BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Klan Burzy znów stracił lidera przez nieszczęśliwy wypadek, zabierając ze sobą dodatkową dwójkę kotów podczas ataku lisów. Przywództwo objął Króliczy Nos, któremu Piaszczysta Zamieć oddał swoje ówczesne stanowisko, na zastępcę klanu wybrana natomiast została Przepiórczy Puch. Wiele kotów przyjęło informację w trudny sposób, szczególnie Płomienny Ryk, który tamtego feralnego dnia stracił kotkę, którą uważał za matkę

W Klanie Klifu

Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.

W Klanie Nocy

doszło do ataku na książęta, podczas którego Sterletowa Łapa utracił jedną z kończyn. Od tamtej pory między samotnikami a Klanem Nocy, trwa zawzięta walka. Zgodnie z zeznaniami przesłuchiwanych kotów, atakujący ich klan samotnicy nie są zwykłymi włóczęgami, a zorganizowaną grupą, która za cel obrała sobie sam ród władców. Wojownicy dzień w dzień wyruszają na nieznane tereny, przeszukując je z nadzieją znalezienia wskazówek, które doprowadzą ich do swych przeciwników. Spieniona Gwiazda, która władzę objęła po swej niedawno zmarłej matce, pracuje ciężko każdego wschodu słońca, wraz z zastępczyniami analizując dostarczane im wieści z granicy.
Niestety, w ostatnich spotkaniach uczestniczyć mogła jedynie jedna z jej zastępczyń - Mandarynkowe Pióro, która tymczasowo przejęła obowiązki po swej siostrze, aktualnie zajmującej się odchowaniem kociąt zrodzonych z sojuszu Klanu Nocy oraz Klanu Wilka.

W Klanie Wilka

Kult Mrocznej Puszczy w końcu się odzywa. Po księżycach spędzonych w milczeniu i poczuciu porzucenia przez własną przywódczynię, decydują się wziąć sprawy we własne łapy. Ciężko jest zatrzymać zbieraną przez taki czas gorycz i stłumienie, przepełnione niezadowoleniem z decyzji władzy. Ich modły do przodków nie idą na marne, gdyż przemawia do nich sama dusza potępiona, kryjąca się w ciele zastępczyni, Wilczej Tajgi. Sosnowa Igła szybko zdradza swą tożsamość i przyrównuje swych wyznawców do stóp. Dochodzi do udanego zamachu na Wieczorną Gwiazdę. Winą obarczeni zostają żądni zemsty samotnicy, których grupki już od dawna były mordowane przez kultystów. Nowa liderka przyjmuje imię Sosnowa Gwiazda, a wraz z nią, w Klanie Wilka następują brutalne zmiany, o czym już wkrótce członkowie mogli przekonać się na własne oczy. Podczas zgromadzenia, wbrew rozkazowi liderki, Skarabeuszowa Łapa, uczennica medyczki, wyjawia sekret dotyczący śmierci Wieczornej Gwiazdy. W obozie spotyka ją kara, dużo gorsza niż ktokolwiek mógłby sądzić. Zostaje odebrana jej pozycja, możliwość wychodzenia z obozu, zostaje wykluczona z życia klanowego, a nawet traci swe imię, stając się Głupią Łapą, wychowanką Olszowej Kory. Warto także wspomnieć, że w szale gniewu przywódczyni bezpowrotnie okalecza ciało młodej kotki, odrywając jej ogon oraz pokrywając jej grzbiet głębokimi szramami.

