- Szafirkowa Łapo!
Czekoladowy wyciągnął łapy przed siebie, mrucząc z rozkoszy. Dopiero po chwili zrozumiał, że to Trzcinowy Brzeg woła go na pierwszy trening. Otworzył oczy i wstał powoli, a następnie skierował się do centrum obozu. Cynamonowa już tam na niego czekała.
- Chodźmy, póki jest jasno - miauknęła, po czym ruszyła do wyjścia z obozu i ogonem dała Szafirkowej Łapie znak, aby poszedł za nią.
- Czego mnie nauczysz? - spytał zezowaty, leniwie powłócząc łapkami za mentorką.
- Zanim zaczniesz polowanie i walkę, zajmiemy się podstawami - odparła z lekkim uśmiechem.
- To znaczy?
- Przede wszystkim powinieneś znać terytorium swojego klanu. Przejdziemy się po granicy, żebyś zobaczył, dokąd sięga i gdzie mieszkają inne klany.
Szafirkowa Łapa pokiwał głową, a następnie rozejrzał się. Mimo wszystko chciał wiedzieć, jak wygląda świat poza obozem. Wszędzie jednak widział tylko drzewa i krzaki. Nic ciekawego. Czuł jednak zapach jakiejś zwierzyny, co przypomniało mu, że jest głodny.
- A może jednak coś upolujemy? - spytał w końcu.
Trzcinowy Brzeg tylko pokręciła stanowczo głową, idąc dalej przed siebie.
- Kiedy ja jestem głodny! - jęknął czekoladowy.
- Mówiłam, żebyś coś zjadł, a zamiast tego przespałeś pół dnia - miauknęła kotka z lekkim rozbawieniem.
Szafirkowa Łapa zmarszczył brwi. Trudno, zapoluje sam! To nie może być przecież takie trudne, a Trzcinowy Brzeg nie ma prawa mu tego zabronić.
Wciągnął powietrze. Był pewien, że w pobliżu jest jakieś zwierzę, nie wiedział tylko, jakie. Przez chwilę szukał go wzrokiem, aż wreszcie zauważył drobny ruch na ziemi. Trzcina akurat nie patrzyła na niego, więc skorzystał z okazji i podszedł bliżej.
Było to nic innego, jak ogromny, błyszczący, czarny żuk. Poruszał się tak wolno, że chyba nawet jednoksiężycowe kocię by go upolowało.
- Trzcinowy Brzegu, patrz! - miauknął czekoladowy, a kiedy kotka zatrzymała się i zwróciła na niego wzrok, przysiadł na tylnych łapach, a przednimi przygniótł mocno owada do ziemi. Usłyszał przy tym głośne "plask", a kiedy podniósł łapy, żuk był zgnieciony i jeszcze delikatnie poruszał nogami.
- Widzisz? Upolowałem! - krzyknął, po czym wziął żuka w ząbki i rzucił go zdezorientowanej mentorce.
Trzcinowy Brzeg pisnęła z przerażeniem, odskakując, co rozbawiło jej ucznia.
- To żuk - zaśmiał się.
Kotka rzuciła mu nieco zdenerwowane spojrzenie, po czym pacnęła go lekko ogonem.
- Brawo, Szafirkowa Łapo. Twoja pierwsza zdobycz. - parsknęła ironicznie, po czym ruszyła dalej w kierunku tej swojej granicy.
Czekoladowy wyciągnął łapy przed siebie, mrucząc z rozkoszy. Dopiero po chwili zrozumiał, że to Trzcinowy Brzeg woła go na pierwszy trening. Otworzył oczy i wstał powoli, a następnie skierował się do centrum obozu. Cynamonowa już tam na niego czekała.
- Chodźmy, póki jest jasno - miauknęła, po czym ruszyła do wyjścia z obozu i ogonem dała Szafirkowej Łapie znak, aby poszedł za nią.
- Czego mnie nauczysz? - spytał zezowaty, leniwie powłócząc łapkami za mentorką.
- Zanim zaczniesz polowanie i walkę, zajmiemy się podstawami - odparła z lekkim uśmiechem.
- To znaczy?
- Przede wszystkim powinieneś znać terytorium swojego klanu. Przejdziemy się po granicy, żebyś zobaczył, dokąd sięga i gdzie mieszkają inne klany.
Szafirkowa Łapa pokiwał głową, a następnie rozejrzał się. Mimo wszystko chciał wiedzieć, jak wygląda świat poza obozem. Wszędzie jednak widział tylko drzewa i krzaki. Nic ciekawego. Czuł jednak zapach jakiejś zwierzyny, co przypomniało mu, że jest głodny.
- A może jednak coś upolujemy? - spytał w końcu.
Trzcinowy Brzeg tylko pokręciła stanowczo głową, idąc dalej przed siebie.
- Kiedy ja jestem głodny! - jęknął czekoladowy.
- Mówiłam, żebyś coś zjadł, a zamiast tego przespałeś pół dnia - miauknęła kotka z lekkim rozbawieniem.
Szafirkowa Łapa zmarszczył brwi. Trudno, zapoluje sam! To nie może być przecież takie trudne, a Trzcinowy Brzeg nie ma prawa mu tego zabronić.
Wciągnął powietrze. Był pewien, że w pobliżu jest jakieś zwierzę, nie wiedział tylko, jakie. Przez chwilę szukał go wzrokiem, aż wreszcie zauważył drobny ruch na ziemi. Trzcina akurat nie patrzyła na niego, więc skorzystał z okazji i podszedł bliżej.
Było to nic innego, jak ogromny, błyszczący, czarny żuk. Poruszał się tak wolno, że chyba nawet jednoksiężycowe kocię by go upolowało.
- Trzcinowy Brzegu, patrz! - miauknął czekoladowy, a kiedy kotka zatrzymała się i zwróciła na niego wzrok, przysiadł na tylnych łapach, a przednimi przygniótł mocno owada do ziemi. Usłyszał przy tym głośne "plask", a kiedy podniósł łapy, żuk był zgnieciony i jeszcze delikatnie poruszał nogami.
- Widzisz? Upolowałem! - krzyknął, po czym wziął żuka w ząbki i rzucił go zdezorientowanej mentorce.
Trzcinowy Brzeg pisnęła z przerażeniem, odskakując, co rozbawiło jej ucznia.
- To żuk - zaśmiał się.
Kotka rzuciła mu nieco zdenerwowane spojrzenie, po czym pacnęła go lekko ogonem.
- Brawo, Szafirkowa Łapo. Twoja pierwsza zdobycz. - parsknęła ironicznie, po czym ruszyła dalej w kierunku tej swojej granicy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz