oni wszystko robią dobrze, prawda?!
W jego oczach zalśniły łzy, które słynęła po chwili po jego pyszczku, a później spadły na ziemię i zmieszały się ze zmarzniętą ziemią.
- Zawsze oczekiwałam od ciebie więcej niż od nich. Naprawdę tak to odebrałeś? Oni nie upolowaliby myszy.
- Na-naprawdę? - Wymamrotał Srebrny, a po chwili przetarł łapą łzy i spojrzał na mysz, która leżała u jego łap. Na niebie pojawiały się niewyraźne gwiazdy, wokół nastawał mrok. - Ale to ich zawsze chwaliłaś... mamo.
- Bo chciałam, aby wyrośli na dobrych wojowników mimo swoich niedociągnięć. A ty już jesteś dobrym wojownikiem, wiesz? Dlatego cię doskonaliłam. Ale jestem złą matką. Właściwie... chcesz, żebym opowiedziała ci o mojej wyprawie z Jasiem? O tym, co wiąże nas z Klanem Burzy? To wytłumaczy, dlaczego... jestem taka inna od Srebro i innych matek. Kocham cię, ale nadal nie mogę się pogodzić.- Przysunęła go do siebie, a ten wtulił głowę w jej szorstkie futerko. Należy mu się.
<Srebrny? Czekałam na ten moment 8)>
Czy wy czujecie co się odwaliło XDD
OdpowiedzUsuńCzarna magia XD
Usuń