— Skoro Klan Gwiazd istnieje, to dlaczego pozwala tym kotom marznąć? — zadał pytanie, na które bardzo trudno odpowiedzieć dorosłemu kotu, a co dopiero terminatorce.
Bura wydawała się zdezorientowana, ba!, wręcz zszokowana wypowiedzią błękitnookiego. Przystanęła na chwilę i wpatrywała się w niego bacznie, jakby czegoś doszukiwała się w jego niewinnym wyrazie pyszczka. W końcu dotknęła łapą śniegu, westchnęła cichutko i oznajmiła:
— Cóż, te koty nie wierzą w Klan Gwiazd, więc on im nie pomaga. — starała się odpowiednio dobierać słowa, chociaż widocznie się speszyła. — Najważniejsze, że ja nie zamarzłam, prawda? Bo co byś zrobił, gdyby mnie nie było?
Mimo, że zakończyła pytanie śmiechem i natychmiast rzuciła się w śnieg, wzbijając malutki puszek unoszący się w powietrzu, to Błądzący przystanął niepewnie. Ciernista Łapa nie była mu bliska, chociaż była całkiem interesującą personą i podobała mu się, że jest dojrzalsza od reszty. Nie taka, jak Przepiórka, której wszędzie było pełno, aczkolwiek często wyłączała myślenie i robiła wszystko lekkomyślnie. Terminatorka była dla niego ważna, tak jak jej rodzeństwo, Przepiórka, mama i cały Klan Burzy. Nie wyobraża sobie, co by czuł, gdyby ich wszystkich stracił.
Rzucił się za uczennicą, również wzbijając w mrożącym krew w żyłach powietrzu pyłki stworzone ze śniegu. Turlał się po śnieżnym puchu ze śmiechem, który... cóż, był odrobinę wymuszony. Ostatnio nic nie sprawiało mu radości, co było trochę dziwne. Niedawno całkiem przyjemnie patrzyło mu się na zabawy Przepiórki z kulką mchu, ale teraz uważał to za głupiutkie. Przeturlał się na brzuch, uderzając w bok burej. Ciernista Łapa odwróciła ku niemu zaśnieżony pyszczek i uśmiechnęła się szeroko, dotykając go łapką w nos. Kichnął, a z jej gardła wydobyła się kolejna salwa śmiechu.
Blady Świt, jakby zaalarmowana wrzaskami z samego rana, wyjrzała zza płaskiego kamienia, gdzie miała zwyczaj jadać śniadanie. Czarnobiała starsza uśmiechnęła się z politowaniem, jakby przypominała sobie, że kiedyś sama była takim łatwowiernym kociakiem, który po raz pierwszy widzi śnieg. Przyglądała się im chwilę, po czym wróciła do zjadania śniadania.
Oba koty nawet nie zauważyły, że Blady Świt dokładnie im się przyglądała. Zabawa trwała w najlepsze, dopóki nie stało się coś, co trochę zezłościło Błądzącego. Kociak właśnie gonił terminatorkę i gdy był coraz bliżej, wystarczyło zrobić jeszcze jeden sus, to Ciernista Łapa gwałtownie się zatrzymała. Point ze ślizgiem spróbował zmienić kierunek biegu, jednakże tylko wyleciał w powietrze i wpadł w wysokie trawy, wpadając w zaspę. Wyszedł z niej, czując, jak bolą go płuca i łebek. Ze wściekłością wypluł śnieg, nastroszył swoje futerko i zlokalizował to, co zatrzymało burą uczennicę. Rozmawiała właśnie z asystentem medyka. Przecież przed chwilą bawiła się z nim! W jego piersi rosło nowe uczucie, którego jeszcze nie znał. Zazdrość.
Wiedział, że nazywa się Burzowa Łapa i Ciernista Łapa bardzo go lubiła. Jednak nie wszedł im w dyskusję, tylko siedział na uboczu, wpatrując się w burą i stłumił kaszlnięcie. Był bardzo zły.
Bura uczennica radośnie z nim debatowała, jakby całkowicie zapomniała o błękitnookim, co ani trochę nie poprawiło mu humoru. Asystent rozmawiał raczej, jakby chciał ją wyminąć, prawdopodobnie się gdzieś spieszył. Aczkolwiek Błądzący nie zwracał na to uwagi. Najważniejszym było to, że jego koleżanka przestała się z nim bawić i o nim zapomniała.
<< Ciernista Łapo? >>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz