— D-dzień dobry, Potrójny Kroku — miauknął od progu, lawirując między porozrzucanymi ziołami.
Legowisko sprawiało wrażenie, jakby przeszło tędy tornado czy inna cholera. Rudzielec stanął w miejscu, obserwując płaczącego Deszczową Łapę, który wyglądał tak, jakby ktoś zaraz miał go zamordować. Wściekły wyraz pyska Trójki też mu nie zdołał umknąć. Siostrzeniec wyglądał tak, jakby miał za chwilę wybuchnąć albo popełnić morderstwo.
— Pomóc coś? — mruknął cicho, zwracając na siebie uwagę wściekłego medyka. Deszczyk płacząc niczym bóbr, wziął się za zbieranie porozrzucanych medykamentów.
- Tak! Zwróć mu mądrość! Ten idiota nie dość, że uwierzył w to, że jest myszą, co musiałem wybić mu z głowy, to teraz jeszcze zapomniał jak wygląda koperek! To najprostsza roślina! Ma charakterystyczny zapach, a on co? Co powiedział? Że to trybula! Przecież to nawet nie jest do siebie podobne! - warczał zły, machając wściekle ogonem. - Sprzątaj, sprzątaj bekso jedna. - rzucił do kocurka, który zajmował się swoją pracą.
- Nie za ostro go traktujesz? - zadał to pytanie medykowi.
Czy nie był za ostry? Nie... Na początku miał cierpliwość, ale ona zaczęła się powoli kurczyć. Miał dość tego bachora. Nie widział nigdy takiego debila. Zresztą... Co Leszczynowa Bryza o tym wiedział? Dopiero niedawno cudem się odnalazł! Po wielu księżycach wszyscy uznali go za martwego, a ten co? Robi niespodziankę! Jeszcze wyglądał na zdrowego i opchanego tłuszczem. Widać, że nieźle się bawił, gdziekolwiek był.
- Nie. Słuchaj gdybyś ty go uczył, to byś zrozumiał, że do niego nic nie dociera, gdy mówi się łagodnie z cierpliwością. Przez pierwsze księżyce tak robiłem, ale to mysi móżdżek. Gdy na niego pokrzyczę to przynajmniej bierze się do pracy i na następny dzień mi recytuję cały kodeks z pamięci - No... To był akurat atut. Przynajmniej znał ważne zasady. A niech spróbuję kiedyś je złamać, to mu wyrwie jaja i wsadzi mu do pyska.
- Dobra... Chcesz się przydać? To chodź ze mną po zioła. A ty masz do czasu mojego powrotu tu posprzątać! - warknął na ucznia. - Nie pójdziesz się bawić ze swoim przyjacielem jeśli tu będzie syf! - dodał jeszcze, wychodząc na światło dzienne.
Yh... Za jasno. Skrzywił pysk i rzucił wzrokiem na rudzielca.
- To gdzie się podziewałeś, gdy cię nie było? Ominęło cię sporo. Fasolowa Łodyga ma dzieci i niedługo ją usmaży Klan Gwiazdy. Cudownie nie? - dało się usłyszeć nutkę rozpaczy w jego głosie. Odchrząknął. - Dobra idziemy - wrócił do swojego gburowatego tonu i ruszył do wyjścia z obozu, nie przejmując się tym, że nawet wojownik mu nie odpowiedział czy się zgadzał. W końcu sam zaoferował pomoc, więc teraz niech nie ucieka z podkulonym ogonem.
<Leszczynowa Bryzo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz