– Miozie pobawimi si mchiem?
Oczy Pokrzywka zabłysły. Deszczyk okazał się być naprawdę fajnym i mądrym kocurkiem! Znał więcej zabaw niż srebrny, ale zgodził się nimi podzielił. Poznał już dwie. Mieli się pobawić w berka, ale ostatecznie plany uległy zmianie. Synowi Huraganu to nie przeszkadzało. Grunt, że mogą się razem pobawić. Żłobek był odpowiednim miejscem na radosne figle. Mieli trochę miejsca i mogli pobawić się mchem.
- Mech nie jest do spania? Moja mama na nim śpi. - miauknął zaskoczony kociak, przekrzywiając lekko łebek.
Deszczyk machnął ogonkiem.
- Moja tes, ale mosna się nim tes bawić.
Ta informacja była bardzo przydatna. Kocurek zamierzał powiedzieć Cis, gdy tylko wróci na rodzinne posłanie i zda siostrzyczce raport z dzisiejszych przygód. Będzie mógł się pochwalić, że ma przyjaciela! Pokrzywek zaszurał łapką po podłożu. Gdzieniegdzie dało się dostrzec mech. Ciekawe skąd się brał. Mech był odkąd otworzył oczy i zdrowym okiem go dojrzał. Może pojawiał się w jakiś tajemniczy sposób? Warto to sprawdzić.
Deszczyk ruszył do posłania swojej mamy i poprosił ją o trochę mchu. Karmicielka stwierdziła, że mogą zabrać trochę ze starego posłania Skowronkowego Trzepotu. Pokrzywek rozejrzał się w poszukiwaniu wspomnianej, ale nigdzie nie dojrzał trzeciej karmicielki. Była tylko jego mama i mama Deszczyka. Kocurek długo nie myślał, co się stało z kocicą. Razem z Deszczykiem podeszli do samotnego legowiska. Unosił się na nim bardzo słaby zapach. Nie wyczuł go jednak, nie był otóż przyzwyczajony do zapachów. Pomarańczowe ślepie utkwił w posłaniu. Deszczyk zajął się odrywaniem mchu. Pokrzywek chciał mu pomóc, ale obawiał się, że może zniszczyć proces zabawy. Tylko.... w którym momencie ona się rozpoczęła?
W pewnym momencie rudzielec kopnął w jego stronę mech. Okrągła kuleczka znalazła się pod łapami syna medyczki. Maluch zerknął zdziwiony na Deszczyka.
- To sabafa. Telas musis go kopnąć do mnie!
Radosny i zachęcający ton głosu kocurka, przekonał Pokrzywka do kopnięcia mchowej piłki. Ta poleciała do Deszczyka, który szybko odbił ją w stronę srebrnego. Ich gesty się powtarzały, czyniąc z tego pewien rodzaj rutyny, która okazała się bardzo przyjemna. Miała w sobie rytm. Kocurki zmęczone padły na ziemię, łapiąc pośpiesznie oddechy. Pokrzywek poruszył wąsikami, a potem oboje wybuchnęli śmiechem.
- Jestes supel, Descyk! - wyseplenił wnuk Miedzianej Iskry, przekręcając łebek tak żeby widzieć towarzysza zabaw. - Chces się jesce pobafic? Plooose!
<Deszczyku? Wybacz, że tak długo. Możemy trochę popisać nimi jako kociakami>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz