Nie było szans, że ta głupia kupa futra potrafiła wymyślić coś mającego sens.
A jednak Borówka zaskoczyła siostrę. Splotka przez chwilę wpatrywała się w nią z nieukrywaną niechęcią. Gdzie był haczyk? Czy Trzcina sama wymyśliła ten plan i tylko zasugerowała go córce? Trzeba było jednak przyznać, że pomysł wcale nie brzmiał tak idiotycznie, jak można by się spodziewać.
- Możemy tak zrobić - mruknęła z niechęcią, kładąc po sobie uszy. - Ale pamiętaj, nadal mam cię za durnego mysiego bobka - warknęła na tyle cicho, że siedząca niedaleko Trzcina niczego nie usłyszała. Borówka stłumiła gniewne parsknięcie.
- Czyżby twoja duma ucierpiała, bo wymyśliłam coś pierwsza? - szepnęła gniewnie, a Splotka z wściekłością przeorała ziemię pazurami. - A teraz zachowuj się, bo nie mam ochoty spędzać tutaj ani chwili dłużej.
Splotka zmrużyła oczy, ale posłusznie zachowała ciszę. Borówka prawdopodobnie była najgłupszą, najbardziej wkurzającą (no może oprócz Ziemniaczka) istotą w całym wszechświecie. Czuła się upokorzona. Od kiedy słuchała się takich dziecinnych kup futra?! Gdyby tylko mogła, pozostawiłaby kilka niekoniecznie ładnych śladów pazurów na jej pięknym pysku.
Niestety zemsta musiała poczekać.
Zamiast rzucić się na durną kotkę, uśmiechnęła się słodko i wstała.
- Przepraszam, że na ciebie naskoczyłam - wymruczała, przepraszająco kładąc uszy. Borówka podniosła się i westchnęła cicho (oby udławiła się powietrzem!).
- Wybacz mi za zaatakowanie twojego ogona - przeprosiła, spuszczając wzrok ze wstydem. Splotka kiwnęła głową w geście wybaczenia (jednocześnie modląc się, żeby strop zawalił się na jej durną siostrę). Trzcina przez chwilę wpatrywała się w córki czujnym spojrzeniem - wyraźnie podejrzewała podstęp. Po chwili przewróciła oczami i westchnęła głośno.
- Możecie odejść - oznajmiła, a Borówka podskoczyła uradowana. Splotka również uśmiechnęła się szeroko - wreszcie uwolni się od tego demona! Przemknęła między nogami matki i ruszyła w stronę wyjścia ze żłobka. Musiała pooddychać nieskażonym przez półdługowłosą powietrzem.
Siadłszy na ziemi, owinęła ogon wokół łap. Życie w obozie toczyło się swoim ustalonym rytmem – wojownicy wychodzili na patrole, wracający z treningów uczniowie siadali przed legowiskiem i dzielili się nowinkami, a Mokra Gwiazda wydawał podwładnym rozkazy. Lider Klanu Burzy był prawdopodobnie najstarszym kotem, jakiego Splotka widziała. Kocur równie dobrze mógłby być pradziadkiem Trzciny! Kotka zastrzygła uszami, krzywiąc się. Staruch powinien zrezygnować ze stanowiska, dając szansę młodszemu pokoleniu. Jednak nawet jeśli niedługo wykorkuje, jego miejsce zajmie niewiele młodsza zastępczyni. Klan Burzy przejęły wapniaki! Splotka prychnęła gniewnie. Gdyby tylko była starsza i dorośli braliby ją na poważnie, zrobiłaby z tym wszystkim porządek…
- Czy wszystko dobrze? - usłyszała za sobą irytujący głosik, którego właściciela rozpoznała niemal od razu. Spojrzała z wyższością na kotkę, prychając cicho.
- Zastanawiałam się - zaczęła. - Czy taka strachliwa kupa futra jak ty odważy się wejść do legowiska Mokrej Gwiazdy i podłożyć mu kolec do posłania.
< Borówko? Robimy zamach na lidera? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz