— Cześć, Obłąkano Łapo! — usłyszał kocur, tracąc swoje resztki chęci do życia. Och, niech piorun go strzeli, on nie chciał tak cierpieć! Nim zdołał poprawić swojego “towarzysza”, ten mu przerwał, wykrzykując kolejne słowa. — Zaraz, nie tak… Yyy… Witaj Zabłąkana Łapo! — poprawił się. Cóż, tyle dobrego.
Zabłąkana Łapa niechętnie podniósł wzrok, spoglądając na Kosaćcową Łapę, cicho prychając na jego widok.
— Jak ci mija ten przecudowny dzionek, kolego? — rzucił kolejnym zdaniem Kosaciec.
— Zostaw mnie, zajęty jestem — prychnął, starając się odejść od ucznia, tylko aby ten za nim pobiegł, wskakując mu pod łapy. Jak dobrze, że nie był on faktycznie ślepy, bo by podeptał kocura… — Czego chcesz? — mruknął, nie kryjąc swojego niezadowolenia z obecności drugiego ucznia.
— Porozmawiać! — odpowiedział energicznie.
— A ja nie chcę — warknął krótko Omen.
— To ci nie dam spokoju, aż mi nie odpowiesz! — rzucił, podskakując za Omenem Kosaciec.
— Na Klan Gwiazdy… Dobrze, okej, porozmawiajmy, ale jak dorwę cię na treningu, to nie będę delikatny podczas walki — zagroził mu kocur, a niebieski energicznie pokiwał głową z zadowoleniem. Co za dziwak…
— Jasne! W takim razie jak ci mija dzień? — zapytał uczeń.
— Och, doskonale, aż chce mi się żyć — mruknął sarkastycznie Zabłąkana Łapa, a Kosaciec przekrzywił na bok głowę z zakłopotaniem.
— To dobrze? — miauknął.
— Nie! — prychnął, zamykając oczy z frustracji. Co za kot… — A tobie jak mija dzień? — zapytał niechętnie, licząc na krótką odpowiedź.
<Kosaćcowa Łapo?>
[400 słów]
[przyznano 8%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz