Siedziała uśmiechnięta, wpatrzona w Sokoła, jak w najpyszniejszą mysz. Zasłuchana w jego opowieść, co jakiś czas strzygła uszami, lub kiwała głową. Dawała w ten sposób znać, że słucha. Poruszyła wąsami z rozbawieniem, gdy wspomniał o czasie, gdy był uczniem. Zdawało się, iż minęło już kilkadziesiąt sezonów, a prawdę mówiąc, był od niej starszy o zaledwie kilka księżyców. Chyba nie potrafiłaby go sobie wyobrazić, jako energicznego, ciekawskiego ucznia, którego byłoby wszędzie pełno. Zdecydowanie bardziej pasowała mu rola szlachetnego wojownika.
― Potem zaczęła się wojna z Klanem Wilka. Na początku byłem podekscytowany, bo miałem niespełna dwadzieścia księżyców na karku, a tu już taka okazja, żeby udowodnić swoją wartość. No i zaczęła się, ta moja upragniona wojna ― powiedział z nutą goryczy w głosie ― Wierz mi, ciała wojowników, nawet obcych i wrogich, leżące dookoła ciebie i plamiące twoje łapy szkarłatną krwią… To nie jest przyjemny widok.
Czarna kotka, otworzyła szerzej oczy. Wpatrywała się teraz w niego z zaskoczeniem, połączonym z nutką skrępowania. Wojna. Drgnęła, wyobrażając sobie wszystko, o czym mówił. To musiało być straszne!
― Wracając do twojego pytania. Inne klany spotkałem właściwie tylko na wojnie. Poznałem wtedy wojowniczkę Klanu Nocy… Jagodową Skórkę. Zamieniliśmy kilka słów i opowiedziała mi co nieco o leśnych klanach, ale na tym się skończyło, bo trzeba było iść na obóz Klanu Wilka ― przełknął ślinę.
― No, i właściwie to resztę już znasz. Chciałabyś wiedzieć coś konkretnego?
Mogła mu zadać teraz to pytanie? Czy nadszedł czas? Świeżo upieczona wojowniczka, miała nadzieję, że wojownik odpowie i nie uzna jej za zbyt irytującą. Szyszka rzuciła niepewne spojrzenie na kocura i uśmiechnęła się lekko.
― No… A Klan Gwiazdy? Wierzysz w Klan Gwiazdy?
Widziała jak Sokół zamyśla się, pustym wzrokiem wpatrując się w przestrzeń przed sobą. Czarnulka przekręciła głowę na jedną stronę, czekając co też odpowie.
― Rodzice powiedzieli mi o nim raz ― przyznał Sokół ― Żeby powiedzieć, że w niego nie wierzą. A ty? Wierzysz w Klan Gwiazdy?
Kotka powoli przesunęła łapą po ziemi. Domyślała się, iż wojownik nie wierzył w przodków. Większa część kotów Klanu Lisa, nie podzielała wiary, którą nosiły leśne klany. Ciekawa była, gdzie też trafiali, gdy nadchodził koniec ich życia. Czy było jakieś jeszcze niebo, poza tym, po którym stąpał Klan Gwiazdy?
Spojrzała na własne łapy, wodząc wzrokiem po krótkiej, lśniącej czarnej sierści. Gdy pierwszy raz usłyszała o wojowniczych przodkach, była jeszcze kociakiem. Nie pamiętała, czy Jemioła w nich wierzyła, ale gdy tylko opowiedziała to malutkiej Szyszce, uważając to za odpowiednią bajkę na dobranoc, kotka była zachwycona. Może w swoim wtedy jeszcze niepewnym świecie, potrzebowała jakiegoś światełka, za którym będzie mogła się kierować, podczas najgorszych dni. Dlatego gdy znowu, przeniosła żółte oczy na Sokoła, odbijała się w nim pewność, oraz duma.
― Tak. Wierzę w Klan Gwiazdy.― miauknęła kotka.
Patrząc na gwiazdy, nie widziała tam tylko iskierek, niewinnie unoszących się na nocnym niebie, a gdy udało jej się wyjść cało z tarapatów, zawsze wysyłała wdzięczną modlitwę do przodków.
To co Szyszko, pora na kolejną serię pytań? - pomyślała, śmiejąc się pod nosem, z tej myśli.
― A co najbardziej lubisz robić, Sokole? Spać, polować, biegać, bawić się kawałkiem mchu? ― spytała zaciekawiona, z wesołym spojrzeniem, skierowanym w stronę przyjaciela. Bo chyba tak już mogła go nazwać, prawda?
<Sokole? Wybacz, że musiałaś tyle czekać, ale zabrakło mi weny :c>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz