Nadszedł koniec lat uczniowskich. Teraz z dumą, mogła mówić o sobie jako wojowniczce. Nie musiała już nikogo pytać o pozwolenie, gdy chciała opuścić obóz, ani obrażać się, gdy ktoś nazwał ją wyrośniętym kociakiem. Teraz, gdy chciała coś zjeść, po prostu to robiła. Co prawda, skończyły się poranne pobudki, ale przybyło jej nowych obowiązków. Chodziła na patrole, nawet dwa razy w ciągu dnia, nie licząc oczywiście tych łowieckich. Szyszka zawsze starała się znaleźć czas, dla swoich przyjaciół. Brzózka również został wojownikiem. Teraz już nie siedziała samotnie, w zbyt dużym legowisku. Poczucie bezpieczeństwa jej nie opuszczało. Czuła się bardzo szczęśliwa. Każdy dzień witała z uśmiechem, a księżyce mijały i mijały.
Wróciła do obozu, pewnym siebie, równym krokiem. Z pyska kotki, zwisała dość pulchna mysz. Z satysfakcją, odłożyła ją na stos, z bardzo małą ilością zwierzyny. Spojrzała na stosik zaniepokojona. Pora Nagich Drzew jeszcze się nawet nie rozpoczęła, a im już brakowało pożywienia. Odwróciła się przez ramię, próbując podchwycić wzrok Dymu, Muchy, lub przynajmniej Gągoła. Może któryś z kotów, zgodzi się wybrać na jeszcze jedno polowanie? W końcu tutaj chodziło o Klan!
Gdy miała już ruszyć się z miejsca, by zapytać, do głowy wpadł jej kolejny pomysł. Skierowała się w stronę legowiska uczniów, machając lekko ogonem na boki. W środku, panował znajomy, przyjemny zapach, było cieplutko, a liczba legowisk świadczyła, że jest również przestronnie. Szyszka zatrzymała się, otwierając pysk, by wychwycić swój własny zapach. Jeszcze świeży. Uśmiechnęła się pod nosem, rozglądając po miejscu, w którym spędziła najlepsze księżyce. Pamiętała doskonale, jak przy pierwszych treningach, atakowała ogon Płomykówki, oraz jak przeskakiwała przez ciała kolegów, by dotrzeć do wyjścia.
Wspomnienia te były łagodne i piękne. Niezapomniane. Czarna wojowniczka, obracała się wokół, chcąc wszystko uważnie obejrzeć. Znajome ściany, pyski, mchowe gniazda. Podeszła kilka kroków bliżej, zadowolona ze swoich małych odwiedzin. Wpatrywała się w legowisko, gdzie kiedyś sypiała. Mech był dawno nieprzyjemny w dotyku, ale to nie przeszkodziło kotce, by się na nim ułożyć.
-Co robisz?
Na odgłos głosu, za swoimi plecami, odwróciła pysk. Rozpoznała sylwetkę Wodospadu, niemal od razu. Machnęła do kocura na powitanie ogonem.
-Cześć!-miauknęła wesoło, podnosząc się do pozycji siedzącej.-Co u ciebie słychać? Jak idą treningi?
Dziwnie było zacząć z nim rozmowę, skoro gdy była jeszcze uczennicą, wzajemnie się unikali. Nadszedł jednak czas to zmienić.
<Wodospad?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz