Lśniąca Łapa wstała i rozejrzała się po legowisku. Ćmia Łapa poszła gdzieś ze swoim młodym mentorem, Zimna Łapa jeszcze smacznie spał zwinięty w brązowo-białą kulkę, Szczupacza Łapa prawdopodobnie gdzieś wyszedł może nawet na trening, a Cicha Łapa najwyraźniej spała w legowisku medyczek, inni uczniowie niezbyt ją obchodzili. Inne koty miały mentorów, który mogły ich czegoś nauczyć, a ona? Będzie wiecznie w tym okropnym legowisku, sama, gdy inni uczniowie opuszczą legowisko, by stać się wojownikami. Popatrzyła się na swoje łapy, dzisiaj pozna tereny Klanu Nocy nie może być, aż tak źle. Wyszła z legowiska terminatorów, zdecydowanie przyjemniej spało się jej, gdy była wtulona w matkę, nie polubiła spania samotnie w dużym legowisku, które nie wydawało się jej, jakby położyła się na posłanie obcego kota, wokół nie było gwaru ani starszych kotów albo chociaż piłeczek z mchu. Usiadła i zaczęła czekać, przez wejście do legowiska widziała, że obóz zdążył już opuścić poranny patrol złożony z czarnej kotki, Blask wydawało się, że nosi imię Żmijowy Język, ale mogła się mylić, Szałwiowej Chmury, ciotki calico i niebiesko-białej uczennicy, za którą nie przepadała. Siedziała już dłuższy czas, a jej mentor dalej chrapał. Wszyscy uczniowie opuścili już swoje legowiska i wyszli na trening. Słońce zaczęło wspinać się po niebie, a Lśniąca Łapa prawie zasypiała przed legowiskiem. Po upływie dłuższego czasu jej mentor w końcu wstał i zabrał ją na trening.
— Lśniąca Łapo dzisiaj pójdziemy zwiedzić tereny. — Powiedział spokojnie niebieski kocur uśmiechając się obrzydliwie, kotka tylko skuliła uszy i kiwnęła głową świadoma tego, że do obozu wróci później niż wszystkie koty.
Skierowali się na północ od obozu, po dłuższej chwili nudnej drogi podczas, której córka Baraniego Łba wcale się nie odzywała doszli do jakiegoś miejsca. Liście zaczęły opadać, ale kotka nawet nie mogła stwierdzić czy jest to brzydka czy ładna Pora Opadających Liści z jednego powodu, miała dopiero sześć księżyców, przyszła na świat, gdy był jeszcze śnieg jakiś czas po wojnie Klanu Klifu i Klanu Nocy podczas której porwano dwa kocięta ze żłóbka, dopiero niedawno je poznała, Dzik teraz Dzicza Łapa wydawała się jej strasznie głupia, bowiem uważała się za kocura, a Skalna Łapa jakiś dziwny, gdyż nie gadał. Rozejrzała się dookoła. Mały, wartki strumyk płynął szumiąc głośno, w jednym miejscu zmieszane były dwa zapachy, jej klanu i jakiegoś innego wrogiego. Bobrza Kłoda usiadł i popatrzył się na swoją uczennicę żółtymi ślepiami, ta tylko rzuciła mu wściekłe spojrzenie.
— Za tym strumykiem jest Klan Burzy, niedawno na jego terenach wybuchł pożar przez co nie jest dla nas żadnym zagrożeniem, dobrze zapamiętaj ten zapach. — Powiedział mentor Lśniącej Łapy, nie chciała się odzywać więc tylko siedziała cicho, ale nie mogła wytrzymać, by nie krzyknąć czegoś obraźliwego w kierunku spasionego kocura.
— Nie obchodzą mnie tamte lisie łajna, nie możesz pokazać mi terenów mojego klanu a nie pokazywać i opowiadać o innym klanie gruby mysi bobku? — spytała calico lekko zdenerwowana. Kocur spojrzał na nią żółtymi ślepiami, coraz bardziej go nie lubiła, miała ochotę skoczyć mu do gardła i je przegryźć, ale wiedziała, że nawet, gdyby chciała nie dała, by rady.