W Owocowym Lesie

Społecznością wstrząsnęła nagła i drastyczna śmierć Morelki. Jak donosi Figa – świadek wypadku, świeżo mianowanemu zwiadowcy odebrały życie ogromne, metalowe szczęki. W związku z tragedią Sówka zaleciła szczególną ostrożność na terenie całego klanu i zgłaszanie każdej ze śmiercionośnych szczęki do niej.
Niedługo później patrol składający się z Rokitnika, Skałki, Figi, Miodka oraz Wiciokrzewa natknął się na mrożący krew w żyłach widok. Ciało Kamyczka leżało tuż przy Drodze Grzmotu, jednak to głównie jego stan zwracał na siebie największą uwagę. Zmarły został pozbawiony oczu i przyozdobiony kwiatami – niczym dzieło najbardziej psychopatycznego mordercy. Na miejscu nie znaleziono śladów szarpaniny, dostrzeżono natomiast strużkę wymiocin spływającą po pysku kocura. Co jednak najbardziej przerażające – sprawca zdarzenia w drastyczny sposób upodobnił wygląd truchła do mrówki. Szok i niedowierzanie jedynie pogłębił fakt, że nieboszczyk pachniał… niedawno zmarłą Traszką. Sówka nakazała dokładne przeszukanie miejsca pochówku starszej, aby zbadać sprawę. Wprowadziła także nowe procedury bezpieczeństwa: od teraz wychodzenie poza obóz dozwolone jest tylko we dwoje, a w przypadku uczniów i ról niewalczących – we troje. Zalecana jest również wzmożona ostrożność przy terenach samotniczych. Zachowanie przywódczyni na pierwszy rzut oka nie uległo zmianie, jednak spostrzegawczy mogą zauważyć, że jej znany uśmiech zaczął ostatnio wyglądać bardzo niewyraźnie.

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty



Miot w Klanie Klifu i Klanie Burzy!
(jedno wolne miejsce!)

Miot w Klanie Wilka!
(brak wolnych miejsc!)

Znajdki w Klanie Wilka!
(jedno wolne miejsce!)

Zmiana pory roku już 30 marca, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

15 marca 2025

Od Baśniowej Stokrotki

Drobne płatki śniegu spadały z nieba, gdy Baśniowa Stokrotka się przebudziła.
— Stokrotko! Wstawaj! – Usłyszała kotka. Kremowa od razu zerwała się z miejsca, rozejrzała się wokoło, szukając nadawcy. Kiedy ujrzała sylwetki kotów, bez wahania do nich podbiegła.
— Co się dzieje? – zapytała.
— Wydry! – wrzasnęła Różana Woń. Miała rację, bo do obozu zaczęły wbiegać brązowe ssaki. Koty zaczęły wariować i nastał chaos, jedni walczyli z wydrami, a inni uciekali.
Stokrotka nawet nie próbowała ani jednego, ani drugiego, chciała jedynie zlokalizować dzieci i Bulwę. Pręgowana biegała po obozie, szukając znajomej burej mordki.
– Baśniowa Stokrotko… – Usłyszała. Wojowniczka odwróciła się i zobaczyła Bulwę całego we krwi. Na ziemi zaczęła powstawać kałuża szkarłatu, a z samego kocura lało jak z wodospadu.
— Wyb… – chrząknął, ale później już nic nie dosłyszała.
— Wstawaj! – powiedziała, ale w końcu doszła do niej smutna prawda – Przepraszam… Tak cię przepraszam — jęknęła. Przytuliła partnera i zamknęła oczy, czemu wszystko działo się tak szybko?
Nagle ziemia zaczęła się rozrywać, a wojowniczka spadła w czeluść mroku.

— Ale tu śmierdzi… – wyszeptał Rysi Bór. Kolcolistne Kwiecie przytaknął białemu kocurowi. Patrol przekroczył Zrujnowany Most, a kiedy przedostali się na drugi brzeg, udali się do Brzozowego Zagajnika.
Po długiej chwili Stokrotka oprzytomniała, trzepnęła ogonem i rozejrzała się. Przed nią ukazał się obraz Sumowej Płetwy, Lśniącej Ikry i jej samej.
— Coś ty zrobiła, Baśniowa Stokrotko! – warknął niebieski. Ciało martwego włóczęgi poruszyło się, a po chwili powaliło Lśniącą Ikrę. Stokrotka dostała ataku paniki, szybko odbiegła od kocurów myśląc, że to tylko koszmar. Kiedy wydostała się z krzewów, znalazła się na drzewie.

Delikatny chłód kłuł Stokrotkę w łapy, przez co ta co chwilę trzepała ogonem.
— Co tak stoisz! Ruszaj się! – warknął głos. Kotka odwróciła się i zobaczyła Cisa, czyli jej ojca. Przełknęła ślinę i zaczęła wspinać się na drzewo, ale w pewnym momencie straciła równowagę i spadła, a kiedy otworzyła ponownie oczy, zobaczyła miasto. Obok stali jej rodzice, Cis i Koniczyna, krzyczeli w stronę kotki. Ta na nich spojrzała i osłupiała, bo potwór stał od niej sus dalej.
— Uważaj! – krzyknęła Koniczyna, biegnąc do córki, a zaraz po tym ją odpychając. Tak samo zrobił Cis, a wielka plama krwi wprysnęła w stronę pręgowanej.

— Baśniowa Stokrotko! Bądź cicho — powiedział Kolcolistne Kwiecie. 
Kremowa zmrużyła oczy i rozejrzała się. Patrol prędko minął Brzozowy Zagajnik, wchodząc do niezbadanych terenów. Siwa Czapla i Rysi Bór spojrzeli się na nią, ale ta tylko wzruszyła ramionami i zaczęła się rozglądać po lesie. Kątem oka można było dostrzec jarzębiny, które gnieździły się w krzakach.
— Patrzcie — powiedział Ryś. Widoczne nie tylko Baśniowa Stokrotka zwróciła na to uwagę.
— Może lepiej skupmy się na patrolowaniu lasu… — wymamrotał cicho Kolcolist. Niebieski wraz z kremową przytaknęli na słowa starszego wojownika. Rysi Bór przystanął pod jednym z drzew, obwąchując dokładnie podłoże pod swymi łapami.
— Spójrzcie. Trop łap — szepnął biały, na co pozostałe koty odwróciły się i podeszły bliżej.
Kolcolistne Kwiecie pochylił się nad odciśniętymi w śniegu łapami, po czym posłał młodszemu przyjazny uśmiech.
— Faktycznie, nie nosi na sobie naszego zapachu. Dobra robota, Rysi Borz— Kocur nie zdążył dokończyć myśli, gdy coś pod ich łapami chrupnęło, a oni sami polecieli w dół wraz ze zduszonym piskiem.
Baśniowa Stokrotka wstała na obolałych łapach, potrząsając kremowym łbem. Spojrzała w górę, tylko po to, by ujrzeć grube, zwisające, świerkowe gałęzie, które złamały się przez ciężar stojących na nich kotów.
— Pułapka — Świst głosu Kolcolistnego Kwiecia poniósł się po dziurze.
— Poszukajmy czegoś, może się stąd wydostaniemy! — mruknęła kremowa kotka. 
Jej duże, niebieskie oczy zaczęły szukać czegoś, co umożliwiłoby patrolowi wydostanie się z rowu. Powąchała powietrze, lecz nie wyczuła nic. Spuściła łeb i westchnęła, co jeżeli po nich przyjdą? Mogli ich wziąć na zakładników albo – co gorsza – zrobić porachunki na miejscu… 
Jednooki wojownik podszedł do jednej ze ścian, powoli jeżdżąc po niej łapami. Podobnie zaczął czynić Rysi Bór, bez słowa zbliżając się do przeciwległej strony i naśladując ruchy Siwej Czapli. Po okrążeniu całej dziury oraz porozumiewawczej wymianie spojrzeń między dwoma wojownikami, srebrny westchnął ze zmartwieniem.
— Wszystkie ściany są twarde jak skała i oblodzone. To nie jest świeża jama. Musiała zostać wykopana dużo, dużo wcześniej. Lód także zdaje się nie być tu przypadkowo... — wyjaśnił, nerwowo machając ogonem. — Klanie Gwiazdy...
— Nie wzywaj imienia przodków nadaremno! — upomniał go najstarszy członek eskapady — Nie możemy się załamywać. Spójrzcie, jedna z gałęzi zwisa wyjątkowo nisko. Może udałoby się po niej wspiąć? — zaproponował Kolcolistne Kwiecie, uspokajając poddenerwowaną grupę.
— Może uda nam się jej dosięgnąć, a jeżeli tak to się stąd wydostaniemy! — rzuciła szczęśliwie Baśniowa Stokrotka. 
Tak jak powiedziała, tak też zrobiła. W jamie nie było za dużo miejsca na rozbieg, dlatego spróbowała z miejsca. Odbiła się od ziemi tylnymi łapami, próbując złapać gałąź wiszącą nad pułapką. Jednak szybko zleciała na dół, potykając się o ogon. Spojrzała zawiedziona na resztę patrolu, z trudem łapiąc oddech. Podobnie jak kremowa, również pozostali podjęli się prób doskoczenia do iglastej gałęzi. Niestety, ich starania okazały się bezskuteczne. Co prawda, Rysiemu Borowi udało się chwycić ją w pysk, jednak odbicie się od śliskiej powierzchni wgłębienia sprawiło, że kocur osunął się bezradnie w dół.
— Osoba stojąca za stworzeniem tej pułapki musiała mieć w tym wprawę — stwierdził Rysi Bór, ocierając pysk z kurzu.
Niebieski przytaknął mu, zmęczonymi oczami próbując odnaleźć ich następną możliwość. Nim jednak zabrał głos, ktoś zdążył go upomnieć.
— Czuję... Czuję, że nie jesteśmy sami — wymruczał półszeptem Siwa Czapla, jak gdyby uparcie starał się wierzyć, że jego przeczucia były błędne.
Wojownicy wstrzymali dech, w oczekiwaniu wpatrując się w szczelinę nad sobą, niczym zając wypatrujący jastrzębia pośród wrzosowisk. I wtedy zawisł nad nimi złowrogi cień, zasłaniając rażące światło szczytującego słońca.
— Dziękuję za komplement — Trel kobiecego głosu odbił się echem po szerokiej norze — Niestety, nie ma sensu, byście szukali wyjścia. Jedyne co wam pozostało to czekać i liczyć, że potraktowani zostaniecie łaskawiej niż wasi poprzednicy.
Postać górująca nad nimi posiadała długie, trójbarwne futro, niczym motyl odcinające się od bieli otaczającego ich świat. Zamrugała długimi rzęsami, badawczo przyglądając się ich czwórce, w podobny sposób, w jaki swą zwierzynę obserwują łowcy.
— Kim jesteś! — padło pierwsze pytanie do nieznajomej. 
Ta trzepnęła ogonem, spoglądając na patrol i obrzuciła ich obojętnym spojrzeniem, marszcząc nos.
— Jesteś tym kotem... Kotem, który współpracuję z Krą? — zapytała niepewnie Baśniowa Stokrotka. Zapamiętała większość słów z poprzedniego patrolu. Kolcolistne Kwiecie, Rysi Bór i Siwa Czapla spojrzeli na wojowniczkę zagadkowo. Ich spojrzenia mówiły wiele, lecz zakładała, że myślą, że Stokrotka wie za dużo. Co jeżeli pomyślą, że jest szpiegiem? 
Pysk obcej kotki nie uległ choćby najmniejszej zmianie, nadal z tym samym, pustym wyrazem przypatrując się więźniom.
— Nie wiem, o czym mówisz, mały kwiatku — odrzekła ze spokojem — Jednak jeśli myślisz, że tak banalną sztuczką wyciągniesz ze mną jakąkolwiek informację, jesteś w głębokim błędzie. 
Koty spojrzały po sobie, zastanawiając się nad tym, kim był tajemniczy kot.
— A pomożesz nam stąd wyjść? — zapytała. 
Wiedziała, że pytanie było banalne, ale może był cień szansy... Stokrotka ze stresu zaczęła skrobać pazurem o ziemię i ruszać gwałtownie ogonem. Kąciki pyska obcej nieco się uniosły, a oczy nieznacznie zmrużyły w węższe szparki. Zdawało się, że w jej ekspresji można by nawet dostrzec cień rozbawienia pytaniem Baśniowej Stokrotki.
— Odpowiedź brzmi "nie"? Dobrze, jeszcze zobaczysz! Nasi przyjaciele pójdą nas szukać! — krzyknęła z nadzieją. 
Już nie mogła się doczekać ciepłego uścisku partnera albo miłych i delikatnych pyszczków jej dzieci. O ile jeszcze ich zobaczy. 
Nad głowami kotów nie rozległ się żaden odgłos. Wpatrywali się w swoją oprawczynię, która jednak nie raczyła nijak zareagować na ich groźby i syki.
— Uspokój się, Baśniowa Stokrotko — upomniał młodszą — Nie ma sensu jej prowokować. Spójrz na nasze położenie.
Szylkretowa na te słowa strzepnęła uchem.
— Posłuchaj się mądrzejszego — poparła jego słowa, by po chwili odwrócić się i zniknąć z pola widzenia członków Klanu Nocy.
— A co mamy twoim zdaniem zrobić? — prychnęła wojowniczka. Trzepnęła ogonem o ziemię, wymruczała coś pod nosem i spojrzała na resztę towarzyszy.
— Zachować spokój. Drażnienie kota, który trzyma szpony na twoim gardle, nie jest najmądrzejszym posunięciem — wyjaśnił niebieski, przysiadając na ziemi — Zbierzmy się bliżej. Nie wiemy, ile tu spędzimy, ale zimno już daje się we znaki. Nikt raczej nie chce mieć dodatkowo odmrożonych łap, racja? 
Pręgowana wojowniczka lekko kiwnęła łbem. I tak patrol ścisnął się w wielką kupę ciepłego futra. Chętnie zasnęłaby, ale to byłoby nie na miejscu. Postanowiła siedzieć cicho aż do wyjaśnienia sprawy. Po dłuższym oczekiwaniu, w końcu więźniowie usłyszeli zbliżający się tupot wielu łap. Cztery cienie zawisły nad nimi, z czego jeden znajomy należał do ich oprawczyni.
— [...] nie mogła przyjść? — szepnęła szylkretowa, nachylając się nad uchem swego kompana.
Ten jedynie pokręcił łbem, oglądając swych wrogów z góry. Strzepnięciem wąsów dał innym znać, by poszli razem z nim, w bliżej nieznanym Baśniowej Stokrotce kierunku. Chrobot i szelest czegoś ciągnącego się po ziemi wywołał poruszenie wśród Nocniaków, stroszących ich futra i wyciągających zmarznięte pazury, gotowe do bezlitosnego cięcia.
Do wgłębienia przechylono iglastą gałąź, wystarczająco długą i grubą, by pomóc im w wyjściu. Gdy żaden z wojowników nie raczył skorzystać z tej wątpliwej formy udzielonej im "pomocy", jeden z włóczęgów zawołał:
— Ruchy! Nie mamy całego dnia. Albo idziecie z nami, albo zostaniecie w tej dziurze przez następne księżyce, o ile nie zje was wcześniej jakiś zapchlony lis. 
Kremowa niechętnie spojrzała na resztę patrolu.
— Skąd mamy wiedzieć, czy możemy wam ufać! — rzuciła pręgowana. 
Niebieskie oczy kotki śledziły wychudzone sylwetki. Ta pokręciła głową i spojrzała na Kolcolistne Kwiecie raz jeszcze. Westchnęła i dotknęła delikatnie gałęzi. "Naprawdę myślą, że z nimi pójdę? Niedoczekanie..." — pomyślała.
— Baśniowa Stokrotko, coś mówiliśmy o drażnieniu obcych... — miauknął Kolcolistne Kwiecie.
W przeciwieństwie do kremowej był nieco pewniejszy. Zgrabnie odbił się od ziemi, rzucając ostatnie, pokrzepiające spojrzenie towarzyszom, po czym wspiął się po gałęzi w górę. Tam, u krańca konaru, za kark chwycił go jeden z włóczęgów, wciągając do siebie w niezbyt delikatny sposób. Podobnie postąpili także pozostali członkowie patrolu, pozostawiając jedynie kremową w dole. Pręgowana z irytacją trzepnęła ogonem o ziemię. "A co jeżeli im coś zrobią! Dobrze... Pójdę! Ale na odpowiedzialność tego buraka..." — oburzyła się. Prędko chwyciła się chwiejącej gałęzi, a zaraz po tym jeden z włóczęgów złapał ją za kark. Z trudem udało mu się położyć Stokrotkę na ziemi. Ta kiwnęła w jego stronę łbem, a potem niepozornie spojrzała na szylkretkę. Wojownicy byli zbolali. Ich ciała wychłodzone, wąsy okryte szronem, a poduszki łap obolałe od siedzenia na twardej i gdzieniegdzie ostrawej od drobnych kamyczków ziemi.
— Ruszamy. Ostrzegam z życzliwości, byście nie próbowali żadnych sztuczek — pouczył ich jeden z kocurów, popychając Siwą Czaplę do przodu.
Patrol ruszył, tym razem otoczony przez aż cztery dobrze zbudowane koty. Na tyle szła szylkretka, ogonem kołysząc nieco na boki, co dawało złudne wrażenie jej zrelaksowania. Kremowa wojowniczka spojrzała w stronę niebieskiego wojownika, a ten opuścił delikatnie łeb. Skrępowana, ruszyła za nieznanymi kotami w las. Nagle Stokrotce zaburczało w brzuchu i tak przypomniała sobie, że dawno nic nie jadła.
— Możemy coś zjeść? — zapytała cicho — Chyba nie chcecie, żebyśmy pozdychali — wymruczała. Trójka kocurów z lekkim zmieszaniem spojrzała na wojowniczkę, słysząc jej prośbę o jedzenie. Nie jedli zaledwie parę skoków słońca, a Baśniowa Stokrotka zachowywała się jak małe, rozwydrzone kocię. Włóczędzy spojrzeli po sobie, na ich pyskach widniał ten sam wyraz pyska. Spojrzenie jednego z nich mówiło jej "wytrzymacie".
"Klanie Gwiazdy, daj nam jakiś znak! Znak, że gdzieś tu jesteś..." — pomyślała. "Najwyraźniej nie chcą nam powiedzieć, nawet imion!" — oburzyła się. 
Szylkretka bacznie śledziła Baśniową Stokrotkę wzrokiem, skupiając się na niej. Ta zmrużyła oczy i odwzajemniła spojrzenie. Trzepnęła ogonem o ziemię, a z jej pyska wydobyło się ciche syknięcie.
Wtem ich przewodniczka stanęła. Choć nie odezwała się ani słowem, pozostali włóczędzy przywarli do boków grupy, zachowując się niczym jeden, dzielący umysł organizm. Wiatr wiał na ich niekorzyść, co wyczuli również towarzyszący Baśniowej Stokrotce wojownicy.
Nim którekolwiek zdążyło wykonać choćby drobny ruch, zza ściany leszczyn wypadł niebieski kształt, niosąc ze sobą dobrze im znany, rybny zapach.
Sumowa Płetwa popchnął jednego z większych kocurów, tworząc wyrwę w kręgu otaczającym jego wspóklanowiczów.
— Sumowa Płetwa! — zawołała z nadzieją w głosie. 
Jego oczy na moment spojrzały na nią, a potem na włóczęgę. "Co on ma teraz zamiar zrobić?... Zaatakują go! " — pomyślała. Koty natychmiast zwróciły się ku przeciwnikom, dostrzegając swą okazję na ucieczkę. Rysi Bór, dotąd kroczący na boku, obrócił się i powalił stojącego obok napastnika, zczepiając się wraz z nim w kulę kłów i pazurów, z której co kilka uderzeń serca unosił się wyrwany kłaczek futra.
Kolcolistne Kwiecie skierował atak w stronę stojącego po jego prawej stronie kota, przejeżdżając po jej pysku rzędem ostrych pazurów. Ta jednak nie czekała z rewanżem, łapiąc kłami bok jego szyi i przewalając na ziemię, gdzie sprawnym, doświadczonym zamachnięciem łapy wyryła mu na pysku głębokie szramy, z których trysnęła szkarłatna ciecz.
Podczas gdy Siwa Czapla i Sumowa Płetwa zajęli się wspólnie wcześniej odepchniętym kocurem, przed Baśniową Stokrotką stanęła jej własna przeciwniczka, do której szylkretowego pyska zdążyła się już przyzwyczaić.
— W końcu musiało do tego dojść... — wymruczała pod nosem.
Baśniowa Stokrotka okrążyła napastniczkę, machając wściekle ogonem. Szylkretka nie czekała dłużej i skoczyła na nią. Ta odepchnęła ją tylnymi łapami i nie powstrzymując agresji, pobiegła w jej kierunku. "Baśniowa Stokrotko! Co ty zrobiłaś!" — Usłyszała głos ze swych, wcale nie aż tak odległych, wspomnień, odsyłających ją do dnia, kiedy to zabiła pierwszego włóczęgę.
Przez chwilę jej rozkojarzenia, napastniczka skoczyła na nią, przyszpilając ją do ziemi. Szylkretowa, spoglądając nieczule w błękitne oczy Baśniowej Stokrotki, zaatakowała jej policzek, tworząc trzy smugi ran, przechodzące jej od brwi, aż do pręgowanego boku głowy.
Gdy już sięgała do gardła wojowniczki, naciskając przy tym boleśnie na jej klatkę piersiową, w tle rozbrzmiał wściekły wrzask, a Stokrotka mogła poczuć większą swobodę. Ich wybawiciel rozprawił się z jednym z kocurów, po czym pognał na pomoc swej krnąbrnej, kremowej towarzyszce.
— Uciekajcie! — wrzasnął, odpierając narastające na sile ataki samotniczki.
Kolcolistne Kwiecie odwrócił się, słysząc rozpaczliwy krzyk brata. W jego ślepiach odbił się chaos emocji, strachu, złości, a także zmęczenia. Byli wyczerpani po spędzeniu wielu godzin w dole, ich energia z sekundy na sekundę spadała, ich ruchy stawały się słabsze, każdy atak wypełniała bezsilność. Nie chciał zostawiać brata, jednak miał świadomość, że długo nie wytrzymają.
Do podjęcia decyzji zmusił go jednak tupot nadchodzących, wrogich łap.
— Biegnijcie! Nie utrzymam jej długo! — ponowił swój skowyt Sumowa Płetwa.
Tym razem to Klan Nocy znalazł się na przegranej pozycji. Wychłodzeni wojownicy nie byli w stanie sprostać tak dużej grupie włóczęgów, którzy lada moment byli gotowi rzucić się im do gardeł.
Kolcolistne Kwiecie krzyknął do pozostałych towarzyszy. Rysi Bór pociągnął za futro na grzbiecie Baśniową Stokrotkę, pomagając jej wstać. Jako jedyny z nich wyszedł z potyczki bez większego uszczerbku na zdrowiu.
— Musimy wezwać... Pomoc — wychrypiała wojowniczka. Musnęła ogonem Rysia, patrząc na swoich towarzyszy — Nie zostawimy Sumowej Płetwy na pastwę Klanu Gwiazdy! Rysi Borze, dasz radę pobiec do obozu? — zapytała zmachana Baśniowa Stokrotka. Odetchnęła, ledwo co trzymając się na trzęsących się kończynach.
— Baśniowa Stokrotko, nie ma na to czasu. Spójrz na siebie, na nas. Droga do obozu zajmie za dużo czasu, nim dobiegnę, wszyscy znajdziecie się na Srebrnej Skórce, jeśli los okaże się łaskawy. Sumowa Płetwa nie da rady utrzymać ich ataków ani chwili dłużej. Nie możemy pozwolić, by jego poświęcenie poszło na marne — powiedział Rysi Bór, ogonem przygarniając kremową bliżej siebie.
Siwa Czapla stał na trzęsących się łapach.
— Klan Gwiazdy... Ma go w opiece... — wyszeptał, spoglądając gdzieś w dal, nieobecnym, mistycznym wręcz spojrzeniem.
Po jego tylnej łapie wciąż ściekała świeża krew, z otwartej, sączącej się niczym sok z dojrzałego jabłka, rany.
— Nie znam nikogo, kto byłby równie silny, jak mój brat. Da sobie radę... — mruknął łamiącym się głosem Kolcolistne Kwiecie.
Zdawało się, że sam nie wierzył swym słowom. Nie było jednak innego wyboru. Koty rzuciły się przed siebie idealnie w momencie, w którym z drzew zbiegli następni samotnicy.
Rysi Bór pomógł Baśniowej Stokrotce, pozwalając jej oprzeć się o niego. Kolcolsitne Kwiecie stał na tyłach, bacznie obserwując zbliżające się koty. A Siwa Czapla ich prowadził, nie był w pełni sił, ale chyba nie był najbardziej wyczerpany. “Nie chcę umierać! Tylko dotrzeć do obozu, ze wszystkimi!” — pomyślała. 
Nawet w jej myślach, szanse na przeżycie były strasznie małe, a przed jej niebieskimi oczami ukazywały się straszne obrazy. Te czerwone plamy krwi na trawie, krwawiące koty. Sprawiały, że Baśniowej Stokrotce chciało się zniknąć. Żałowała, że poszła na ten patrol. Sumowa Płetwa… Poświęcił się dla nich, ratując cały patrol.
Przez resztę drogi Baśniowa Stokrotka była jeszcze mniej obecna niż zwykle. Krew świszczała w jej uszach, a także powoli spływała wzdłuż kącika jej oka. Stres i efekty podduszenia przez obcą robiły swoje, więc gdy tylko dotarli do obozu, wojowniczka padła na mszyste legowisko medyka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz