Wpatrywał się w grzbiet Kukułki z czystą nienawiścią. Chciał, aby zginęła. Tu i teraz, brocząc krwią ziemię. Okrążył swojego syna. Odkąd powiedział co miał zrobić, zamarł i stał jak taki słup. Nie rozumiał co do niego mówił? Miał zabić tą przebrzydłą Kukułkę. Rozerwać jej gardło na strzępy. Po to uczył go tyle księżyców. Był odpowiednio wyszkolony. Zaszczepił w nim gniew oraz chęć zemsty. Wiedział, że był zdolny do unicestwienia kota, jeśli tylko odpowiednio się skupi. Więc czemu, czemu nie wyrywał się z chęcią do matki? Nie kochała go, porzuciła. Ma tyle powodów, aby jej nienawidzić.
- Zabij ją - powtórzył, popychając go do przodu.
Kukułka słysząc, że do kogoś mówi, odwróciła głowę w ich stronę. Jej zielone oczy spoczęły na swoim potomku. Widziała szok, wahanie na jego pysku. Jeden zły ruch i mogła go stracić.
- Pamiętasz co ci mówiłam ostatnio? - zwróciła się do niego ze spokojem.
Kłak poruszył niespokojnie łapami. Nie wiedział co robić. Nie zaatakuję przecież bezbronnej kotki. Kukułka to wiedziała. Kocurek różnił się od swojego ojca. Nie odziedziczył po nich tego szaleństwa, które kazało im zabijać. Przypominał chwilami jej brata, który porzucił miasto dla Wyprostowanych, aby żyć w spokoju. Nigdy nie rozumiała jego motywu. Ale teraz może go dostrzegła w oczach swojego syna.
Ile potworności musiał zrobić mu Czermień, że zgodził się na to, aby tu przyjść i zabić. Całe jego ciało wołało o pomoc. Czuła jego strach, niepewność. To nie była ich walka.
- Dość tych sentymentów! No już! Zabij ją! Nie cykorz jak Pieszczoszek! - rozległ się warkot dorosłego kocura.
Nie chciał, aby kotka zniszczyła jego cudowny plan kilkoma słowami. Wiedział z doświadczenia, że język kotki był giętki, ale przynosił tylko zgubę. Popchnął syna do przodu, bijąc niezadowolony ogonem na boki. No już! Niech ją rozerwie na strzępy!
- Kiedy tylko spojrzałam na ciebie, gdy przyszedłeś na świat, wiedziałam jakie nadałabym ci imię.
Nastała cisza. Kłak wstrzymał powietrze. Jego prawdziwe imię? Wpatrywał się w nią pytająco, niezdolny do ruchu. Czermieniowi to się nie podobało.
- Twe imię to Kłak i nic więcej! Zostałeś stworzony, aby ją zabić, więc teraz nie rób maślanych oczek do tej manipulantki! - syknął do jego ucha.
Kłak nie wiedział co miał już zrobić. Komu ulec. Chciał po prostu uciec. Daleko stąd. Zapomnieć o tych wszystkich złych chwilach. Poczuć się wolnym jak ptak.
Kukułka otwierała już pysk, ale musiała go zamknąć, ponieważ wściekłość Czermienia dosięgła zenitu. Kocur rzucił się na nią w bojowym szalę. Zaskoczony Kłak umknął na bok. Ktoś najwidoczniej o niego dbał i nie dopuścił do skalania pazurów i kłów matczyną krwią. Matkobójca - brzmiało strasznie. Może i posiadał odpowiednie umiejętności, które pozwoliłyby mu zabić każdego napotkanego kota, ale nie chciał z nich korzystać. Chciał, aby ta wiedza opuściła go na zawszę.
Kukułka splotła się z Czermienień w krwiożerczym tańcu. Kły i pazury, lśniły od świeżej krwi. Nawet ptaki ucichły, kiedy ta dwójka tańczyła. Połączył ich szał i chęć mordu.
Kłak pierwszy raz widział coś takiego na oczy. Ta agresja, zmieszana z furią. Te kroki... niczym spotkanie dwóch tancerzy. Obserwował to z bezpiecznej odległości nie zbliżając się do walczących. Mógł uciec. Las był na wyciągnięcie łapy... Lecz trwał i wpatrywał się w ten pokaz jak zaklęty.
***
Ból... Kukułka nie wyszła po tylu księżycach z wprawy. Kąsała i drapała niczym prawdziwa zabójczyni. Celowała w szyję, oczy, brzuch. Wszystkie wrażliwe punkty, które dałyby jej przewagę i zakończyły jego żywot. Uskoczył w bok, obchodząc ją od tyłu. Ta zrobiła zwrot i ich pyski się spotkały. Wpatrywał się w jej oczy. Kąsały go niczym wąż. Ponownie musiał uniknąć jej zdradliwych ząbków. Nie z nim te numery. Wiedział, że nie mógł dopuścić do walki w zwarciu. To dla ich obojga skończyłoby się śmiercią. Dziwne, że to on walczył z nią, a nie Kłak. Syn, którego szkolił na zabójcę, gdzieś nawiał. Kiedy już zabiję tą wronę, to będzie mógł się go pozbyć. Sprawił mu zawód. Nie wykonał swojego zadania. Sam musiał się wziąć za to, a jeżeli uda mu się pokonać Kukułkę, nie będzie mu już do niczego potrzebny. Dwóch drapieżników nie może kroczyć tymi samymi drogami, bo kiedyś jeden pożrę drugiego. Tak jak było teraz z nim i Kukułką. Obiecał sobie już nigdy więcej nie popełnić tego błędu.
Przewrót w bok, skok na jej odsłoniętą łapę. Jego kły, wczepione w mięso. Mógł tak prosto rozerwać je i przełknąć. To była myśl. Zmusi Kłaka do skanibalizowania własnej matki! To da mu nauczkę. Musiał jednak przełożyć te plany na inną okazję, ponieważ zmuszony był odskoczyć, widząc wściekłe pazury, które kierowały się w stronę jego pyska.
Następnie to on został ugryziony, lecz szybko wyprowadził cios w jej brzuch. Kukułka potoczyła się po trawie, szybko wstając na łapy. I bardzo dobrze. Jeszcze sekunda dłużej, a jej ciało leżałoby przygniecione przez Czermienia.
Walka trwała w najlepsze. Odskakiwał, robił zwroty i manewry, które pozwalały mu zdobyć nieco przewagi. Niestety Kukułka szybko pojęła jego taktykę i sama zaczęła go zadziwiać. Walka przypominała konkurs talentów, w którym zwycięzca uchodził z życiem. Oboje w końcu wiedzieli, że to było ich ostateczne spotkanie. Jedno z nich dzisiaj umrze.
Naglę kotka puściła się biegiem przed siebie. Z boku rosło samotne drzewo, które rzucało cień w różnych kierunkach. Wściekły, że ta chcę mu uciec, ruszył za nią. Teraz tchórz ją obleciał? Może zrozumiała, że nie ma z nim szans?
Kukułka dopadła do drzewa i zaczęła wspinaczkę. Krew z jej ran zaznaczała szlak jej wędrówki. Czermień wybił się z obolałych kończyn i zaczął wdrapywać się za nią. Kotka naprawdę chyba uznała, że tam będzie bezpieczna? Ale głupia! Byli dość wysoko, aby dostrzec dachy legowisk Dwunożnych. Samotniczka stanęła na krańcu gałęzi i czekała. Czekała na demona, który wynurzył się spod pomarańczowych liści. Chwilę wpatrywali się w siebie. Gałąź poruszała się, co sugerowało jedno. Jeżeli Czermień wejdzie na nią dalej, ta pęknie i oboje polecą w dół. Warknął na nią szczerząc kły. Więc to był jej plan? Poświęcić życie, aby go załatwić raz na zawszę?
- Jesteś naprawdę głupia - syknął w jej stronę. - Powinnaś walczyć, a nie posuwać się do takich sztuczek.
Kukułka uśmiechnęła się do niego.
- Moje życie to wieczna walka o przetrwanie. Ty tego nie zrozumiesz. Nie boję się śmierci. Wiele razy zaglądała mi w oczy, a ja śmiałam się jej w pysk.
To go bardziej zirytowało. Postawił kolejny krok. Gałąź zatrzeszczała. Kukułka była tak blisko. Wystarczy, że ją zrzuci, a ta umrze raz na zawszę. Ale czy sam był w stanie poświęcić za to życie?
Kukułka starała się nie patrzeć na miejsce, w którym dzień wcześniej, rozsmarowała czarną substancję. Wiele razy widziała jak koty, ślizgały się na niej, kiedy nie patrzyły pod łapy. Wydaliny potworów wiele razy powodowały przedwczesną śmierć nieuważnych. A teraz... nadchodził czas na Czermienia. Musiała tylko skupić jego uwagę na sobie.
- No chodź do mnie. Jesteś już bardzo blisko. Chyba, że naprawdę nie chcesz mnie zabić? Może to były tylko twoje puste słowa?
Warknięcie, które dotarło do jej uszu, było niczym muzyka. Kocur postawił kolejny krok, idealnie w wysmarowanym miejscu. Jego łapa się ześlizgnęła, a on stracił oparcie. O dziwo jednak spadł na niższą gałąź niż całkowicie na ziemię. Złapał się jej pazurami, obejmując i próbując wciągnąć. Cholerna Kukułka! To był podstęp! A on dał się na to nabrać!
Gałąź zawibrowała, kiedy kotka wskoczyła na nią i podeszła do miejsca, w którym wisiał. Jej wzrok wbity był w czarnego. Do ziemi było nadal daleko. Wystarczyło go zepchnąć. Koniec był tak bliski.
Majtał nogami w powietrzu, czując napływający powoli do niego strach. Pierwszy raz od bardzo dawna, to uczucie pojawiło się w jego ciele. Kukułka wbiła pazury w jego łapy, przez co wrzasnął. Jego serce biło coraz szybciej. Szum w uszach się nasilił.
- Pozdrów ode mnie władcę podziemi - miauknęła tylko, po czym wgryzła się w jego łapę.
Wrzask. Puścił się. Jego ciało waliło w gałęzie, kiedy leciał na spotkanie z ziemią. Jeden ból, drugi, trzeci. Nie kontaktował już. Z pyska wytrysnął mu strumień krwi, a gdy uderzył o ziemię, ptaki na powrót się odezwały.
Ćwierkały jakby cała ta straszliwa scena nie miała miejsca.
Czarne futro, pełne blizn, długi puchaty ogon, zakończony białą końcówką.
Małe kocię, które nie znosiło tulasków od ojca, gardzące matką i rodzeństwem. Walka z bratem, poznanie Bociana, porwanie do Klanu Nocy, nauka pod okiem oderwanego od rzeczywistości mentora, spotkanie samotnika, który chciał go zabić, wyznanie miłości przez Koszatka, utopienie go w rzece, przylepienie się Nornicy, ucieczka do Owocowego Lasu, oderwanie nogi Pędrakowi, wygnanie na tereny lisów, podróż do miasta, spotkanie w mieście brata, Kukułki, Nornicy, narodzenie jego dzieci, śmierć każdego z nich, a następnie światło. Ciemne, potworne, wsysające jego duszę w otchłań ciemnego lasu. Jego uczynki zostały podsumowane. Czekało go wieczne cierpienie w Mrocznej Puszczy.
KONIEC
[*]
(*)
OdpowiedzUsuń