- Jesteś jednym z tych zdziczałych kotów? - jej głos był szorstki.
- Ch-chyba... T-to znacz-czy już n-nie - odpowiedział w zaskakująco szybkim tempie.
Niebieski łeb kocicy przechylił się w bok, a jedna z jej brwi uniosła się ku górze.
- Czyli?
Czarny kocur głośno przełknął ślinę.
- B-bo ja nie w-wiem cz-czy mog-gę ci powiedzieć... - wydukał.
Złociste ślepia kocicy przybrały kształt wąskich szparek. Mała Łapa widząc to, zaczerpnął dużo powietrza w płuca, a następnie wypuścił z cichym świstem przez swój nos. Nieznajoma wzbudzała w nim lęk. Nie wiedział, do czego była zdolna, dlatego wolał podporządkować się jej i nie robić sobie kłopotów.
- Należałem d-do Klan-nu Wi-wilka, ale n-no nie radziłem sobie jako terminator, dlategouciekłemichciałemzamieszkaćudwunogów - ostatnie kilka słów wypowiedział na jednym wydechu, przez co mogło być to niezrozumiałe dla samotniczki.
Pochylił głowę do dołu, wlepiając wzrok w swoje krótkie łapy, poprzecinane gdzieniegdzie ciemniejszymi prążkami.
< Casablanca? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz