Od Borsuczego Gońcy CD Milczącej Gwiazdy
Borsuczy Goniec próbował pocieszyć liderkę. Było mu naprawdę przykro z powodu utraty Rdzawej, co prawda nie związał się z kotką tak mocno jak, na przykład, z Szepcikiem. Mimo to czuł jakby ta mała szylkretowa istotka była jego córką. Przez głowę przechodziły mu okropne myśli o tym co teraz mogło się dziać z biedną, zagubioną, bądź już martwą kotką. Milcząca Gwiazda wlepiła swe spojrzenie wprost w oczy kocura. Wojownik nie mógł nic więcej powiedzieć, po za ,,przykro mi” albo ,,będzie dobrze”. Chciał jakoś pomóc ale był bezsilny, mała przepadła na zawsze. Niestety nie mógł tak tego przekazać roztrzęsionej partnerce…no właśnie, partnerce. Borsuk dobrze wiedział jaka relacja ich łączy. Byli na skraju przyjaźni, a nawet przekroczyli już tą cienką linię. Stali się czymś więcej, uczucie które ich wiązało wymagało szczególnej uwagi, troski. Nie mogli sobie już pozwolić na głupie skoki w bok czy podrywanie młodych kotek w lesie. Teraz byli tylko oni, Milcząca Gwiazda i Borsuczy Goniec. Kocur polizał liderkę po łepku, chciał aby się uspokoiła i przestała płakać. Otarł jej łzy swoim nosem po czym przytulił się do niej. Zaczął głośno mruczeć w dalszym ciągu próbując ją pocieszyć. Srebrna kotka zaśmiała się cicho wtulając pysk w szyję kocura. Czuć było, że potrzebowała bliskości drugiej osoby, a któż byłby dla niej lepszym kompanem niż ktoś kogo kocha?
- Dziękuje, że ze mną jesteś- miauknęła cicho jeszcze roztrzęsionym głosem. Borsuk spojrzał w jej mętne oczy w których tlił się smutek, po czym zetknął się z nią nosem. Chciał jej pokazać, że nie ma się o co bać kiedy jest przy nim, pragnął aby poczuła, że utrata Rdzawej nie jest końcem świata.
- Milcząca Gwiazdo…wiem co teraz przeżywasz, to bardzo ciężki czas dla ciebie jak i dla twoich dzieci. Szepcik i Płomień kochali Rdzawą i wierzę, że zachowają ją w swojej pamięci na zawsze. Ja także to zrobię, tak jak cały klan. Wszyscy ją kochaliśmy- powiedział Borsuczy Goniec. Chciał aby liderka zrozumiała, że nie tylko ona cierpi z powodu utraty dziecka, fakt, ona mogła odczuwać to najdotkliwiej, lecz nie mogła zapomnieć o tym, że jej dzieci także muszą to mocno przeżywać, jak i cały klan. Milcząca Gwiazda spuściła w dół głowę znów ukrywając ją w łapach. Nie zaczęła płakać, westchnęła jedynie ciężko nie unosząc się ponownie. Point położył swój łeb na jej karki i zaczął go powoli lizać. Chciał jej dodać otuchy w tak beznadziejniej sytuacji. Srebrna kotka wydawała się rozluźniona, jakby wszystkie smutki ją opuściły.
- Wiesz- zaczął ponownie Borsuk zamykając oczy- czasem sobie myślę jak to by było być ojcem. Posiadać takie swoje, urocze, małe, puchate kulki które będą plątać się mi pod łapami, patrzeć na mnie jak na wzór. Mógłbym je nauczyć tylu rzeczy…
- Przecież jesteś ojcem. Przynajmniej tak odbierają cię moje młode- odezwała się wreszcie Milcząca Gwiazda- uznają cię za ojca. Nie przyznają się do tego, ale wiem, że w głębi serca tym właśnie dla nich jesteś.
- Wiem moja droga, że tak widzą mnie Płomień i Szepcik, jednak nie powstały one ode mnie, jestem jedynie zastępcą tego który powinien się nimi zajmować. Mówię o tym, że chciałbym mieć własne młode, moje i tylko moje, które powstaną ode mnie.
- Czy właśnie nie tego ostatnio próbowałeś dokonać? Po za tym, ,,moja droga”?- zdziwiła się Milcząca Gwiazda unosząc brew i spoglądając na swojego partnera z rozbawieniem. Borsuk podniósł się na chwilkę tylko po to aby ponownie ułożyć swój łeb na łapach kotki i wpatrzeć się jej prosto w błękitne oczy do których powracał dawny blask.
- Skąd mam mieć pewność, że się udało, hm? Bo jakoś mi się nie chce wierzyć- zamruczał Borsuk dotykając łapką pyska srebrnej kotki- chyba musimy powtórzyć wszystko, aby się upewnić…
Jaki był jego cel? Prosty, odciągnąć szarą od złych myśli i bólu, zastąpić to miłością i bliskością.
Dni mijały a na tereny klanu Wilka spadła susza. Zwierząt brakowało, wody tak samo. Koty były wychudłe i wiecznie spragnione. Słońce świeciło bardzo mocno tego dnia. Borsuczy Goniec wygramolił się z posłania stając na swych chwiejnych łapach. Był zmęczony, bardzo. Praktycznie każdą swą zdobycz oddawał, albo młodym albo bardziej potrzebującym. Kocur ociężale zwlekł się na środek obozu aby popatrzeć jak się mają inni. Zauważył jak Jaszczurczy Ogon siedział przed legowiskiem starszyzny i dyszał ciężko, było to zrozumiałe. Powietrze wręcz gryzło płuca. Dostrzegł także jak Szepcik i Płomień biegali przed żłobkiem. ,,Te kociaki są wręcz nie do zabicia, jakby susza nie odcisnęła na nich żadnego piętna!” pomyślał Borsuk kierując się w ich stronę. Powitał ich skinieniem łepka po czym usiadł naprzeciw ,,swych wychowanków”.
- Borsuczy Gońco! Jak się masz?- zapytała z entuzjazmem Szepcik wpatrując się w mizerne oblicze pointa- nie wyglądasz za dobrze.
- Jak każdy, po za wami- zaśmiał się kocur zdobywając się na ostatki swojego optymizmu- a co u ciebie Płomieniu?
- Wszystko dobrze, niedługo będziemy uczniami wiesz?
- Wiem, jestem z was bardzo dumny- zamruczał wojownik, a widząc na horyzoncie nadchodzącego Pustułka postanowił do niego podejść. Pożegnał kociaki po czym szybszym krokiem zmierzył w kierunku byłego mentora.
- Pustułkowy Dziobie!- zawołał wojownik podbiegając do szaraka. Ten uniósł brwi do góry wlepiając spojrzenie w swojego dawnego ucznia.
- Słucham Borsuczy Gońco? Jakaś sprawa do mnie?
- Nie, chciałem wybrać się z tobą na polowanie, no wiesz, jak za dawnych lat. Nauczysz mnie różnych rzeczy, co ty na to?- zaproponował mu kocur. Pustułek uśmiechnął się skinąwszy łebkiem.
- Dobrze, zatem chodźmy, ale czego mógłbym cię nauczyć Borsuczy Gońco? Jesteś już wojownikiem, co umiałem to tobie przekazałem.
- Nadal nie wiem jak łapać wiewiórki.
Na to zdanie zastępca wybuchł śmiechem. Borsuk ucieszył się z faktu, że znowu na pysku jego byłego mentora pojawił się uśmiech. Od wielu dni napotykał na nim tylko trwogę i smutek spowodowany obecną sytuacją jaką była susza. Teraz mogli spędzić ze sobą trochę czasu, oboje byli zajęci swoimi sprawami przez wiele księżyców, sam point zaczął pałać nienawiścią do Pustułka, która szybko odeszła to prawda, lecz nie mógł sobie jej do dziś wybaczyć. Obaj potrzebowali rozmowy ze sobą.
<<Pustułkowy Dziobie?>>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz