- Dalej Klamerko! Odbij! – piszczał zadowolony Bluszcz. Jego brat z mniejszym entuzjazmem, w ogóle niewidocznym, odbijał piłkę. Ale dla Bluszczu entuzjazm barta nie był najważniejszy. Najważniejsze było, że udało mu się namówić go na zabawę!
Klamerka odbijał piłkę, która co jakiś czas i tak trafiała pod szafkę. Za każdym razem jak czekoladowy kocur tam szedł, jakimś cudem lądował nieruchomo na ziemi, więc w końcu Bluszcz sam po nią chodził, by nie stracić kompana do zabaw.
***
Nie wiedział, jak pomóc bratu. Bał się o niego. Z każdym dniem coraz bardziej oddalał się od rzeczywistości. Bluszcz widział, że działo się to już od dawna, ale nigdy aż tak. Już zaczął się zastanawiać, czy brat w ogóle zjada jakieś posiłki, śpi, czy pije. Jeśli nie, wcześniej czy później zginie. Jednak Bluszcz szybko pozbył się tej myśli z głowy. To było niemożliwe. On nie mógł do tego dopuścić.
- Cześć Kamerko – przywitał się Bluszcz, siadając obok leżącego na ziemi Klamerki. Ten nic nie odpowiedział, a pusty wzrok miał wbity w sufit. Niebieski westchnął cicho i złapał kilka blisko leżących ziół. Musiał pomóc bratu. Obstawiał jakieś halucynacje, więc szybko znalazł odpowiednie rośliny.
- Nasiona maku powinny pomóc – mruknął do siebie – Teraz tylko zmusić cię, do jedzenia – powiedział do leżącego kocura. Klamerka znów nie odpowiedział. Niebieski podszedł do niego bliżej, starając się zwrócić na siebie uwagę. Łapą lekko go szturchał, jednak pacjent nie reagował – Dalej Klamerko, jesteś tam? – zapytał Bluszcz, machając bratu łapą przed pyskiem – Proszę cię, zjedź te zioła. Pomogą ci! – mówił dalej, lecz bez efektów. W końcu złapał nasiona i położył przy Klamerce, mając nadzieję, że ten sam je zje. Czekoladowy za to tylko przechylił lekko głowę. Bluszcz wydał z siebie zirytowane syknięcie i tylko popchnął zioła, bliżej brata – No dalej Klamerko! – powiedział do czekoladowego. Ten w końcu odwrócił się w jego stronę. To była jakaś szansa! Bluszcz popchnął lekko nasiona do pacjenta, mając wielką nadzieję, że wreszcie je zje i wszystko będzie dobrze. Czekał tak dłuższą chwilę, ale w końcu Klamerka zdecydował się zjeść zioła. Bluszcz gdy to zobaczył, od razu podskoczył z radości. Udało się! Teraz zostało tylko czekanie.
***
Kolejnego dnia Bluszcz gdy tylko się obudził, popędził do swojego brata. Powinno być choć trochę lepiej. A może się pomylił i to nie halucynacje? Szybko pokręcił głową, wyrzucając tę myśl. Coś musiało pomóc. A przynajmniej taką miał nadzieję.
Gdy tylko zlokalizował Klamerkę, on jak zwykle leżał na ziemi. Powoli do niego podszedł. Wszystko wyglądało jak zawsze.
- Hej, Klamerko? Jak się czujesz? – zapytał cicho Bluszcz. Jeśli jego diagnoza była poprawna, coś musiało się poprawić.
<Klamerko? Udało się jakoś pomóc?>
[438 słów, trening medyka]
[przyznano 9%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz