Spojrzała na nią z góry. Oho, już zaczęła łapać pierwsze nauki! Może jej problem z dziećmi Borsuk rozwiąże się sam? Skoro Skała zaczyna zdobywać dominację nad bratem, możliwe, że ją wyręczy.
- No to świetnie. Ale musisz bardziej się przyłożyć, bo jeszcze ci odda. - Miauknęła w końcu. - Pokaż mu siłę i zdominuj go!
Czarna z pewnym zafascynowaniem na pyszczku, energicznie pokiwała łebkiem.
- Jieśt ploblem, bio on tież jieśt silny - miauknęła, lecz w jej głosie nie było słychać załamania - Alie postaliam się w piełni dlia ciebie! - dodała optymistyczniej.
- I to rozumiem. - Pokiwała głową. Machnęła ogonem, siadając na miękkiej trawie. Rozciągnęła się po chwili, cicho mrucząc. Była taka miła pogoda. Idealna na drzemkę.
- Ty tam - zaczęła do Skały. - We mi skombinuj mech. I znajdź jakieś miejsce z cieniem.
Ledwo to powiedziała, a kociak westchnął.
- Alie ty tiak nie moziesz! - obruszyła się - Plóbujesz się zniowu mnią wysługiwać! Prziez tio się lozleniwisz i zapomnisz podstawiowych czynności! Skiończysz jako gluby kiot bez zdiolności, a przecież jiestieś najliepszą wojiowniczką wślód wszystkich klianów! Nie miogię na tio pozwolić, biś tak żlie skończyła - wyrzuciła z powagą w głosie i pełną determinacją, wpatrując się swoimi ciemnymi ślepiami w jej oczy. - Miogię pioszukać miejście z cieniem, ale o miech miusisz siama zadbiać- oświadczyła.
Zacisnęła zęby, kładąc po sobie uszy.
- Słuchaj no mnie kupko gówna. - Zaczęła, wstając. Górowała nad kociakiem, więc odsłoniła nieco kły.
- Wojownicy potrzebują odpoczynku! Chyba nie chcesz, bym Ci tu padła ze zmęczenia, huh? - Uniosla brew.
Zmrużyła oczy.
- Nie mioziesz umrzieć, bio jiestieś niezniszczalna- stwierdziła, podziwiając stojącą przed nią kotkę. - Więc i tiak nie piadniesz. Diobla - westchneła i machneła ogonem - Tien jeden laz cię wylęczę, chociaż miślałam, zie nigdy się nie mięczysz - rzuciła zawiedziona. Jeszcze raz spojrzała na kotkę, nim poszła szukać mchu
- Miasz ładnie kły! Miam nadzieję, zie tież biedę tiakie miała jiak dolosnę - dodała radośnie i popędziła przed siebie.
Przewróciła oczami. Czy ten kociak miał coś w stylu instynku?? Nie wyczuł od niej mordejczej aury?
Trzepnęła ogonem, ruszając się z miejsca. Głupi gowniak. Jeszcze czego! Żeby jej wytykać takie rzeczy?!
Prychnęła pod nosem, posyłając córce Borsuk wiązankę przekleństw. Usiadła sobie z boku, zaczynając myć sierść. Bachorow pewnie trochę zajmie, więc akurat się umyje.
Nie spodziewała się, że Skała wręcz zapierniczyła po obozie w każdą możliwą stronę, by jak najszybciej zadowolić swoją autorytet. Czarna kula torowała każdemu drogę, a ktoś to się nawet o nią przewrócił .
Już po chwili stała przy rudej z mchem w pysku, wesoło kiwając się na boki
- Tiam jieśt supel miejsce dlia ciebie - machneła ogonem, wskazując na drzewo po drugiej stronie obozu.
Była w trakcie wylizywania swojej łapy, kiedy zmaterializowała się przed nią czarna kula. Wydawało jej się, że to jeden wielki kłak futra, a jednak był nim kociak. Zamrugała parę razy. Ile to minęło?? Batfzo krótko! Jak to możliwe, że już była z powrotem?? Dziwne dziecko.
Mimo to nie dała po sobie poznać zdziwienia.
- Dobra. - Miauknęła, wstając. - Prowadź.
Zadowolona z własnego sukcesu, Skała popędziła przed siebie, co jakiś czas zatrzymując się i oglądając na Płomień
Pod drzewem wręcz łapą wskazała jej najlepsze miejsce, gdzie cień korony dawał przyjemny chłód.
- I stiąd mioziesz tież wsistko widzieć, co się w obiozie dzieje! - oznajmiła.
Popatrzyła na znalezione miejsce. No niegłupie!
- Ooo - mruknęła. Usadowiła się wygodnie na trawce, kładąc na mchu, który przyniosła czarna. Było jej bardzo milutko. Chętnie ucieła by sobie drzemkę, ale najpierw powinna jakoś spławic tego bachora.
Spojrzała na gnojka, który wpierw grzecznie siedział, wpatrując się dretwo przed siebie. Dopiero po chwili jej brązowe ślepia skierowałt się na rudą kotkę. Było można dostrzec w nich iskierki podziwu.
- Biędziesz spiać? - spytała - Doblanoc! Mogię cię pilniować? - zadała pytanie z nadzieją w głosie.
Podniosła głowę, marszcząc brwi. Z jakiej parady miałaby się zgadzać?
- Nie potrzebuje ochrony. - Burknęła.
Owinęła ogonem swoje tylne łapy, patrząc na kociaka. No, spadaj bachorze.
- Czili jiedniak jiestieś supel silna! - stwierdziła z niespodziewanie wielkim podkładem energii- Niawet kiedy śpisz czuwasz? - spytała, zbliżając się do niej. Następnie jakby nigdy nic położyła się blisko wojowniczki. Za blisko.
Zmarszczyła brwi w obrzydzeniu. Trzepnęła ogonem, uderzając przy tym kociaka.
- Nie pozwalaj sobie. - Burknęła, nieco się odsuwając. Rozejrzała się dookoła, czy nie ma gdzieś Borsuk. - Mnie się każdy boi. Nie muszę czuwać.
- Jia się ciebie nie bioję - odparła dumnie, patrząc prosto w jej oczy - Jia ciebie piodziwiam - dodała radośniej, a potem zerwała się na równe łapki, zaczynając biegać dookoła Płomień.
Przewróciła oczami. Czy ten bachor nie może w miejscu usiedzieć?? Tak ciężko?
Mimo tego, słysząc kociaka, podniosła głowę, unosząc ją do góry.
- Każdy powinien. - Miauknęła nieskromniem
- Mój blat cię chiba nie lubi - oznajmiła, zataczajac coraz to szybsze kółka. - Alie on jiest głupi i lieniwy, więc nic dziwniego. Tilko cziasami jieśt fiajny- mruknęła. Już po sekundzie zahaczyła łapą o kamień i wywaliła się na ziemię.
Po chwili jednak już stała i znowu zaczęła biegać.
Aż się zaśmiała, kiedy kociak zarył pyskiem o ziemię. Patrzyła na nią uważnie. Podniosła się, zaczynając znowu biegać.
- Twój brat to kawał mięcha. Jak matka. Beznadziejne sztuki. - Westchnęła. - Nie dostrzegają tego, co powinni.
- A cio się powinnio diostrzegiać? - zapytała kotki, licząc na porządną dawkę wiedzy z jej strony. - Mamia go chiba bardziej lubi. Na mnie się diuzio denelwowała, a nia niego nie. On ziawsze udiaje grzeczniego. - burknęła oburzona.
- Kotki zawsze mają bardziej przewalone w życiu. - Odparła. - Więcej się po nas oczekuje.
Zacisnęła zęby, przypominając sobie swój trening. Tragedia, ughhh.
- A co ty dostrzegasz we mnie? - Zapytała bez wyrazu.
Skała wbiła w nią swe ślepia, pełne uwielbienia.
- Wsistko! - rzuciła - Jiestieś przikładiem idiealnej wiojowniczki. Jiestieś łiadna i miasz supel fajną sielść. A tie śmiesznie futelko na uszach jiest baldzo ulocze! Pioza tim jiestieś mądla i dioświadczonia, a tiakże splytna. I jiestieś tiaka odwiażnia szczela i bezpoślednia, więc miożna ci ufiać. Nie jiestieś tiakim słiabieuszem jak inni, tilko ziawszie pokiazujesz swoją plawdziwą waltość. - paplała bez namysłu, mówiąc to, co płynęło z jej serduszka. - Naplawdę chcię być tiaka jiak ty!
Nie spodziewała się czegoś takiego. Co prawda, kociak gadał całą prawdę. Była piękna i cudowna. Wszyscy powinni dostrzec jej potencjał, oraz umiejętności. Jednak... Skała chciała być taka jak ona?? A niby czemu by miała? Dlatego się do niej uczepiła?
- Ja jestem jedna jedyna! - Odparła.
Uszy ją piekły od tyłu komplementów. Zawsze musiała je wyciągać siłą. A tutaj proszę. Bez namysłu czarna powiedziała jej tyle dobrych rzeczy. Nadbudowała tym i tak wybujałe ego kotki.
- Nie chcię być twioją podlóbką - wytłumaczyła - Po plostu chciałabym mieć tile supel cech cio ty. I chcię być silną wojowniczką. I móc skopiać wszystkim diupy- dodała. - Tiak, jiak ti to lobisz
- To musisz się dużo uczyć. - Miauknęła. - Bo jesteś tylko malutkim kłaczkiem. No a takich cudownych cech jak ja nigdy nie zdobędziesz. Jestem jedna jedyna, pamiętaj!
- Biedę ziawszie pamiętać - oświadczyła, zatrzymując się i przykładając przednią, prawą łapę do miejsca na klatce piersiowej. - Tio miasz zamiar iść spiać?
- Przez ciebie nie mogę - Burknęła.
Ułożyła na nowo pyszczek na trawie. Ogonem owinęła łapy, ciesząc się miłą pogodą.
- Przeplaszam, już biedę cicho - miauknęła, stawiając pewne kroki w stronę kotki. Położyła się i skuliła przy niej, wbijając w nią swe spojrzenie.
Choć ruda zapewniała ją, że nie potrzebuje ochrony, to Skała i tak ją popilnuje.
Ignorowała jej gadanie. Trzyma kotkę za słowo, że nie będzie już paplać. Płomień potrzebowała chwili ciszy i spokoju. W końcu cały dzień spędza z głupszymi od siebie. To męczące!
Po chwili poczuła obok siebie obecność. Czarna kula uwaliła dupsko milimetry od szylkrety.
- Nie gap się tak. - Prychnęła.
- Jiak ziamnkiesz oczy i piójdziesz spiać, to nie biędziesz widzieć, czy się patrzę czy nie - podsunęła jej swoje przemyślenia. - I nie biędzie ci to wtiedy przeszkadziać! - dodała radośniej.
Przewróciła oczami.
- No co ty nie powiesz. - Burknęła do koteczki. Odwróciła głowę, by na nią nie patrzeć.
- O, widzisz? - rzuciła zadowolona - Wszistko działa, jiak niatura chciała! - miauknęła uszcześliwiona i sama położyła głowę na łapkach, patrząc na pędzelki na uszach u rudej. W oczach czarnej tańczyły iskry oczarowania.
Płomień czuła jej obecność. Miała ochotę kopnąć kociaka i zobaczyć, jak daleko się potoczy. Tak o, dla nauki.
<Skała? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz