Uniosłam brodę, by móc zajrzeć w głąb wąwozu. Gdy byłam mniejsza, owe ukształtowanie terenu wydawało mi się nienaturalnie wielkie i szerokie. Pamiętam strach, który przemknął mi wzdłuż kręgosłupa pod futerkiem, gdy po raz pierwszy postawiłam łapę niedaleko Głębokiej Ścieżki. Mimo dominującego uczucia przygniecenia, było w tym coś intrygującego. Jakby stało się tuż nad przepaścią, krawędzią swojego kruchego życia. Wiatr szarpał mą sierścią, uderzając podmuchami w pysk. Teraz, gdy byłam większa i starsza, potęga wąwozu zmalała i zszarzała. Zdałam sobie sprawę, że z większym problemem lecz z sukcesem mogłabym go przejść.
Borsuk widząc moje przystanięcie, zwolnił również kroku, po czym dał znak ogonem, bym się pośpieszyła. W kilku podskokach wyrównałam krok z mentorem. Jego długie, silne łapy przy moim boku dawały mi poczucie bezpieczeństwa. Sama nie byłam już malutkim kociakiem - ba, byłam przerośniętym uczniem. Już po kilku miesiącach życia zauważyłam, że nie należę do smukłych kotów. Miałam duże, niezgrabne łapy, grzbiet i kark szerszy, a cała sylwetka stała się toporna. W legowisku uczniów czasem przezywano mnie od grubasów, co wzięłam sobie głęboko do serca, odmawiając sobie połowy posiłków. Jednak niezgrabna sylwetka została.
Spękana ziemia pod łapami kurzyła się w kłęby pyłu.Po jakimś czasie chmura piachu zawisła w powietrzu, zamykając nas w gorącej, upalnej atmosferze. Borsuczy Goniec kichnął, aż podskoczyłam.
- Chyba nic tu nie znajdziemy. Proponuję wybrać inną trasę, nim pył całkowicie przysłoni nam widok.
Kiwnęłam z milczeniem głową. Coś przeleciało mi nad uchem. Zainteresowana powędrowałam pyskiem za dźwiękiem, zdając sobie sprawę, że owym kształtem jest żuk. Jego granatowy pancerzyk błyszczał w słońcu, a tłuste ciałko wirowało w powietrzu wydając głośne buczenia.
Pełna podekscytowania spróbowałam go złapać pyszczkiem, jednak był zbyt zwinny na taki atak. Ostatecznie pacnęłam go łapą, aby stracił równowagę, po czym przygwożdżając do ziemi, urwałam mu skrzydełko zębami. Chwyciłam zdobycz i pełna radości pobiegłam do Borsuka.
- No tym to się raczej nie najesz - zaśmiał się rozbawiony, gdy pokazałam mu swoją ofiarę. Spróbowałam go skonsumować by obalić tezę mentora, lecz wyplułam go równie szybko.
- Pfeee, gorzki - skrzywiłam się.
<Borsuk ? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz