Tyle razy obiecała sobie, że stłumi to durne uczucie. Przecież Burzowa Łapa nigdy nie odwzajemniłby tego, co czuła bura. Był uczniem medyka i niewątpliwie kochał to, co robił. Uwielbiała widzieć go takiego pełnego pasji i wesołego. Gdyby kiedykolwiek powiedziała mu, co czuje, mógłby poczuć się winmy, a ona tego nie chciała. Chciała, aby był szczęśliwy. Nawet, jeśli ona nie będzie... Uśmiechała się jednak głupio, jakby wszystko grało. Nawet nie zauważała, że zajmowała mu czas, którego z jakiegoś powodu niewątpliwie potrzebował.
— Wybacz, Ciernista Łapo, ale muszę iść — bury kocur uśmiechnął się przepraszająco, po czym polizał ją w uszko. Zadrżała delikatnie. — Tylko nie zrób sobie krzywdy, co? Masz do tego niezły talent.
Pręgowana przewróciła oczami w oscentacyjmy sposób.
— Zaraz talent — mruknęła — to było tylko parę pojedynczych przypadków, mysi móżdżku.
Gojące się już rany na jej łapach, po potyczce z kuną, może i nie potwierdzały jej słów, ale praktycznie już nie bolały, a Gradowa Mordka sam stwierdził, że nie jest to nic wielkiego. Prawda, bura bywała niezdarna, ale w gruncie rzeczy prawie potrafiła o siebie zadbać. Burzowa Łapa zawsze jednak traktował ją jak młodszą siostryczkę, co z jednej strony bolałowie kotkę, z drugiej zaś, rozczulało. Wiedziała, że przyjaciel się o nią troszczył.
— Uważaj sobie — burknął poirytowany. Przywykł, że Ciernista Łapa często i gęsto się z nim droczyła, co nie oznaczało, że się na to godził. Zawsze kończyło się mini fochem, kiedy jednak widzieli się po raz kolejny, było już w porządku.
— Do potem, Burzowa Łapo — pożegnała się, uśmiechając zadziornie. Bury mruknął coś pod nosem, jego oczy były jednak rozbawione. Wyglądał przez moment, jakby na coś czekał. Ciernista przechyliła głowę, a ten tylko poruszył ogonem i poszedł dalej. Swego czasu bura zwykła przytulać go na pożegnanie, ostatnio jednak unikała jakiegokolwiek dotyku w jego kierunku. Nie chciała powielać tego, co działo się w jej głowie. Nigdy nie była jakoś szczególnie wylewna, jeśli chodzi o uczucia, zwykła ukrywać nawet, jeśli na czymś jej zależało, jednak czasami miała wrażenie, że własne udawanie ją dusi. Może dlatego właśnie była taka ruchliwa? Aby pozbywać się zbędnych emocji, które wręcz wrzały w jej całym ciele? Gdyby ktoś jednak otwarcie powiedział jej, że kocha Burzową Łapę, wyśmiałaby go. Nie chciała tego uczucia i zdecydowanie nie zamierzała się do niego przyznawać.
Dopiero, gdy obróciła się, aby odprowadzić przyjaciela wzrokiem dostrzegła rudego kocura, wpatrującego się w nią z pewnego rodzaju złością. No, tak! Ależ ona jest roztrzepana! Zupełnie zapomniała o Błądzącym! Podeszła do pointa, siadając obok.
— Nagadałaś się już? — zapytał ten. Ciernista Łapa miała ochotę westchnąć cicho, ale młodszy kolega pewnie i tak był już na nią zły.
— Przepraszam, zupełnie... — zastanawiała się, jak dobrać słowo.
— Zupełnie o mnie zapomniałaś? — rzucił jak gdyby nigdy nic. Otworzyła oczy trochę szerzej.
— N-nie! — zaprzeczyła niemalże od razu, w wręcz obronnym gescie. Po chwili jednak speszyła się, czując, że trochę tak było. Nawet nie pomyślała o tym, że kocurek nadal stał obok. To nie było w porządku z jej strony. — Tak — przygładziła łapą śnieg przed sobą, jak to robiła zazwyczaj, gdy była zestresowana, lub zawsztydzona. Nie zamierzała wymyślać Klan Gwiazd wie czego i mydlić młodszemu oczy. Cholibka, tak, zapomniała o nim. — Wybacz, to było nie w porządku. Mogę Ci to jakoś wynagrodzić?
Młodszy milczał chwilę, jakby się zastanawiał. Po paru biciach serca na jego pyszczek wstąpił bardzo blady uśmiech.
— Trenujesz ze Rdzawym Ogonem, prawda? — Ciernista potwierdziła skinięciem głowy. — Opowiesz mi trochę o walkach? — Bura uśmiechnęła się lekko.
— Jasne. Jak chcesz, mogę Ci nawet pokazać co nie co — zaproponowała, wstawając. Point pokręcił jednak głową.
— Nie, nie. Wolę, abyś opowiedziała — oznajmił spokojnie. Bura zdziwiła się lekko. Ją w jego wieku wręcz lgnęło do prakryki. Chciała umieć jak najwięcej. Skoro jednak Błądzący wolał taką formę zadośćuczynienia, czemu nie. Usiadła z powrotem na śniegu, czując, jak pod jej ciałem formuje się chłodne wgłębienie.
— No dobrze. Zacznijmy może od podstaw, chyba, że wolisz coś innego?
<Błądzący?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz