Wzięła szpaka ze stosu ze zwierzyną, stawiając swoje kroki w kierunku Olchowego Serca, która aktualnie wygrzewała się na słońcu, mrucząc. Iskrząca ostrożnie podeszła do niej, szturchając ją ogonem, na co ruda kocica zamrugała ślepiami w zdziwieniu. Przechyliła łeb, przyglądając się szylkretce spod przymkniętych powiek.
— Sprawę mam — miauknęła cicho, tak, żeby nikt tego nie usłyszał. Olcha poruszyła wąsami, skinieniem głowy zapraszając ją do siebie. Calico ułożyła się obok, rozpoczynając posiłek i dzieląc się nim z kocicą.
— No? To o co chodzi? Tylko nie mam całego dnia, tak ci przypomnę — mruknęła, biorąc kęs świeżego mięsa. Kotka zamilkła na dobrych kilkanaście uderzeń serca, poruszając niespokojnie ogonem, jak miała jej to wszystko wyjaśnić? Wzięła głębszy wdech, krzywiąc się.
— Potrzebuję, żebyś udawała moją partnerkę. Tylko tak, żeby najpierw wyglądało, że się do siebie zbliżamy i później jesteśmy razem — wydusiła szeptem, kładąc po sobie uszy. Jej żołądek zrobił fikołka zaś sama wojowniczka miała ochotę rzygnąć właśnie jedzonym ptakiem. Powtrzymała jednak odruch i wydała z siebie jedynie zduszony jęk, zaciskając ślepka.
— Co
— No... to co słyszysz — burknęła pod nosem, mając ochotę zapaść się pod ziemię. Po prostu wstyd jak cholera.
— No dobra, dobra — kocica machnęła łapą, przełykając kolejny kęs — Weź mi powiedz, po cholerę ci to?
— Szczawiowy Liść mi na łapy patrzy. Myśli, że mam romans z jakimś wilczakiem. Po prostu potrzebuję, żeby się ode mnie odpieprzył. Już i tak łyknęli kit, że wolę kotki-
— A nie wolisz?
— J-ja... — kotka zawiesiła się na kilka uderzeń serca. Wolała? Czy nie wolała? Swoim pytaniem Olcha zbiła ją z tropu i to dość solidnie. Calico wpatrywała się we własne łapy, mamrocząc coś pod nosem. Nie no, lubiła Wróbelka, nie powinna więc lubić kotek, czyż nie? Położyła po sobie uszy speszona. Chociaż... nie wiedziała czym jest miłość, rodzice na pewno tego jej nie nauczyli, więc może po prostu kocurek był dla niej przyjacielem? Odetchnęła głęboko. To było zbyt skomplikowane.
— Już tak nie myśl, bo ci mózg się przegrzeje. Pomogę ci już — miauknęła ruda, wstając na równe łapy. Iskrzący Krok uśmiechnęła się do niej z wdzięcznością — Później wyświadczysz mi przysługę i tyle — mówiąc to, przeciągnęła się, ziewając potężnie. Wojowniczka skinęła ponownie głową. Jakaś przysługa była niemalże bezcenem za święty spokój od tego liliowego durnia. Musiała jeszcze tylko wymyśleć, jak będzie chodziła na spotkania z Wróbelkiem.
Dokończyła swój posiłek, obserwując jak Olchowe Serce odchodzi w kierunku legowiska wojowników.
Awwwhh ><
OdpowiedzUsuń