— Lśniąca Łapo, po pierwsze nie nazywaj mnie tak jestem twoim mentorem, z którym spędzisz kolejne księżyce, jeśli będziesz się tak zachowywać dłużej będziesz moją uczennicą, a po drugie lepiej pierwsze poznać inne klany, nasze tereny też dzisiaj zobaczymy. — mruknął srebrny kocur wstając, Blask tylko rzuciła mu zdenerwowane spojrzenie i postanowiła nie rozmawiać z bratem lidera.
Szli dalej wzdłuż strumyka, a gdy ten zakręcał na tereny Klanu Burzy doszli do Wielkiego Drzewa. Dla Lśniącej Łapy nie było niczym specjalnym, zwyczajne drzewo.
— To jest Wielkie Drzewo, to tutaj spotykają się wszystkie klany co księżyc. Na drzewo wskakują liderzy, Brzoskwiniowa Gwiazda, Błotnista Gwiazda, Lisia Gwiazda i nasz lider Deszczowa Gwiazda. Opowiadają co dzieje się w ich klanach, zwykle zgromadzenia są nudne. — Powiedział syn Żurawinowego Krzewu lekko się uśmiechając, trzykolorowa starała się go słuchać, ale strasznie ją denerwował. Kiwnęła lekko głową w środku praktycznie krzycząc.
Ruszyli w dalszą drogę idąc na granicy z Klanem Klifu. Nieprzyjemne błoto brudziło łapy kotki, gdy szła za niebieskim srebrnym kocurem. Wielka deszczowa chmura mknęła cicho po niebie, by za chwilę miało zacząć nieprzyjemnie mżyć, ale mentor córki Baraniego Łba najwyraźniej się tym nie przejął idąc do przodu. Droga trwała długo, kocur okropnie się wlekł co irytowało calico, która po dłuższej chwili drogi miała ochotę wykrzyczeć wszystkie znane sobie przezwiska w kierunku Bobrzej Kłody. w końcu przeszli przez całą granicę i doszli do wielkiej płaczącej wierzby. Spojrzała na drzewo, spodobało jej się, wiedziała, gdzie będzie przesiadywać, by nie iść na treningi. Wojownikiem zostanie za dziesięć księżyców jeśli nie zmieni mentora. Spojrzała na swoje łapy. Czy ona, Blask mogłaby kogoś nimi zabić? Zabrać mu życie, by musiał udać się w swoją ostatnią podróż do Klanu Gwiazdy? Raczej nie teraz, jeśli już to kiedyś w dalekiej przyszłości. Teraz było to głupie, nie wątpiła w to, że by się jej nie udało, ale mimo wszystko nie był to dobry pomysł.
— To tutaj to Płaczący Strażnik, graniczy z Klanem Klifu. — Powiedział niebieski kocur obrzydliwie się uśmiechając, Lśniącej Łapie zebrało się na wymioty. Czy nie mogła dostać jakiejś miłej kotki? Machnęła tylko wściekle trzykolorowym ogonem popędzając syna Żurawinowego Krzewu.
Ruszyli dalej w długą i nudną drogę, ruszyli w prawo od Płączącego Strażnika, kotka była już mocno zdenerwowana. Kocur siedział cicho nie robiąc nic pożytecznego. W końcu doszli do bajora, gdy srebrzysty się na nie spojrzał kotka przerażona krzyknęła.
— Nie wejdę tam! Nigdy, przenigdy! — wykrzyknęła łamiącym się głosem bojąc się wejścia do bajora i ubrudzenia futra. Bobrza Kłoda zaśmiał się cicho.
— To Błotnista Zatoczka — zaczął kocur, ale córka Pstrągowego Pyska nie chciała czekać.
— Chyba widzę mysi móżdżku, jest tam pełno błota! — dodała szylkretowa myśląc, że kocur jest za głupi, by to zrozumieć.
***
Trening z Bobrzą Kłodą był koszmarem, jednym wielkim koszmarem, o którym nawet jej się nie śniło. Smutna położyła się w legowisku uczniów.
< Jak ktoś chce można odpisać >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz