Od kiedy ta zwierzyna tutaj leży?
Po chwili rozmyślania nad świeżością wróbla, postanowił go wyrzucić, stwierdzając, że był po prostu pechowym kotem, który trafił na nieświeżą zwierzynę. Bardzo chciał zapolować na świeżą zwierzynę, by przypadkiem żaden uczeń nie nadział się, tak jak on. Na szczęście, Przyczajona Kania organizował akurat patrol łowiecki. W grupie kotów, kocur dostrzegł Nocnego Kochanka oraz Zagubiony Obuwik.
— Stokrotkowa Pieśni, chcesz dołączyć do patrolu?— Czekoladowy, pręgowany kocur zapytał z uśmiechem.
— Oczywiście! — Stokrotek odpowiedział i po chwili wyruszył z dwoma kotami, na patrol łowiecki. Mgła zaczynała być już prawie niezauważalna. Stokrotek uwielbiał widok terenów Klanu Klifu, podczas pory opadających liści. Był piękny.
***
Kocur zeskoczył z drzewa, trzymając w pyszczku wiewiórkę, która nie zdążyła mu uciec.
— Zapolujmy na jeszcze jedną zwierzynę i możemy wracać. — Nocny kochanek miauknął i spojrzał na resztę kotów, które przytaknęły w tym samym czasie. Stokrotek zakopał zwierzynę, by wrócić po nią później i ruszył z resztą patrolu. Wsłuchiwał się w śpiew ptaków, który zaczynał co księżyc być coraz rzadszy. Mimo, iż słońce było w najwyższym punkcie, to chłód zaczął coraz bardziej dopisywać. Pomijając wszelkiego rodzaju niedogodności, to pora opadających liści była ulubioną porą kocura. Drzewa były pięknie pomalowane czerwonymi oraz pomarańczowymi barwami, a poranna mgła nadawała strasznego klimatu. Gdy liliowy kocur tak sobie dumał na temat piękna zmieniającej się natury, poczuł nagły ból brzucha. Położył po sobie uszy i delikatnie wbił pazury w ziemię. To na pewno był ten nieświeży wróbel.
— Wszystko dobrze, Stokrotkowa Pieśni?— Szylkretowa kotka, będąca burzą loków, spojrzała na kocura z lekkim niepokojem.
— Zjadłem przypadkiem nieświeżą zwierzynę i brzuch mnie pobolewa, to nic takiego.
— Może jednak wolisz wrócić do obozu i odwiedzić legowisko medyka?
Kocur chciał odpowiedzieć, jednak brzuch znowu dał mu się we znaki. Nocny Kochanek odwrócił się i spojrzał na Stokrotka.
— Myślę, że lepiej będzie, jak pójdziesz do medyka.
Stokrotek chciał się sprzeciwić, ale po dłuższej chwili przemyśleń, zgodził się. Odwrócił się i powolnym krokiem ruszył w stronę zakopanej wiewiórki, odkopał ją i ruszył z powrotem do obozu. Próbował odwrócić swoją uwagę od bólu, zajął swoje myśli przemyśleniami na temat swojego życia prywatnego. Coraz bardziej dopisywała mu samotność na tle miłosnym, chociaż ostatnio zastanawiał się, czy znajdzie tego jedynego. W końcu jak wiele kotów w jego klanie może mieć takie same preferencje jak on? Wszedł do obozu, zostawił zwierzynę w gnieździe i skierował się do legowiska medyka. Znał to miejsce zbyt dobrze. Spędził tam dużo czasu, podczas jego pierwszej wizyty w Klanie Klifu, więc ostry zapach ziół w ogóle mu nie przeszkadzał.
— Witaj, Stokrotkowa Pieśni. — Dwukolorowa uczennica medyka przywitała się z wojownikiem.
— Och, witaj Zaćmiona Łapo.
— Co cię tutaj sprowadza?— Kotka zapytała, wchodząc w głąb legowiska. Kocur podążył za nią, zauważając i witając się z resztą szanowanych medyków, skinieniem głowy.
— Zjadłem nieświeżą zwierzynę i brzuch mi dokucza.
Niebieska kotka podeszła do swojej uczennicy
— Zaćmiona Łapo, może spróbujesz samodzielnie pomóc Stokrotkowi?
Uczennica przytaknęła i podeszła do magazynu z ziołami, szukając odpowiednich, a kocur przysiadł, czekając na pomoc ze strony uczennicy. Mentorka Zaćmionej Łapy obserwowała ją, aby móc w razie potrzeby skorygować wybory kotki. W czasie oczekiwania, Stokrotek zauważył, że do legowiska medyków wszedł Szary Klif. Niebieski kocur z szarym, krótkim futerkiem oraz z parą zielonych oczu. Wojownik nie chciał sam przed sobą się do tego przyznać, ale uważał, że protektor był dość… uroczy. Mimo, iż nie znał się z nim prywatnie, to w oczach Stokrotka, Szary Klif był dość urokliwy. Krótkie łapy kocura zdobiły śnieżnobiałe skarpetki, a pyszczek zdobiła para trójkątnych, lekko obniżonych uszu.
— Proszę, Stokrotku. — Uczennica powiedziała wesołym głosem. — Zjedz te zioła.
Uczennica wyrwała wojownika z zamyślenia, który dopiero teraz zwrócił uwagę na fakt, że praktycznie świdrował protektora wzrokiem na wylot. Szybko się otrząsnął i wziął zioła do pyszczka.
<Zaćmiona łapo?>
NPC: Mroźna Łapa, Gasnący Płomyk, Mysia Łapa, Zagubiony Obuwik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz