Drobna Łapa zakrztusił się wodą. Nie spodziewał się, że ojciec wepchnie go bez uprzedzenia na płyciznę. W pierwszej chwili panikował, wpuszczony w żywioł mogący nawet odebrać życie, było to ich pierwsze poważniejsze spotkanie. Gdy jednak się uspokoił zdołał wyczuł łapami dno. Był jednak mały, więc musiał trzymać wysoko głowę, żeby się nie podtopić. Ostatnim czego było mu potrzeba, to nałykania się wody. Kocur spojrzał na Jesionowy Wicher, który dołączył do niego w wodzie i zaczął tłumaczyć do czego służy ogon, jak macha się łapami, a kiedy uznał, że tyle wystarczy, wskazał synowi rzekę.
- Wchodzimy. Będę tuż obok ciebie, gdybyś zaczął się topić. Pamiętaj, że głowę zawszę trzymaj uniesioną do góry i nie wpadaj w panikę, jasne?
- Jasne! - odpowiedział z zadowoleniem.
Niepewnie poruszał łapami w rzece. Im dalej się posuwał, tym bardziej opuszczał go grunt. W końcu przestał czuć piach pod łapami. Wytrzeszczył oczy. Powinien popłynąć. Tyle księżyców czekał na ten dzień. Chciał pływać jak prawdziwy członek Klanu Nocy. Jego rodzice umieli, miał to we krwi. Spojrzał na ojca, który posłał mu zachęcające spojrzenie. Jak coś to go uratuje.... spokojnie. Wszedł głębiej, odrywając się od podłoża. Rozpoczął machanie łapami. Starał się to robić rytmicznie, poruszał ogonem, utrzymywał głowę na powierzchni. Uderzał łapami o taflę wody. W którymś momencie stracił równowagę i wpadł do wody. Jesionowy Wicher szybko go wyciągnął, a rudzielec złapał łapczywie powietrze. Klanie Gwiazdy dopomóż!
Otrząsnął się i dość szybko powrócił do pływania, jeszcze bardziej ostrożniejszy. Pierwszą lekcję pływania mógł uznać chyba za udaną, w końcu poza jedną wpadką poszło mu dobrze. Wynurzył się po jakimś czasie z rzeki. Na brzegu otrzepał futro z kropelek. Jesionowy Wicher zrobił to samo. Drobna Łapa usiadł przy brzegu, zerkając na taflę.
- Dzięki, tato. Teraz chociaż się nie utopię. - miauknął do kocura. - To co, łapiemy ryby na obiad?
Gdy tylko rodzic się zgodził, rudzielec wbił wzrok w wodę. Upewnił się, że cień nie pada na taflę. Uniósł łapę i czekał na rybę.
*zanim Jesion został przywódcą*
Na odgłos kroków zerknął w stronę wejścia. Wstał na równe łapy dostrzegając Węgorzy Wąs. Kotka utkwiła w nim spojrzenie, lecz przeniosła je na Mglisty Sen, gdy ta podeszła do młodej wojowniczki.
- Możesz mnie zbadać, Mglisty Śnie? Od kilku dni czuję się gorzej.
Medyczka skinęła głową i poleciła wojowniczce usiąść. Kotka wykonała polecenie, zajmując jedno z mchowych posłań. Wydawała się spokojna. Może znała diagnozę i chciała się upewnić? Kacza Łapa zmrużył ślepia, przyglądając sie partnerce brata. Dopiero, gdy Mglisty Sen go zawołała, oderwał się od obserwacji i podszedł do mentorki, by pomóc w badaniu. Wynik go.... zaskoczył.
- Dziękuję. Muszę powiedzieć Jesiotrowi. - miauknęła Węgorzy Wąs. W jej głosie słychać było zadowolenie oraz dumę. Z pewnością się cieszyła.
Wybiegła pośpiesznie z legowiska. Kacza Łapa odprowadził ją wzrokiem, a potem spojrzał na czarno-białą kotkę.
- Będę kiepskim wujkiem. - stwierdził, lekko się krzywiąc. - Że też ten lisi bobek nie mógł poczekać. Co on sobie myślał?
Nawet nie oczekiwał odpowiedzi. Jesiotrowa Łuska, jego głupi brat, miał zostać ojcem. Węgorzy Wąs pewnie urodzi za jakiś czas. Ich rodzina się powiększy. Jakoś jednak było to trudne do przeanalizowania przez Kaczorka. Na pewno musiał powiedzieć Malince. Może Mali coś wymyśli. Wysunął głowę z legowiska, a potem ruszył przed siebie, utkwiony w zamyśleniu.
- Ałłć. - syknął, wpadając na coś twardego i upadając na ziemię. Rozmasował łapą bolące miejsce na łbie i spojrzał na obiekt w który wpadł. A właśnie w kogo wpadł. Jesionowy Wicher utkwił w nim spojrzenie. Kaczorek podniósł się na równe łapki. - Wybacz, tato, nie zauważyłem cię.
Otrzepał sierść z piachu i kurzu. Ciekawe, czy Jesiotr powiadomił ojca. Wątpił, pewnie jeszcze nie wiedział. Ogon Kaczorka poruszył się z napięciem.
- Coś się stało? - oczywiście Jesionowy Wicher musiał zauważyć jego nagłą zmianę nastroju. Polizał go po łebku jak to miał w zwyczaju robić, czym trochę uspokoił narastającą zazdrość potomka.
- No wiesz tato, starzejesz się. Jakoś nie umiem sobie ciebie wyobrazić w roli dziadka. - miauknął szczerze uczeń medyka. W oczach zastępcy zauważył zdziwienie. Postanowił cię wyjaśnić. - Węgorzy Wąs spodziewa się kociąt. Ojcem jest Jesiotr. Więc zostaniesz dziadkiem, a ja wujkiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz