Dlaczego los nie mógłby być bardziej łaskawy? Dlaczego, chociaż tak bardzo się nie znosili, ciągle musieli na siebie wpadać? Miał ochotę zawodzić głośno, ale zamiast tego z ponurym wyrazem pyska przysiadł na ziemi, przenosząc ciężar ciała na tylne łapy, i wpatrywał się w dwie uczennice. Nostalgia zjeżyła nieznacznie plamiste futro i zmrużyła oczy.
― Nie rób scen ― powiedziała Iskra, dając siostrze przyjaznego kuksańca w bok ― Idę pomóc innym uczniom wymieniać mech w posłaniach. Później możesz do mnie dołączyć, jeśli chcesz.
Nostalgia nieznacznie kiwnęła głową, wciąż jednak wpatrując się z nieskrywanym obrzydzeniem w wojownika. Sokół dostrzegł, że wzdryga się z pogardą. Iskra sprytnie się wywinęła, a on został sam na sam z tym wrednym skrawkiem futra. Uczennica machnęła wściekle ogonem i wysyczała w jego kierunku swoją najulubieńszą, najukochańszą obelgę. Miał ochotę jej odpowiedzieć równie przyjemnie, jednak siłą woli się powstrzymał. Co, jeśli ktoś to usłyszy? Wpadł jednak na dużo lepszy pomysł dogryzienia uczennicy.
― Wiesz co ― powiedział Sokół, starając się ignorować pogardliwe prychnięcia ― Niezapominajkowy Szlak będzie jutro bardzo zajęta odbudową obozu, a twój trening przecież nie może stać w miejscu, prawda? Pozwól, że załatwię ci jutrzejszy plan dnia. Z samego rana chcę cię widzieć przy wyjściu z obozu. Będziesz trenować razem ze mną i z Iskrą przez jeden dzień.
Olbrzymia, przeogromna chęć odegrania się za mysią żółć (i w ogóle za wszystko) zwyciężyła. Uśmiechnął się podle, a na pysku Nostalgii pojawił się jeszcze większy grymas. Poczuł się nieco pewniej. To on był tu wojownikiem i zasługiwał na szacunek tej irytującej smarkuli. Miał nadzieję, że była na tyle pojętna, aby zrozumieć, kto tu nad kim ma władzę.
***
Oh, jaki on był naiwny! Od kilkuset uderzeń serca czekał przy wyjściu z obozu na Nostalgię. Słońce już dawno wzeszło i ciepłe poranne promyki oblewały zniszczoną powodzią polanę. Część kotów z samego rana zabrała się za gruntowne porządki. Wymieniane były legowiska, naprawiane było leże medyków i wojowników oraz uzupełniano ubogie zapasy lekarstw. Zacisnął zęby. Nów chciała zagonić go do zbierania ziółek, jednak udało mu się wywinąć, tłumacząc, że przecież: „ktoś musi w końcu zadbać o edukację młodszego pokolenia”. Miał nadzieję, że Iskra i jej siostra szybko się zwleką. Za nic nie chciałby spędzić reszty dnia na przenoszeniu liści szczawiu i mięty do obozu. Mimowolnie wyobraził sobie arogancką uczennicę, śpiącą smacznie na nowiutkim legowisku i mającą go w głębokim poważaniu… Wysunął pazury i zagłębił je w glebie, rozładowując frustrację.
Już miał wlec się do Nowiu i oferować dodatkową parę łap do taszczenia zielsk, kiedy dostrzegł dwie kocie sylwetki. Zmierzały w jego kierunku. Jedna, czekoladowa, dosłownie ciągnęła drugą, szylkretową. Już z daleka usłyszał znajome bluzgi i zirytowane warknięcia. Zatrzymał się i machnął niecierpliwie ogonem, czekając aż podejdą.
<Nostalgio? Ty mnie przepraszasz za niby gniota, a ja zawsze piszę takie opowiadania xd>
Pysznie xD
OdpowiedzUsuń