- Szybciej, Nagietkowa Łapo! - wydarł się znowu Iglasty Krzew. Mimo wielu prób rudzielcowi nadal nie wychodził atak, chociaż ćwiczyli go od dobrego księżyca. Za każdym razem, kiedy próbował skoczyć na wojownika, ten robił błyskawicznie szybki ruch i Nagietkowa Łapa nagle leżał na ziemi jak placek, choć przecież miało być na odwrót.
- Nie zakończymy treningu, jeśli nie zrobisz tego poprawnie - powiedział groźnie mentor Nagietka.
Rudy złapał oddech, po czym zacząć chodzić dookoła Iglastego Krzewu, podczas gdy wojownik obracał się, patrząc mu w oczy. W pewnym momencie Nagietkowa Łapa obrócił się do tyłu i skoczył przed siebie, po czym w bok, prosto na odsłonięty bok pointa. Udało się. Choć kocur nie przewrócił się, to uderzenie ucznia sprawiło, że lekko się zatoczył.
- Wystarczy - powiedział. - Nawet niezłą wymyśliłeś technikę. Na dzisiaj koniec, upoluj coś i możesz wracać do obozu.
Iglasty Krzew skinął głową, odwrócił się i odszedł w głąb lasu, w nieznanym Nagietkowej Łapie celu.
Tymczasem Nagietek ruszył w kierunku obozu, licząc na to, że po drodze rzeczywiście uda mu się coś upolować. O dziwo, usłyszał coś już po kilku krokach. Przysiadł na łapach, rozglądając się. Po chwili wyczuł i zobaczył nornicę, która spacerowała pod krzewem. Zorientowana, że ktoś ją obserwuje zatrzymała się i nastawiła z zaciekawieniem uszka. Jednak właśnie w tym momencie rude łapki przygniotły ją do ziemi, a jasne pazurki wbiły się w jej gardło, zadając śmiertelny cios.
Nagietkowa Łapa wziął do pyska swoją zdobycz i pomaszerował do obozu. Tam odłożył martwe zwierzę na stos z żywnością, po czym rozejrzał się. Wiedział, że teraz będzie się nudził.
Jego wzrok zatrzymał się jednak na żłobku. W tym momencie wróciły do niego wspomnienia o wczesnym dzieciństwie. Jak uciekł i tonął w śniegu, jak poznał Wilcze Serce, jak był chory i przyszła do niego Turkawie Skrzydło, jak spał u boku matki... Rzucił okiem na stos martwej zwierzyny. Wiedział, że żłobek nie jest teraz pusty, więc wziął z niego srokę i postanowił zanieść ją Chłodnemu Wiatrowi. Lubił tą kotkę i wiedział, że będzie mu wdzięczna. Poza tym nie zdążył jeszcze bliżej poznać jej potomstwa. Chwila, jak im było? Pszenica, Jaskółka, Sosenka... Racja, jeszcze Zmierzch. Rudy wziął srokę i ruszył w kierunku żłobka.
- A-ale t-to n-nie tak... - usłyszał ze środka. Roześmiał się cicho. Ktoś tu narozrabiał!
- Ekhem, nie będę przeszkadzał? - odezwał się, zaglądając do środka.
- Witaj, Nagietkowa Łapo - powiedziała Chłodny Wiatr. - Jeśli jakoś się pomieścimy, to jasne, wejdź!
- Zobaczyłem żłobek i pomyślałem sobie, że przyniosę ci coś do jedzenia - odparł rudzielec, podając kotce srokę.
< Pszenica, Zmierzch, Jaskółka, Sosenka? >
klep Jaskółką
OdpowiedzUsuń