— Cześć, Zaćmiona Łapo! — Powiedziała przyjaźnie uczennica wojownika, uśmiechając się do młodej medyczki, co Zaćmiona Łapa odwzajemniła.
— Oh, Pietruszkowa Łapo witaj! Co ciebie sprowadza o tak później porze? — Miauknęła młodsza, spoglądając na nią swoimi żółtymi niczym gwiazdy oczami jednocześnie podchodząc do niej. — Mam nadzieję, że nic ciebie nie boli? — Dodała, wymuszając wyraz zmartwienia na pysku, podczas gdy ta skanowała ją wzrokiem, wyszukując nawet i tych najmniejszych obrażeń na jej ciele. Może zadrapanie? Żadnego nie widziała… A może coś się jej złamało? Nie… Nie ma łez w oczach, więc nie jest to złamanie.
— Hm? Ah! Nie, nie nic mnie nie boli, nie zamartwiaj się… — Szybko odpowiedziała Pietruszkowa Łapa, zapewniając ją, że nic jej nie dolega. Uczennica odczekała chwilę, a następnie się odezwała ponownie. — Czy ty też czasami masz dość natrętnych kotów? — Zapytała ją uczennica, wypuszczając głośny wydech, pokazujący jej sfrustrowanie.
Cóż, najwidoczniej Zaćmiona Łapa poznała już powód odwiedzin uczennicy…
— Kto dzisiaj ciebie zaczepiał? — Zapytała, przysiadając na jednym z legowisk wskazując na legowisko obok, ogonem sygnalizując starszej aby i ta usiadła obok. — Hm, któryś z wojowników wyznawał ci swoją miłość dzisiaj? A może to sercowe problemy tobie dolegają? Niestety żadnych ziół na to nie mam. — Zażartowała, śmiejąc się cicho. Chociaż, gdy Pietruszkowa Łapa posłała jej spojrzenie, które mówiło wszystko, ta zamknęła pysk. — Okej, możesz mówić… — Miauknęła.
<Pietruszko?>
[288 słów - trening medyka]
[przyznano 6%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz