Poranna Łania ujrzała małe gospodarstwo, zwykły domek z drewna nic więcej. Pies zaczął nagle ujadać, szczekał jak opętany merdając krótkim ogonkiem. Sierść na karku kotki zjeżyła się a ona sama zaczęła syczeć. Pszczeli Miód próbowała uciszyć pieska, ten jednak pognał w stronę płotu. Kotki jedynie spojrzały na siebie po czym pognały pędem za szczeniakiem. Dogoniły go bez trudu, nadal był od nich mniejszy i bardziej krępy, mimo to biegał dość szybko. W głowie wojowniczki ukazał się obraz jak dorosły już ,,słodki myszorek” jak to go nazwała Pszczela podczas drogi, wpada do obozu Klanu Nocy i rozszarpuje każdego spotkanego tam kota. Bujając w naprawdę okropnych obłokach Łania wpadła na konar w upadła się na drodze jak długa. Syknęła z bólu próbując się podnieść. Nagle piesek zmienił swój kurs, szarżował wprost w stronę Łani. Zaczął ją lizać po pysku i skamleć, jakby próbując jej pomóc. Poranna Łania uderzyła go w bark łapą, jednak nie wyjmowała pazurów. Piesek odskoczył chowając się za roześmianą Pszczeli Miód.
- Chyba cię naprawdę polubił.
- Oślinił mnie! Obrzydlistwo- zawarczała wściekła kotka- będę musiała się myć z księżyc aby zetrzeć ten odór!
Na jej lament przyjaciółka odpowiedziała jedynie kolejnym wybuchem śmiechu.
W końcu obie, wraz z pieskiem, dotarły pod bramę. Piesek naparł na nią całym swoim ciężarem, ani drgnęła. Poranna Łania stwierdziła, że musi być zamknięta. Płot nie był nie do przeskoczenia, jednak szczeniak nawet nie miał szans się tam wspiąć. Wojowniczki podjęły szybką decyzję, miały zamiar przyciągnąć dwunoga do nich aby otworzył furtkę. Wskoczyły na rozbujane deski po czym przeskoczyły na posesję. Ruszyły niepewnie wyrównaną drogą usianą kamyczkami. Na podwórzu stał duży, drewniany dom, obok natomiast było coś w rodzaju stajni lub obory. Dla kotek wszystko to było dziwne, zupełnie inny świat. Poranna Łania zauważyła wielkie, muskularne zwierzę stojące obok płotu po drugiej stronie. Czuła jak obserwuje ich jednym, widocznym okiem.
- Co to jest?- zapytała Pszczeli Miód także przyglądając się zwierzowi.
- Prawdopodobnie coś zwane koniem. Słyszałam o tym historie, ale nie sądziłam, że są prawdziwe.
Kotki dalej ruszyły w drogę pod drzwi siedliska dwunożnych. Wskoczyły na ławę i zajrzały przez okno. Zauważyły starszego dwunoga stojącego przy dziwnym, świecącym pudełku. Ruszał rękami wrzucając coś do jakiegoś naczynia.
- Co on robi?- zapytała zaciekawiona Łania.
- Gotuje- odpowiedział jej tajemniczy głos. Obie odwróciły się przerażone, mało nie spadając z ławy. Przed nimi pojawił się biało czarny kocur ze złotymi ślepiami. Był trochę grubszy od nich, ale nie wiele. Jego sierść przylegała mu do ciała. Nie wyglądał na groźnego przeciwnika, Poranna Łania określiła go raczej jako coś w podobnego do pieszczocha skundlonego z samotnikiem.
- Kim jesteś?- zapytała dziarsko Pszczeli Miód strosząc futro. Nieznajomy kiwnął łebkiem próbując ją uspokoić.
- Nie mam złych zamiarów, jestem Louis. Mieszkam na tej farmie od dawna, a wy zapewne jesteście te dzikie koty z lasu, co?- zaśmiał się nawet nie czekając na odpowiedź. Poszedł od razu w stronę bramy. Poranna Łania ruszyła za nim ośmielona jego szczerością i pogodą ducha. Pszczeli Miód później zeskoczyła z ławy dołączając szybko do towarzyszki. Raczej nie darzyła nowego przybysza tym samym zaufaniem co ona.
- Słyszałem szczekanie, przyprowadziliście Żabę?- spytał wskakując na płot podważając łapką drut który utrzymywał bramę zamkniętą.
- Żabę nie, ale psa tak- prychnęła szylkretowa kotka nie spuszczając oczu z kocura. Ten tylko się zaśmiał, a kiedy furtka się otworzyła na posesję wskoczył piesek merdając swoim krótkim ogonkiem. Skoczył w kierunku Pszczelego Miodu tuląc się do niej. Poranna Łania odeszła na bok z sykiem, nagle tuż obok niej wylądował Loius.
- Nie bój się go, nie jest niebezpieczny w żadnym wypadku. Co najwyżej szarpie starego za nogawki, nic więcej- zaśmiał się patrząc jak ,,Żaba” bawi się z wojowniczką.
<<Pszczeli Miód? I znowu nowa postać KHEK>>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz