Jak każdego wieczora Iglasty Krzew zabrał ze sobą drobny, mały kwiatek i chociaż był on lichy, to kocur nie umieszkał przyglądać mu się z dumą, kiedy kładł go na grobie Borsuczej Gwiazdy, zawsze brał ze sobą dwa, z czego ten kolejny za każdym razem lądował na mogile Ostrokrzewiowego Liścia. Tęsknił. Tęsknił jak cholera. Czasem prosił o radę ojca i pradziadka, ale najczęściej przychodził tu tylko po to, by ich odwiedzić. Z nieznanego powodu miał wrażenie, że oba kocury właśnie siedzą obok niego i razem wpatrują się w migoczące gwiazdy.
Liliowy za każdym razem z przerażeniem przypominał sobie, jakie życie jest ulotne i w każdej chwili, nawet tej najbardziej niespodziewanej, klan gwiazdy może zabrać go do siebie. Pociągnął nosem, by zaraz potrzeć łapą pysk. Tęsknił za opowieściami Borsuka o jego miłości do Jaskółki, tęsknił też za wspólnymi treningami z ojcem, mimo iż z początku strasznie go nienawidził.
- Czterdzieści jeden księżyców już cię nie ma, stary kretynie - zaśmiał się cicho, wpatrując się w kupkę ziemi, którą zdążyła porosnąć już trawa i tylko zerwane kwiatki wraz z kamykami i mchem świadczyły o tym, że ktoś tu został pochowany.
- Szkoda, że nie możecie zobaczyć moich dzieci, są naprawdę cudowne... - uśmiechnął się smutno, czując jak samotna łza spływa mu po policzku mocząc szorstkie i krótkie futro.
Nagle drgnął, czując zapach innego kota, oraz słysząc szmer przedzierania się przez rośliny. Wilcze Serce...
Czarny kocur najwidoczniej nie starał się zachować ciszy, w przeciwnym razie Igła dałby radę tylko go wywęszyć, chyba, że wiatr by się zmienił. Wojownik podszedł bliżej spokojnym, wolnym krokiem, po czym usiadł obok pointa. Ten odwrócił odruchowo łeb, posiedział jeszcze trochę już w ciszy, po czym oddalił się w stronę obozu szybkim marszem, przeklinając w myślach, że zepsuto jego wizytę u ojca i pradziadka. Jednak... Skąd drugi z kocurów mógł wiedzieć, że ktoś tam siedzi...?
Kolejny dzień przyniósł wszystkim członkom klanu wilka potworną wieść - czerwony kaszel powrócił. Chorzy zostali odizolowani od zdrowych, starano się zachować najwyższą ostrożność. Jednakże fakt, iż niewidzialna śmierć powróciła, opóźnił budowę grobli przeciwpowodziowej, która po tylu dniach, potrzebowała jeszcze chociaż jednego, podczas którego musiałoby pracować około dziesięciu zdrowych i silnych wojowników.
Jednakże to nie był koniec nieszczęść, Igła właśnie rozdzielał zadania, gdy dopadła do niego Gęsie Pióro, gwałtownie wtulając się w futro partnera. Cała drżała, nie potrafiła wydusić z siebie ani słowa, do tego drżała na całym ciele.
- G-gorz... Ka... J-jee-est ch-choor... - załkała jeszcze głośniej, z każdą chwilą jeszcze bardziej mocząc futro młodego zastępcy.
Iglasty Krzew myślał, że zwymiotuje z przerażenia, zatoczył się na własnych łapach, gdy tylko chciał zrobić krok w przód.
Nie... Jego córeczka nie może być chora!
Nie! Nie! Nie! Nie!
To jakiś cholerny żart!
Oczy zaszły mu łzami, serce ścisnął ból, który zadawał się nie mieć zamiaru go puścić. Rzucił wszystko w jednej sekundzie i wraz z ukochaną puścił się biegiem w stronę legowiska medyka.
Przepchnął się nawet obok Świetlika, która nie chciała wpuścić go do środka bojąc się, że zastępca również się zarazi.
- G-gorzka... Córeczko... Już, już, jestem tutaj, tuż obok ciebie, nie bój się. W-wszystko będzie dobrze... - szeptał, czując jak szloch ściska mu gardło. Szylkretka oddychała ciężko, oczka miała na wpół przymknięte, zaś jej ciałkiem co jakiś czas wstrząsał potężny napad kaszlu i duszności.
- I czego trzęsiesz kuprem, tato? Będzie do... - urwała, zanosząc się kaszlem, po czym splunęła czerwoną wydzieliną wprost na liść przed sobą.
- Już... Już... Cichutko słoneczko... Nic nie mów... Tatuś jest obok... - szeptał kojąco, liżąc córkę po czole, starając się jakoś zapewnić jej komfort i pokazać, że jest tuż obok i nigdzie się nie rusza. Nie potrafił dopuścić do siebie faktu, że jego ukochane dziecko, właśnie umierało leżąc tuż przed nim, z lekkim zawadiackim uśmiechem na mordce.
Do legowiska weszła Gęsie Pióro z kaszlącym i również plującym krwawą wydzieliną Błotnistą Gwiazdą. Stary kocur podszedł do Gorzkiej Łapy, po czym mruknął coś pod nosem, gdy Świetlik szepnęła mu kilka słów na ucho. Igła nie rozumiał co się dzieje, czuł się jak w amoku, jedyne co do niego dotarło, że oddech Gorzkiej stawał się z każdą chwilą płytszy, na co zareagował wręcz absurdalną paniką. Gąska natomiast zdawała się być pusta w środku, podeszła do córki i wtuliła nos w jej futerko na karku, mrucząc cicho kołysankę, którą usypiała swe potomstwo, gdy miało ledwo dwa księżyce. Błotnista Gwiazda otworzył nareszcie pysk, po czym zaczął wypowiadać nieznaną dotąd Igłę formułkę, mocno zachrypniętym głosem.
- Proszę naszych wojowniczych przodów, by wejrzeli na tą ucznnicę. Nauczyła się kodeksu wojownika i wykazała się sprytem oraz odwagą. Niech klan gwiazdy przyjmie ją jako wojownikę. Otrzymuje imię Gorzka Prawda, by każdy kot w klanie pamiętał jaka była za życia, nim odeszła do klanu gwiazdy - zakończył cichym, głuchy stęknięciem, po czym dotknął czoła kotki swoim nosem. Ta natomiast westchnęła głęboko, po czym jej klatka piersiowa opadła i już nigdy więcej się nie podniosła.
- Nie, nie, nie, nie.... To nie może być prawda... GORZKA, OBUDŹ SIĘ! CÓRECZKO! KOCHANIE! - Z początku jego szept przerodził się w rozpaczliwy wrzask, z całej siły próbował obudzić swoją małą córeczkę, nie docierało do niego, że Gorzka Prawda odeszła. Point miał wrażenie, że jego świat się zawalił, wstał powoli i na drżących łapach począł powoli się wycofywać z miejsca zdarzenia, z pyska co chwilę uciekło mu cichutkie "Nie... Błagam... Nie...". Kręcił łbem na boki, że starać się odgonić od siebie ból i gorycz smutku. Nie potrafił pocieszyć własnej partnerki, która wtulała się w martwe ciało córki. Nie umiał być przy Zmierzchu i Gasnącej, gdy ci dowiedzieli się o śmierci siostry. Nie potrafił pomóc Błotnistej Gwieździe dotrzeć do leża lidera.
Czuł się tak, jakby on sam umierał, emocje napierały ze wszystkich stron.
Chora medyczka.
Stary i zarażony lider
Wojownicy, na których przeniósł się kaszel...
Epidemia zbierała swoje żniwo i mimo starań klanowiczy, Iglasty Krzew miał wrażenie, że zaraz, niczym na pstryknięcie palców, jego dom i rodzina przestaną istnieć.
Na ruch końcówki ogona lidera ruszył powoli za nim, każdy krok był niczym chodzenie po ogniu, pustym wzrokiem wpatrywał się w ziemię. Poczucie niechybnie zbliżającego się końca przyprawiała go o wymioty.
- Po moim odejściu pójdź jak najszybciej do księżycowej zatoczki - mruknął Błoto, wchodząc do środka, po czym runął niczym kłoda na swym posłaniu z mchu - Nie możemy pozwolić na to, aby klan pozostał długo bez lidera z dziewięcioma życiami - dodał zaraz, jakby zamyślony, oraz w pewnym sensie... Spokojny?
- O czym ty mówisz Błotnista Gwiazdo?! Masz jeszcze życia! Nie odchodzisz! - wychrypiał, mając wrażenie, że jego gardło zmieniło się w papier ścierny. Każde słowo wypowiadał z bólem i ogromnym trudem. W oczach kocura zebrały się kolejne łzy - Nie jestem gotowy żeby zająć twoje miejsce! Nie teraz!
- Jestem stary, Klan Gwiazdy nie leczy starości, Igiełk... - urwał, kaszląc gwałtownie - C-chodź t-uu... - mruknął, a sam liliowy poszedł powoli do swojego dziadka, po czym kucnął i oparł swoje czoło o te należące do lidera - J-jestem z ciebie dumny, młody. Opiekun się kla-em wilk-ka... Ig-ełko... - zaśmiał się pod nosem, kładąc łapę na barku młodego zastępcy a potem... A potem... Po prostu odszedł. Osunął się bezwładnie na bok, wydając z siebie ostatnie tchnienie
- Dziadku... - wyszeptał, nie wiedząc co zrobić. Trwało to niemal godzinę, nim odważył się wyjść do spanikowanych klanowiczy i przekazać rozdzierającą klatkę piersiową wiadomość o odejściu lidera.
Stracił córkę
Lidera
Medyczkę
Nie potrafił poradzić sobie z natłokiem pytań. Gubił się, jego język zaczął się plątać, z pyska z trudem uchodziły jakiekolwiek słowa, odpowiedzi. Dlatego też uciekł przy pierwszej lepszej okazji. Wprost do grobu pradziadka, rozpaczliwie szukając odpowiedzi na to, co ma dalej robić. Chciał chronić klan, to był jego dom! Jednak... Pierwszy raz w życiu czuł się jak bezbronny kociak, nad którym w powietrzu wisi sokół, a ten nie ma się gdzie schować.
- Proszę, błagam pradziadku, daj mi jakąś radę. Cokolwiek. Nie wiem już co robić... - szepnął do siebie, zanosząc się szlochem.
Oh... Gdyby tylko wiedział, że ktoś go śledził...
< Wilcze Serce? c: >
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Klan Burzy znów stracił lidera przez nieszczęśliwy wypadek, zabierając ze sobą dodatkową dwójkę kotów podczas ataku lisów. Przywództwo objął Króliczy Nos, któremu Piaszczysta Zamieć oddał swoje ówczesne stanowisko, na zastępcę klanu wybrana natomiast została Przepiórczy Puch. Wiele kotów przyjęło informację w trudny sposób, szczególnie Płomienny Ryk, który tamtego feralnego dnia stracił kotkę, którą uważał za matkęW Klanie Klifu
Wojna z Klanem Wilka i samotniczkami zakończyła się upokarzającą porażką. Klan Klifu stracił wielu wojowników – Miedziany Kieł, Jerzykową Werwę, Złotą Drogę oraz przywódczynię, Liściastą Gwiazdę. Nie obyło się również bez poważnych ran bitewnych, które odnieśli Źródlana Łuna, Promieniste Słońce i Jastrzębi Zew. Klan Wilka zajął teren Czarnych Gniazd i otaczającego je lasku, dołączając go do swojego terytorium. Klan Klifu z podkulonym ogonem wrócił do obozu, by pochować zmarłych, opatrzeć swoje rany i pogodzić się z gorzką świadomością zdrady – zarówno tej ze strony samotniczek, które obiecywały im sojusz, jak i członkini własnego Klanu, zabójczyni Zagubionego Obuwika i Melodyjnego Trelu, Zielonego Wzgórza. Klifiakom pozostaje czekać na decyzje ich nowego przywódcy, Judaszowcowej Gwiazdy. Kogo kocur mianuje swoim zastępcą? Co postanowi zrobić z Jagienką i Zielonym Wzgórzem, której bezpieczeństwa bez przerwy pilnuje Bożodrzewny Kaprys, gotowa rzucić się na każdego, kto podejdzie zbyt blisko?W Klanie Nocy
Ostatni czas nie okazał się zbyt łaskawy dla Nocniaków. Poza nowo odkrytymi terenami, którym wielu pozwoliły zapomnieć nieco o krwawej wojnie z samotnikami, przodkowie nie pobłogosławili ich niemalże niczym więcej. Niedługo bowiem po zakończeniu eksploracji tajemniczego obszaru, doszło do tragedii — Mątwia Łapa, jedna z księżniczek, padła ofiarą morderstwa, którego sprawcy jak na razie nie odkryto. Pośmiertnie została odznaczona za swoje zasługi, otrzymując miano Mątwiego Marzenia. Nie złagodziło to jednak bólu jej bliskich po stracie młodej kotki. Nie mieli zresztą czasu uporać się z żałobą, bo zaledwie kilka wschodów słońca po tym przykrym wydarzeniu, doszło do prawdziwej katastrofy — powodzi. Dotąd zaufany żywioł odwrócił się przeciw Klanowi Nocy, porywając ze sobą życie i zdrowie niejednego kota, jakby odbierając zapłatę za księżyce swej dobroci, którą się z nimi dzielił. Po poległych pozostały jedynie szczątki i pojedyncze pamiątki, których nie zdołały porwać fale przed obniżeniem się poziomu wód, w konsekwencji czego następnego ranka udało się trafić na wiele przykrych znalezisk. Pomimo ciężkiej, ponurej atmosfery żałoby, wpływającej na niemalże wszystkich Nocniaków, normalne życie musiało dalej toczyć się swoim naturalnym rytmem.Przeniesiono się więc do tymczasowego schronienia w lesie, gdzie uzupełniono zniszczone przez potop zapasy ziół oraz zwierzyny i zregenerowano siły. Następnie rozpoczęła się odbudowa poprzedniego obozu, która poszła dość sprawnie, dzięki ogromnemu zaangażowaniu i samozaparciu członków klanu — w pracach renowacyjnych pomagał bowiem niemalże każdy, od małego kocięcia aż po członków starszyzny. W konsekwencji tego, miejsce to podniosło się z ruin i wróciło do swojej dawnej świetności. Wciąż jednak pewne pozostałości katastrofy przypominają o niej Nocniakom, naruszając ich poczucie bezpieczeństwa. Zwłaszcza z krążącymi wśród kotów pogłoskami o tym, że powódź, która ich nawiedziła, nie była czymś przypadkowym — a zemstą rozchwianego żywiołu, mszczącego się na nich za śmierć członkini rodu. W obozie więc wciąż panuje niepokój, a nawet najmniejszy szmer sprawia, że każdy z wojowników machinalnie stroszy futro i wzmaga skupienie, obawiając się kolejnego zagrożenia.
W Klanie Wilka
Ostatnio dzieje się całkiem sporo – jedną z ważniejszych rzeczy jest konflikt z Klanem Klifu, powstały wskutek nieporozumienia. Wszystko przez samotniczkę imieniem Terpsychora, która przez swoją chęć zemsty, wywołała wojnę między dwoma przynależnościami. Nie trwała ona długo, ale z całą pewnością zostawiła w sercach przywódców dużo goryczy i niesmaku. Wszystko wskazuje na to, że następne zgromadzenie będzie bardzo nerwowe, pełne nieporozumień i negatywnych emocji. Mimo tego Klan Wilka wyszedł z tego starcia zwycięsko – odebrali Klifiakom kilka kotów, łącznie z ich przywódczynią, a także zajęli część ich terytorium w okolicy Czarnych Gniazd.Jednak w samym Klanie Wilka również pojawiły się problemy. Pewnego dnia z obozu wyszli cali i zdrowi Zabłąkany Omen i jego uczennica Kocankowa Łapa. Wrócili jednak mocno poobijani, a z zeznań złożonych przez srebrnego kocura, wynika, że to młoda szylkretka była wszystkiemu winna. Za karę została wpędzona do izolatki, gdzie spędziła kilka dni wraz ze swoją matką, która umieszczona została tam już wcześniej. Podczas jej zamknięcia, Zabłąkany Omen zmarł, lecz jego śmierć nie była bezpośrednio powiązana z atakiem uczennicy – co jednak nie powstrzymało największych plotkarzy od robienia swojego. W obozie szepczą, że Kocankowa Łapa przynosi pecha i nieszczęście. Jej drugi mentor, wybrany po srebrnym kocurze, stracił wzrok podczas wojny, co tylko podsyca te domysły. Na szczęście nie wszystko, co dzieje się w klanie jest złe. Ostatnio do ich żłobka zawitała samotniczka Barczatka, która urodziła Wilczakom córeczkę o imieniu Trop – a trzy księżyce później narodził się także Tygrysek (Oba kociaki są do adopcji!).
W Owocowym Lesie
Społecznością wstrząsnęła nagła i drastyczna śmierć Morelki. Jak donosi Figa – świadek wypadku, świeżo mianowanemu zwiadowcy odebrały życie ogromne, metalowe szczęki. W związku z tragedią Sówka zaleciła szczególną ostrożność na terenie całego klanu i zgłaszanie każdej ze śmiercionośnych szczęki do niej.Niedługo później patrol składający się z Rokitnika, Skałki, Figi, Miodka oraz Wiciokrzewa natknął się na mrożący krew w żyłach widok. Ciało Kamyczka leżało tuż przy Drodze Grzmotu, jednak to głównie jego stan zwracał na siebie największą uwagę. Zmarły został pozbawiony oczu i przyozdobiony kwiatami – niczym dzieło najbardziej psychopatycznego mordercy. Na miejscu nie znaleziono śladów szarpaniny, dostrzeżono natomiast strużkę wymiocin spływającą po pysku kocura. Co jednak najbardziej przerażające – sprawca zdarzenia w drastyczny sposób upodobnił wygląd truchła do mrówki. Szok i niedowierzanie jedynie pogłębił fakt, że nieboszczyk pachniał… niedawno zmarłą Traszką. Sówka nakazała dokładne przeszukanie miejsca pochówku starszej, aby zbadać sprawę. Wprowadziła także nowe procedury bezpieczeństwa: od teraz wychodzenie poza obóz dozwolone jest tylko we dwoje, a w przypadku uczniów i ról niewalczących – we troje. Zalecana jest również wzmożona ostrożność przy terenach samotniczych. Zachowanie przywódczyni na pierwszy rzut oka nie uległo zmianie, jednak spostrzegawczy mogą zauważyć, że jej znany uśmiech zaczął ostatnio wyglądać bardzo niewyraźnie.
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.MIOTY
Mioty
Miot w Klanie Wilka!
(jedno wolne miejsce!)
Miot w Klanie Klifu!
(jedno wolne miejsce!)
Miot w Klanie Wilka!
(jedno wolne miejsce!)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz