Gdzie ten głupek? Nie, że go lubię, jednak gdzie on? Chce z nim pogadać. Wygłupiać się. Tęsknie trochę, tylko inaczej, niż za Siostrą. Nie. Nic do niego nie czuję, po prostu nie chce dlatego debila źle. Sam sobie nie poradzi przecież, z jego szczęściem to już pewnie ma napiętku z rodzeństwem. Zatrzymuję się na chwilę i obracam głowę w stronę granicy. Nie widzę już jej, jednak nie pojawił się dziś. Polowałam dość długo przy niej, powinien wyjść. Spotkałam patrol Wilczaków do tego, i musiałam się jakiejś wojowniczce, że królik wpadł na ich tereny i czekałam, aż wróci. Głupio to musiało brzmieć. Kocham życie.
– Idziesz? Słyszałem, że musisz posprzątać dziś, zabawne.- mówi poważnie Wiewiórczy Pazur. Mogę mu coś zrobić? Naprawdę, to by było cudowne. Jednak życie jako samotnik pewnie jest słabe.
– Idę, i nie słuchaj tyle, bo uszy ci zwiędną.- odpowiadam po chwili i obracam głowę w kierunku swojej trasy.
***
Teraz to on jest idiotą, że nie chce się spotykać z takim cudownym kotem jak ja? Kawczy Lot musi mieć coś z łbem. Wyślę go do medyków. Może nie moich, ale jego, mają tam kogoś. Mówił coś, że mają tam medyka, no to będzie miał wycieczkę. Stop. O czym ja myślę? Przecież to mój wróg, chyba. Tylko ja za często o nim myślę, jak to by było żyć w jednym klanie. Lepiej bym miała, przyjaciel w klanie, nikt by mi nie zarzucał, że śmierdzę Wilczakami. Tłumaczyć się znowu nie chce, bo już raz dostałam reprymendę. Panu rudemu głupkowi coś się nie podobało.
– Jeżeli go dziś nie będzie to mu nakopię następnym razem.- mówię cicho i idę w stronę granicy. Rozglądam się po kilku uderzeniach serce. Jest! No to bójki nie będzie.
— O, Kawczy Locie. Dawno cię tu nie było, co? — patrzę na czarnego kocura.
— J-jakoś zeszło. — mruknął. — Moja uczennica zawala trening…
— O ja też mam ucznia. — odpowiadam mu dumnie. — Hm…
On próbuje mnie wkręcić? To nie powód! Ja się martwię, a on nic. Może jego brat ma dzieci?!
— Coś się stało? Twój brat już powiększył ród, że jesteś taki zestresowany?- mruczę miło.
— Wczoraj jedna wojowniczka próbowała mi wmówić, że jestem… — przerwał zawstydzony. Jaki? Chory? Wredny? Chamski? Niewychowany? Jaki do cholery?
– Jaki? Może myśli, że masz coś z głową?- mruczę śmiejąc się cicho. Sam chciał.
– Chyba ty. - odpowiada kocur bez uszu.
– A możliwe, wiesz ostatnio o tobie myślę dużo. Wszedłeś mi do łba wiesz! I martwiłam się debilu! Podobno podobnie wygląda miłość … jednak to nie ona, prawda Kawka? Nie myśl sobie, że ciebie kocham! Bo to nie prawda, chyba.- odwracam wzrok zmieszana. Czemu ja to mu mówię? Durny charakter, okropieństwo. Co jak mi nie uwierzy? Uzna, że go kocham, nie daj klanie Gwiazdy.
<Kawczy Locie? Burze nie umie gadać o emocjach.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz