— Nie wygłupiaj się już, wstawaj. — Do nietoperzych uszu kotki dobiegł znajomy głos.
Lamentująca Łapa otwarła swoje jasne ślepia i obejrzała się za siebie — jej oczom ukazał się Topielcowy Lament, mierzący ją szorstkim spojrzeniem.
— Mogłeś tak od razu! — Prychnęła dymna, leniwie wstając.
— A ty mogłaś wstać. Rozejrzyj się, już nikogo nie ma w legowisku! Tylko ty dalej śpisz. — Odburknął jej ojciec, odwracając się i ruszając do wyjścia. — Poczekam na ciebie przy stosie zwierzyny. Umyj się i do mnie dołącz.
Lamentująca Łapa patrzyła, jak mistrz opuszcza krzew, po czym zabrała się za swoją szarą sierść. Przejechała językiem po klatce piersiowej, starając się nieco wygładzić sterczące futro i chwyciła zębami skrawek okrycia na brzuchu, wyrywając go szybkim ruchem głowy i rzucając gdzieś w kąt. Powtórzyła tą czynność jeszcze kilka razy i gdy już uznała, że wyrwała wystarczającą ilość sierści, wstała z ziemi, opuszczając legowisko uczniów.
Lodowaty dreszcz przebiegł po grzbiecie Lamentującej Łapy, gdy owiał ją chłodny wiatr. Mimowolnie uczennica wzdrygnęła się, szukając wzrokiem taty. Wreszcie dostrzegła go, tak jak mówił, przy stosie zwierzyny. Wojownik właśnie kończył jedzenie nornicy. Niebieskooka niewiele myśląc, ruszyła do Topielcowego Lamentu, ostrożnie stawiając łapki na wilgotnej trawie. Delikatna mgła unosiła się przy ziemi, otulając konary drzew i kończyny kotów, jakby w błagalnym tańcu, starając się porwać któregoś z nieszczęśników, wciągając go pod swoją mleczną okrywę.
— Wreszcie jesteś. Chodź, musisz obejrzeć tereny Klanu Wilka. —Miauknął jej ojciec, tym samym wyrywając ją z zamyślenia.
Uczennica nastawiła uszy.
— A śniadanie?
Topielcowy Lament wydał się zdenerwowany tym pytaniem, jednak jego pysk dalej pozostał kamienny.
— Śniadanie zjesz po powrocie. No dalej, nie umrzesz. — Odparł, wstając.
Lamentująca Łapa westchnęła cicho i ruszyła za kocurem, opuszczając obóz. Czuła, jak żołądek skręca jej się z głodu, jednak starała sie ignorować to przyziemne uczucie. Zamiast tego skupiła swój wzrok na drzewach otaczających ją.
— Gdzie teraz idziemy? — zapytała, przerywając ciszę.
— Zobaczysz. — Odparł zdawkowo mistrz, nie oglądając się za siebie. — Staraj się wszystko zapamiętać.
Dymna posłała tacie jedno, zdziwione spojrzenie, po czym skierowała swoje niebieskie ślepia ku niebu. Szare, gęste chmury snuły się po niebie, zasłaniając prawie całkowicie słońce, które rzucało tylko kilka, tęsknych smug ciepła na jej kark.
── ✧《✩》✧ ──
— Jesteśmy. — Głos kocura przedarł się przez ciszę, panującą na polanie.
Oczom uczennicy ukazało się ogromne, poskręcane drzewo. Jego gałęzie były uschnięte i martwe, a dookoła rośliny wyrastały cierniste krzewy. Niebieskooka zmarszczyła brwi.
— Czemu mnie tu zabrałeś? — zapytała, zerkając nerwowo na ojca.
— Bo musisz poznać nasze tereny. To Cierniste Drzewo, tutaj chowamy zmarłych.
Kotka wzdrygnęła się. Na myśl, że kiedyś sama zostanie tu pochowana, miała dreszcze. Mgła była w tym miejscu nieco gęstsza, utrudniając widoczność i nadając tajemniczości.
— Krążą legendy, że drzewo ciągle żyje i żywi się krwią zbłąkanych stworzeń. W tym kotów. Miejsce to zamieszkane jest przez złe duchy, które w trakcie zaćmienia księżyca wypełzają spod jego korzeni.
— Naprawdę? — Lamentująca Łapa wbiła pazury w ziemię, jakby gotowa była zmierzyć się z każdą zjawą.
— To już pozostawiam tobie. — Odrzekł tajemniczo kocur, obracając się do córki. — Idziemy, musisz wszystko obejrzeć przed wysokim słońcem.
Niebieskooka rzuciła ostatnie spojrzenie upiornemu drzewu, po czym ruszyła za tatą. Szli ponownie w głąb lasu, przedzierając się przez gęste zarośla i omijając wysokie pnie drzew.
Po jakimś czasie kocur zatrzymał się. Posłał Lament szybkie spojrzenie, aby upewnić się, że ta dalej przy nim jest i zaczął mówić:
— Spalona Zatoczka. Niegdyś.... — Uczennica nie słuchała już ojca.
Z zapartym tchem wpatrywała się w poczerniałą wysepkę. Lśniąca tafla wody odbijała to przerażające widowisko, jakim była doszczętnie zniszczona flora. Spopielały pień wierzby rzucał złowrogi cień na tereny Klanu Wilka, jakby zwiastując nadchodzącą tragedię.
— Idziemy dalej. — Oznajmił Topielcowy Lament, gdy kotka już się napatrzyła.
Mistrz zawrócił, kierując się ponownie w sam środek lasu.
── ✧《✩》✧ ──
Czuła, jak wszystkie jej wnętrzności wykręcają się na różne strony, powodując ból. Dymna leżała na swoim posłaniu z mchu w jednej pozycji, gdyż każdy ruch wywoływał u niej mdłości. W pewnej chwili dostrzegł to Topielcowy Lament, który przyszedł, aby wyciągnąć ją na pierwszy prawdziwy trening.
— Wszystko dobrze? — Kocur lustrował ją wzrokiem, szukając jakiś urazów.
— Brzuch mnie boli... — Uczennicy nie było dane dokończyć, gdyż cała zawartość jej żołądka wylądowała przed nią na ziemi, budząc obrzydzenie jakiegoś ucznia, znajdującego się w środku.
Lamentująca Łapa posłała mu piorunujące spojrzenie, po czym przeniosła swoje ślepia na ojca, wpatrując się w niego z niemą prośbą.
Wojownik najwidoczniej nie zrozumiał, o co chodziło kotce, gdyż kazał jej wstać i udać się do medyka.
— Gdy wrócisz, sprzątnij jeszcze... resztki swojego śniadania. — Westchnął, opuszczając legowisko.
Uczennica z trudem wstała, ruszając do wyjścia z krzewu.
— Może najpierw to posprzątasz? — Zasugerowała ostrym tonem głosu Sałatkowa Łapa, której akurat dane było przebywać w legowisku uczniów.
Lamentująca Łapa zerknęła na arlekinkę z pogardą.
— Nie. — Odburknęła.
Starsza kotka z oburzeniem uderzyła ogonem o ziemię.
— Ale tu śmierdzi! — Stwierdziła niezadowolona.
— Zgadzam się. Muszę się przewietrzyć, twój smród jest nie do wytrzymania!
Zielonooka najwidoczniej poczuła się urażona, gdyż na jej pysku pojawił się chłodny grymas.
— Uwierz mi, od ciebie śmierdzi o wiele bardziej. Zawartość twojego żołądka niezbyt mnie interesuje!
Lament zacisnęła zęby, wbijając pazury w ziemię. Brzuch znowu dał się jej we znaki. Nie zamierzała marnować czasu na kłótnie z tym mysim móżdżkiem!
— A może powinna? — Odgryzła się dymna i ostatni raz, rzucając złowrogie spojrzenie Sałatkowej Łapie, opuściła legowisko.
Kątem oka dostrzegła, jak tamta również wychodzi z krzewu, zapewne nie chcąc przebywać w rzekomym smrodzie. Z wysoko uniesioną głową, niebieskooka pokuśtykała do legowiska medyka, starając się jak najbardziej ograniczyć ruchy, aby nie powodować zbędnych mdłości.
Kilka uderzeń serca później, Lamentująca Łapa weszła do nory, rozglądając się dokoła.
— Halo? — Jej głos odbił się echem od ścian.
Ze składziku z ziołami wyłoniła się nakrapiana głowa jej mamy, Cisowego Tchnienia, a po chwili uczennica dostrzegła również parę brązowych oczu, należących do Skarabeuszowej Łapy.
— Coś się stało? — Zapytała Cisowe Tchnienie, podchodząc do dymnej.
— Boli mnie brzuch. — Odparła od razu kotka, zerkając na rodzicielkę. — I wymiotowałam.
— Poczekaj tu chwilę.
Medyczka wraz ze swoją uczennicą zniknęła ponownie w składziku, zapewne szukając odpowiednich ziół. Lamentująca Łapa usiadła w tym czasie na ziemi, rozglądając się. Wreszcie Cisowe Tchnienie postawiła przed dymną uczennicą kilka, dziwnie pachnących ziół.
— To zioła przeciwwymiotne. Zjedz je. Po tym powinno ci przejść. — Miauknęła tortie.
Niebieskooka schyliła się, dokładnie obwąchując i oglądając rośliny. Widząc naglące spojrzenie matki, kotka niechętnie wzięła do pyska zielska, przeżuwając je powoli. Na jej pyszczku pojawił się delikatny grymas, gdy w pełni poczuła smak medykamentów. Z trudem przełknęła podane jej zioła i skinieniem głowy podziękowała, chcąc jak najszybciej opuścić to okropne, ciemne i śmierdzące miejsce.
[1155 słów]
[przyznano 23%]
NPC: Sałatkowa Łapa
Wyleczeni: Lamentująca Łapa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz