Kiwnął obojętnie głową, słuchając opowieści Szyszki. W głębi serca bardzo go to tknęło. „Dbają, by nasz los okazał się łaskawy” – oh, doprawdy? To dlaczego zesłali na Klan Lisa powódź, w której zginęło tyle wartościowych wojowników? Czy to był w ich mniemaniu łaskawy los?
Spojrzał na uczennicę – a nie, już właściwie wojowniczkę ― z oczami pełnymi łez. Kurczę, nienawidził rozklejać się przy innych kotach. To była obrzydliwa słabość, gardził nią. Nie on jedyny stracił kogoś w powodzi. Gągoł, przyjaciel Szyszki, który nie tak dawno temu był litościwie wyciągany przez nich z króliczej nory, również nie przeżył. Sokół mimowolnie wyobraził sobie czekoladowego ucznia, wciąganego pod zdradziecką taflę wody z przerażeniem w żółtych oczach i zadrżał. A Piórko? Nieśmiała, ale miła koteczka która ciągle latała do medyczek po coś na uspokojenie. No i był przecież jeszcze Oset, za którym nigdy nie przepadał, ale przecież nie życzył mu rychłej śmierci.
Oni nigdy nie powinni zginąć. Nie w ten sposób.
Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, oblewając złocistymi promieniami chwilowy (a przynamniej miał taką nadzieję) obóz Klanu Lisa.
― Wiesz co, chyba pora spać ― burknął do Szyszki, dyskretnie ocierając słoną łzę.
Normalnie nigdy nie położyłby się o takiej porze, był raczej zagorzałym zwolennikiem nocnych hulanek. Jednak od śmierci Krogulca… już nic nie było „normalnie”.
Dobrze chociaż, że Szyszka się nie utopiła, przeszło mu przez myśl. Straty kolejnego szalenie ważnego dla niego kota już by chyba nie przeżył. Dodatkowo (chociaż w życiu by się do tego nie przyznał) sympatyczna wojowniczka chyba powoli zaczęła zajmować trochę inne miejsce w sercu Sokoła, niż tylko przyjaciółka. Ale właściwie to niczego już nie był pewny.
Odwrócił się i odszedł, zamiatając ogonem polankę, smutny, przygarbiony. Nawet się nie obejrzał. Nie chciał ranić przyjaciółki swoimi humorami. Lepiej jej będzie bez niego. Nie zasługiwała na takie traktowanie. Lepiej, jeśli się wyładuje na jakimś liściu czy patyku.
A jeśli i ją pewnego dnia straci?
Ta wizja była nie do zniesienia.
<Szyszko? Wyszło słabo (weno, weno, gdzie jesteś?), więc liczę na twoją kreatywność>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz